Rozdział XV

453 71 23
                                    

— Wracaj do domu! — powtórzyła stanowczo Amelia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Wracaj do domu! — powtórzyła stanowczo Amelia.

— Uważaj! — krzyknął Hubert, po czym zdążył przyciągnąć ją za płaszcz, nim wpadłaby na zbliżającego się przechodnia.

Zderzenie z Amelią, mimo że ta była drobna, jego samego też omal nie zwaliło z nóg, gdyż ręce miał już skostniałe i ledwo utrzymywał równowagę, ale na szczęście się udało. Jednak przycisnął Amelię do siebie bardziej, niż było to konieczne. Spod jej roztrzepanych blond włosów wystawał zaledwie czubek zaczerwienionego nosa i przebijały, rozchylone w zdziwieniu usta. 'Cholernie zimno' — wytłumaczył sobie naprędce tę bliskość i zaciśnięte, dziewczęce palce na swoim podkoszulku.

— Wróć ze mną do domu, zagrzejesz się, porozmawiajmy, a potem cię odwiozę — zaproponował i zadzwonił zębami. — P...proszę...

Poczuł, jak Amelia zaciska na nim ręce coraz mocniej, wbijając w pierś paznokcie, jakby chciała się uwolnić, lecz objął ją tak ciasno, że była zmuszona stanąć na palcach i zadrzeć głowę, by móc spojrzeć mu w twarz.

— Żebyś mógł ze mnie żartować albo obrażać? Nie mam siły Hubercie...

— Ja mam i m... mogę mieć jeszcze więcej, jeśli mipozwolisz — odparł natychmiast, nie dając jej dokończyć, po czym pociągnął Amelięza sobą. — Pobiegnijmy...!

Gdy zmachani, wreszcie dotarli na miejsce i ślizgając się po schodach, weszli do domu, Amelia znowu poczuła, że była spocona jak mysz, ale tym razem o wiele szczęśliwsza

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdy zmachani, wreszcie dotarli na miejsce i ślizgając się po schodach, weszli do domu, Amelia znowu poczuła, że była spocona jak mysz, ale tym razem o wiele szczęśliwsza.

— Ubierz... jakiś sweter, bo się... rozchorujesz — wydyszała.

— Myślisz? — Spojrzał na nią bykiem i zafalował brwiami, wywołując u niej uśmiech. — Wejdź do kuchni i rozgość się, zaraz tam przyjdę — polecił, znikając za drzwiami do swojego pokoju.

Zrobiła, co kazał i przy okazji dostrzegła, że kałuża na korytarzu została wytarta, kapcie oraz fartuch zniknęły, a gdy weszła do kuchni, już pachniało zmieloną kawą, papierosami i trochę perfumami Broni. Amelia zdjęła płaszcz, przewiesiła przez oparcie krzesła, po czym spoczęła, starając się uspokoić, lecz serce nie chciało zwolnić. Wyglądało na to, że byli sami w domu i nie wiedziała, czy się z tego cieszyć, czy niepokoić. Nie mogąc usiedzieć na miejscu, po chwili zerwała się do okna; widok, jaki ujrzała, zaskoczył ją i niespodziewanie obudził niemiłe wspomnienia z czasów, zanim jeszcze poznała Huberta...

Serce grabarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz