< Rozdział I >

1.6K 125 373
                                    

ROZDZIAŁ ZAWIERA ❗️WULGARYZMY ❗️

– Steph... Minął już ponad tydzień, a ja nadal nie uzyskałam odpowiedzi! –skarżyłam się przyjaciółce, w międzyczasie wkładając talerze do szafki.

– Cierpliwości dziewczyno! – zaśmiała się. – Przecież czytałaś regulamin. Napisali, że do dwóch tygodni przychodzi potwierdzenie, czyż nie?

– Mhm... – mruknęłam niechętnie, przyznając jej rację.

– No, więc właśnie. Cierpliwość. Zapamiętaj to słowo. – Zakończyła sarkastycznie, po czym oddaliła się w stronę stolika, do którego właśnie zasiedli nowi klienci.

Patrzyłam jeszcze przez chwilę za szatynką. Obserwowałam, jak kręci idealnymi biodrami i stawia zaplanowane kroki, niczym modelka. Biała koszula idealnie podkreślała piękno jej ciemnej karnacji, a czarna, obcisła spódniczka, sprawiała, że trudno było oderwać wzrok od jej pupy... Boże, gdybym była w stanie ją tak bardzo nienawidzić, jak ją uwielbiam.

– Parkson! – usłyszałam donośny krzyk za sobą.

Momentalnie wstałam z klęczek i odwróciłam się w stronę osoby, która mnie "zawołała".

– Dzień dobry, pani menedżer. –Odparłam pogodnie, przybierając dobrą minę do złej gry.

– Czy mogłabyś mi wytłumaczyć, za co ja ci do jasnej cholery płacę? – zasyczała, krzyżując ręce na piersi. Jej wysoki wzrost i tęga sylwetka sprawiały, że czułam się przy niej mikroskopijnie mała.

– Za obsługę klientów oraz pomoc w kuchni. – Odparłam posłusznie, cały czas się uśmiechając.

– Dokładnie. Dlatego nie przypominam sobie, abym miała tam dopisane "pogawędka z William". – Ostatnie słowa podkreśliła tak doraźnie, że jej ślina wylądowała na mojej twarzy. Wzdrygnęłam się lekko, jednakże nie zrobiłam nic, aby ją wytrzeć. Gdyby ta wściekła, górska baba to zobaczyła, mogłabym już teraz pakować manatki i wyjść.

– Daj jej spokój, Alice. – Obok kobiety pojawiła się osoba, której widok uszczęśliwił mnie w tamtym momencie najbardziej.

Noah Steel. Wysoki brunet o miodowej karnacji i uśmiechu anioła... Każda dziewczyna z naszej restauracji za nim szalała, łącznie z panią menedżer. Był moim najlepszym przyjacielem i... Gejem, w szczęśliwym związku małżeńskim od dwóch lat.

– Czym panna Parkson zasłużyła sobie na takie traktowanie? – zapytał Helgę, uśmiechając się półgębkiem.

Moim skromnym zdaniem, naszej pani menedżer bardziej pasowało imię - Helga, aniżeli Alice... Dlatego, kiedy nie ma jej w pobliżu, a chcemy "podyskutować" na jej temat, nazywamy ją Helgą...

Kobieta zarumieniła się lekko i spuściła wzrok na swoje stopy (jeżeli w ogóle była w stanie je zobaczyć, zza swojego tęgiego brzucha). Przyglądałam się temu z niemałą satysfakcją.

Noah, mimo że był kelnerem, podobnie jak ja, był również jedyną osobą, która mogła zwracać się do Helgi po imieniu. Ze swoim wyglądem, żadna kobieta nie była w stanie mu się oprzeć.

Po chwili milczenia, pani menedżer opamiętała się i z wysoko uniesioną głową, rzekła:

– Bierz się do roboty, Parkson. Mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. – Dodała, a następnie odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę swojego gabinetu.

Chłopak do wynajęcia [REMONT] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz