< Rozdział V >

900 86 244
                                    

• Przygotujcie się na dawkę depresji •

🤘🏻 Polecam włączyć muzę, jest świetna

Miłość jest do dupy.

Proste, jak budowa cepa. Nie ma tutaj żadnych skomplikowanych wzorów, ckliwych tekstów i poematów. Czysta, szczera prawda.

Czyli, to czego większość stara się unikać. Unikamy prawdy, jak ognia. A ona jest tak blisko, wystarczy tylko sięgnąć po nią ręką.

– Do dupy z tym wszystkim! – krzyknęłam zdenerwowana, rzucając, dopiero co wyjęte pranie na ziemię. Następnie osunęłam się na zimną podłogę i skuliłam w mały kłębek.

Nie chciałam, aby depresja mnie pochłonęła. Przez te dwa ostatnie miesiące starałam się być silna, wierzyłam w to, że mogłam być silna... Niestety się przeliczyłam.

Wspomnienia, które stworzyłam z Danielem pochłaniały mnie na każdym kroku.

Wszystko, co mnie otaczało miało w sobie jakąś cząstkę niego. Czy za nim tęskniłam? Zdecydowanie. Czy wróciłabym do niego, gdyby błagał o wybaczenie? Bardzo prawdopodobne...

Brzydziłam się siebie za to. Za to, jak niewyobrażalnie słabą osobą byłam. Zaczynałam nabierać coraz większego wrażenia, że rozumiałam, dlaczego nie chciał ze mną być...

Tak bardzo pragnęłam pozbyć się tego okropnego uczucia... Niestety, ono powracało za każdym razem w te samotne, bezsenne noce.

Tęsknota.

4 miesiące temu

Skarbie, muszę kończyć. Widzimy się dzisiaj na kolacji? zapytał z nadzieją w głosie, a mi na samą myśl, zrobiło się cieplej w środku.

Jasne potwierdziłam, uśmiechając się do siebie.

Wspaniale! Kocham cię. Do zobaczenia.

Do zobaczenia. Też cię kocham! - zdążyłam jeszcze dopowiedzieć, zanim się rozłączył.

Czy można wymarzyć sobie lepszego faceta? Zdecydowanie nie. Daniel był ideałem w każdym calu.

Te! Marzycielka! usłyszałam skrzekliwy głos Alice Do roboty byś się wzięła, a nie latała w obłokach!

Przepraszam, już się biorę... mruknęłam, ledwo mijając ją w drzwiach.

Do końca przerwy zostało mi jeszcze niecałe pięć minut. To jednak nie przeszkodziło pani menedżer, abym zakończyła ją wcześniej i wróciła do swoich obowiązków. W końcu, kogo obchodziły prawa pracownika!?

W normalnych warunkach już dawno rzuciłabym tę robotę i poszła się spełniać w tym, co mi wychodziło najlepiej: malarstwie. Jednakże w obecnej sytuacji było to niezmiernie trudne, jeżeli nie niemożliwe.

Potrzebowałam pięniędzy. I to bardzo. Pomimo, że Daniel prowadził własną działalność, nie chciałam, aby finansował moje życie. Lubiłam czuć się samodzielna i niezależna.

Zresztą, nawet gdybym rzuciła to wszystko w pizdu, szukanie nowej pracy zajęłoby mi przynajmniej z miesiąc... Pomijając to, że w międzyczasie nie byłabym w stanie opłacić czynszu za mieszkanie, rachunków za prąd, wodę i gaz oraz zapewnić sobie jedzenia, którego potrzebowałam najbardziej.

Chłopak do wynajęcia [REMONT] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz