< Rozdział XVII >

655 76 183
                                    

Co tu dużo mówić?
Zapraszam 🎃

Po dokończeniu pizzy, stwierdziłam, iż nie było sensu, abym czekała dłużej na Blake'a, który i tak miał się nie zjawić.

Ze względu na to, że nie wzięłam z mieszkania portfela, musiałam inaczej poradzić sobie z płatnością. Dlatego poprosiłam kelnerkę, aby wystawiła rachunek na firmę Daniela... W końcu, podczas naszego rozstania nie wspomniał, iż nie wolno mi było tego robić.

Po załatwieniu wszystkich opłat, wyszłam jak najszybciej z budynku, aby nie robić z siebie jeszcze większej idiotki. Wystarczyło mi wyniosłe spojrzenie tej blond suki aka byłej klientki Blake'a, której imienia nie pamiętałam. Widziałam, jak ogromną satysfakcję sprawiało jej patrzenie na moje nieszczęście. Dlatego robiłam wszystko, aby okazać go jak najmniej.

Dopiero po wyjściu na zewnątrz, zorientowałam się, ile naprawdę czasu spędziłam w restauracji. Wskazywała na to nie tylko godzina – dochodziła piętnasta –lecz również temperatura, która gwałtownie spadła od naszego przybycia z Blake'iem. Na moim ciele momentalnie pojawiła się gęsia skórka. Gdybym wiedziała w jakiej dupie się znajdę, wzięłabym chociaż lekki sweterek.

W myślach zapisałam sobie, aby podziękować Blake'owi za jego jakże "dojrzałe" zachowanie.

Zaciskając mocno palce dłoni na ramionach, ruszyłam przed siebie. Z całych sił starałam się, nie trząść jak osika, jednakże moje starania na niewiele się zdały.

Właśnie to się dzieje, kiedy zaczynasz ufać facetom! Obiecują, a potem zostawiają cię z niczym. Nie wystarczy ci jedna nauczka?!

Wyglądało na to, że nie. Pomimo swojej złości na Blake'a wspołczułam mu nieszczęśliwej miłości. Sama ją przeżyłam i nie chciałabym doświadczyć powtórki z rozrywki.

Przechadzając się chłodnymi, lecz zatłoczonymi ulicami San Diego, wkroczyłam do pierwszego lepszego sklepu spożywczego. Wiedziałam, że tego dnia nie przeżyję bez odrobiny słodkości i dobrego filmu, dlatego znalazłam w torebce kilka dolarów i kupiłam sobie trzylitrowe pudełko lodów czekoladowych z dodatkiem pokruszonego brownie. Nie moja wina, że mnie faceci zostawiali...

- Nie jest pani zimno, tak chodzić po mieście? - zapytał starszy kasjer, kiedy wykładałam lody na ladę.

- Nie... Jest bardzo przyjemnie - skłamałam, uśmiechając się sztucznie. W myślach błagałam, aby tylko nie zobaczył moich trzęsących się z zimna rąk.

Mimo to, mężczyzna nie odpuszczał i skończyło się na tym, iż do domu powróciłam z firmową bluzą sklepu oraz dwoma reklamówkami pełnymi przeróżnych słodkości. Z jednej strony było mi ogromnie miło, iż istnieli jeszcze ludzie, którzy potrafili bezwarunkowo pomagać innym, jednakże zastanawiało mnie też, jak okropnie musiałam wyglądać, że drugiej osobie zrobiło się mnie na tyle żal, aby podarować mi darmowe słodycze oraz ciepłe odzienie.

Nie byłam pewna, czy chciałam to wiedzieć.

Z uśmiechem na ustach powróciłam do domu, szykując się na wieczór pełen emocji i jedzenia. Po drodze dorwałam się jeszcze do paczki żelek, które zakończyły swój żywot przed drzwiami mojego mieszkania. Zanim jednak wkroczyłam do środka, przez pół godziny doszukiwałam się klucza, który jak zawsze zaginął w czasoprzestrzeni... Zresztą, jak wszystko, co znajduje się w kobiecej torebce.

Chłopak do wynajęcia [REMONT] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz