< Rozdział XXII >

621 70 140
                                    

Zlitujcie się nade mną, gdyż przeżywam kryzys...
Weno, jeśli to czytasz, wróć do mnie!

- Blake... Ja naprawdę muszę iść do pracy - męczyłam chłopaka swoim jęczeniem, w czasie jazdy w nieznanym mi kierunku.

- Holly, uspokój się. Wiem, co robię - odparł zirytowany, wywracając oczami. Jednakże jak mogłam być spokojna, skoro moja kariera zawodowa wisiała na włosku?!

- Zdajesz sobie sprawę z konsekwencji swojej decyzji? - kontynuowałam. Jeżeli myślał, że tak łatwo się poddam, to się ostro mylił.

Chłopak nie odpowiedział na zaczepkę. Wbił wzrok w jezdnię, ignorując moją obecność. Westchnęłam głośno na jego dziecinne zachowanie i odwróciłam twarz w stronę okna, skąd mogłam podziwiać przepiękne widoki San Diego. Nie wiedziałam, dlaczego, ale to miasto miało w sobie coś kojącego.

Spacerujący ludzie; wysokie wieżowce; plaża oddalona o rzut beretem; bezchmurne, błękitne niebo i ten błogi spokój, który panował w samochodzie. Coś niesamowitego.

- To... Opowiesz mi, co się takiego wydarzyło? - zapytał chłopak niepewnie, przerywając ciszę, która na swój sposób była całkiem przyjemna.

- Potem - westchnęłam ciężko, opierając brodę na ręce, którą ułożyłam na podłokietniku.

- No weź... Nie bądź taka - kontynuował kokieteryjne gadanie, spoglądając z ukosa w moją stronę.

- Blake... Przestań męczyć i skup się na drodze - mruknęłam, wywracając oczami. Nie byłam na niego zła, po prostu wkurzało mnie jego zachowanie.

- Nie wiem, co takiego zrobiłem, ale jeżeli cię to zasmuciło, to przepraszam - odparł niepewnie, drapiąc się po karku. W tym samym momencie zaświeciło się czerwone światło, powodując zatrzymanie pojazdu oraz wymuszenie mojej rozmowy z chłopakiem w cztery oczy.

- Nie chodzi o ciebie, po prostu jestem zmęczona - westchnęłam, krzyżując ręce na piersi. Naprawdę byłam wyczerpana. Wydarzenia z wczorajszej nocy/dzisiejszego poranka, dawały mocno o sobie znać.

Blake westchnął zirytowany, ale dłużej nie naciskał. W zamian wpatrywał się we mnie spode łba, myśląc, że mnie to w jakiś sposób ruszy... Cóż, podziałało.

- Dobra! - burknęłam sfrustrowana, odwracając się w jego stronę. - Co chcesz wiedzieć?

- To, czego nie zdążyłaś mi powiedzieć przez telefon - odparł szybko, uśmiechając się szeroko. Miał chłopak szczęście, że był słodki, gdyż inaczej źle by się to dla niego skończyło.

- Mój młodszy brat, Josh...

- Chwila, chwila! - przerwał mi nagle. Przez minutę wpatrywał się we mnie ze zdezorientowaniem na twarzy, ale otrząsnąwszy się szybko, powrócił do początkowej postawy. - To ty masz brata?! Dlaczego nic o tym nie wiem?!

- A kiedy miałam ci powiedzieć? - zaśmiałam się oschle. - Wtedy, kiedy uciekłeś z restauracji zostawiając mnie samą, czy może w szpitalu, gdzie ledwo byłam w stanie wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk?

Blake zarumienił się lekko i odwrócił w stronę przedniej szyby. Ręce zacisnął mocno na kierownicy (aż zbielały mu kłykcie) i wraz ze zmianą światła, wystartował z pełną prędkością.

Chłopak do wynajęcia [REMONT] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz