3. "Dlaczego"

41 5 7
                                    


             Gdy dzwoni dzwonek na przerwę, pakuje się jak najszybciej do mojej ulubionej 6 -letniej torby, którą kupiła mi mama na moje 12 urodziny.
Pamiętam ten moment, gdy po raz pierwszy była obecna na moim przyjęciu urodzinowym, rok po śmierci ojca. Samo to, że znalazła czas na to żeby przyjść był dla mnie szokujący. Pomyślcie co musiałam zrobic jak dała mi jeszcze prezent. Tak, dobrze myślicie. Zemdlałam. Pierwszy raz w życiu zemdlałam na widok własnej matki i jej podarku dla mnie. Dlatego właśnie ją noszę. Przypomina mi o tym, że matka nie jest 100-procentowym szatanem, który ma w dupie swoje dzieci. Poza tym ma fajne wzorki. 'Fajne' to jednak za wiele. Tyle razy słyszałam od Rachel:
— Kiedy w końcu wywalisz tego starocia.
         Niestety jej słowa to nie były moje wspomnienia. Blondynka stoi właśnie naprzeciwko mnie i właśnie mam jakieś 'dejavi' wiązane z jej częstą wypowiedzią. A tak w ogóle Rachel to moja przyjaciółka. Znaczy jeśli mogę jej juz dać takie miano bo znamy się dopiero rok, ale uwielbiam jej drobną osóbkę. Nie przeszkadza mi to, że należy do dziewczyn wygadanych i bardzo popularnych w tej szkole, ale bez poznania jej bliżej wcale na taką nie wygląda. Ma równie długie włosy jak ja i cudowne, szare oczy, które przypominają mi coś tajemniczego a zarazem coś znajomego. Gdybym tylko była facetem... Eghem... To znaczy, na czym skończyłam? Ah no tak. Posiadając 160 cm wzrostu, Rachel posiada sprawność fizyczną Ronaldo i Usaina Bolta w jednym wcieleniu. Nie to co ja- 168 cm a poruszam się wolniej niż mój świętej pamięci dziadek na spacerze. Kolejnym punktem z jej atutów jest duży biust. Naprawdę duży biust. Cholerna natura, że mi takiego nie dała. Ale nie jest mi dłużna, bo za to Rachel twierdzi, że mam najlepszy tyłek i figurę w szkole. Może i ma rację ale wole nie znać granic napompowania swojego ego takimi komplementami, więc razem ustaliłyśmy, że musimy wymienić się również złymi komentarzami.
— A ty kiedyś przestaniesz pierdolić głupoty 24/7?– odpowiadam jej z zadziornym uśmieszkiem, chociaż wiem że stać mnie na więcej.
— Seph... ty i twój móżdżek musicie się jeszcze wiele nauczyć. Co teraz mamy?– pyta, jak zwykle zapominając plan lekcji.
— Nic - odzywam się mimowolnie patrząc na drzwi i wyjmując klucze do mojego Audi.
— Jak to? Zdaje mi się, że został jeszcze angielski i filozofia.
— Nie dzisiaj. Zamiast tego jedziemy na piwo do Chameleon Club- uśmiecham się na samą myśl o czymś zimnym do picia, bo mam dość dzisiejszego upalnego dnia, a z lekcjami i tak jestem do przodu.
— Nie mogę. –szepcze, a ja odwracam się twarzą do jej twarzy z wypisanym szokiem i słowem 'dlaczego'' na czole.
— Ymm... Sephanie nie obraź się, ale nie mogę. –jestem trochę zdziwiona bo zawsze mimo wszystko wychodziłyśmy na piwo do naszego baru, ale nie mam pretensji.
— Dlaczego? –pytam z powagą.
— Zapomniałam ci o czymś powiedzieć... ja mam chłopaka –szepcze to do mnie tak cicho że muszę bardzo mocno wytężyć słuch aby ją usłyszeć. Po jej słowach zaczynam się śmiać.
— Rach, przecież wiem, że masz. W sumie miałaś ich więcej niż wszystkie laski w Waszyngtonie razem wzięte. –żałuję teraz swojego niewyparzonego języka, ale koniec końcem powiedziałam prawdę.
— Ale to nie Mike. Teraz chodzę z Harrym. Nowym futbolistą.
— Dobra, to pójdę sama. Idź do tego kochasia. –wzdycham i macham jej na pożegnanie kluczykami, mając nadzieję, że jednak ze mną pójdzie, ale ona macha do mnie niepewnie, odwraca się i zaczyna iść szybciej wypatrując tego całego Harrego swoimi oczami, za które nie jeden psychopata kolekcjonujący odcienie oczu lub same gałki oczne, oddałby życie.
         Idę więc z mniejszym entuzjazmem i z samym letnim wiatrem, który zajmuje miejsce obok mnie zamiar Rachel.

Mimo Pozorów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz