Oszołomiona wypadam ze szpitala, a moje myśli biegną w dwie strony- do Aarona i do mężczyzny, który właśnie wybiegł za mną i tak jak ja nie wie co zrobić czy powiedzieć. Stoimy tylko jak wmurowani w chodnik i patrzymy jak Aaron odjeżdża samochodem z piskiem opon. Nie myślimy o tym, że może sobie coś zrobić. Nie myślimy nawet o sobie. Myślimy o tym co dalej. O tym co właśnie się wydarzyło i w jakiej niezręcznej sytuacji jestem. Mam tylko ich i przyjaciółkę. I czas nagle zwolnił. Z jednej strony czuje tą pieprzoną ulgę jakbym schudła 10 kilo, ale wiem że teraz będzie gorzej. Tylko gorzej. Znów wracamy do szarej rzeczywistości.
— Chodź! –krzyczy Alex, a ja się obracam. Widzę jak gdzieś dzwoni.
Mam dość i tej całej gry o mnie, czy niewiem czego. Zaczynam rozumieć, że to Aaron pobił się o mnie, a nie ktoś inny. Że przez te kilka dni żyłam jakby na tabletkach gwałtu nieświadoma tego co robię. Muszę się zebrać do kupy.
Myśli te plączą mi się, gdy jedziemy taxi w niezręcznej ciszy. Najwidoczniej nawet kierowca czuje to ciśnienie w samochodzie i boi się odezwać.
— Odwieź mnie do domu –mówię głośno po chwili.
— Daj spokój Steph... To tylko Aaron... Yh... Nie przejmuj się... Ja... Przecież....
— ODWIEŹ MNIE DO DOMU. Czego tu nie rozmiesz? Myślisz, że twój pocałunek i to, że przez was zapomniałam o rzeczywistości uratuje tą sytuacje?!
Nastaje znów cisza. Tym razem czuje jakby Alex od środka się rozpadał. Ale brunet tylko wzdycha i podaje adres mojej przyjaciółki taxówkarzowi.
Gdy dojeżdżamy nie mówię nic, nawet głupiego 'dziękuję że wreszcie poczułam coś do ciebie i twojego przyjaciela'. Poprostu wychodzę i trzaskam drzwiami. Szukam komórki i z płaczem oraz pogruchotanym ego dzwonię do matki nie zwracając uwagi na kilkadziesiąt nieodebranych połączeń. Nie chcę iść i zadręczać Rachel. Moja duma i tak pękła jak i reszta uczuć, więc jedyne co zostaje to mama. Wolę siedzieć z matką, która ma mnie w dupie i pozbierać samotnie myśli.
— Steph? Martwiłam się... Ym... Gdzie jesteś? –słyszę zaspany głos matki po drugiej stronie. Ah no tak, przecież jest dopiero 7:00 z rana.
— Przepraszam. Przyjedź pod dom Rachel –mówię już z opanowaniem.
— Jakiej Rachel? –w tym momencie mam ochotę krzyczeć, bo tu ukazuje się kolejny raz jak bardzo matka się mną interesuję. Ale mam dość emocji na te dni. Koniec przygód. Muszę zacząć stare życie.
Podaję matce cierpliwie adres i czekam aż na horyzoncie pojawi się jej czarny Jaguar.
Bez słowa jedziemy, nawet nie wiem gdzie, bo ona zapewne wybrała już nowy dom. Ale droga jest znajoma. Zastaje mnie szok i mój stary dom na podjeździe. Zrobiła to. Wyremontowała nasz dom. Jednak coś dziś sprawi uśmiech na mojej twarzy.
— Naprawdę to zrobiłaś? –mówię załamującym się głosem wysiadając z auta, choć zaledwie dziesięć minut temu mówiłam o braku emocji.
— Nie wiem o co ci chodzi. Przecież tu jest nasz dom –widzę jej kryty uśmiech. Ona naprawdę cieszy się z tego, że mnie uszczęśliwia. Zawsze będzie mnie to zaskakiwać. Tak jak to, że się zmienia.
––———————❤️—————————
Wbiegam do pokoju nie zwracając uwagi po drodze na nową aranżację kuchni i przytulam się do śmierdzących jeszcze dymem poduszek na łóżku. Tak właśnie chcę spędzać każdy dzień. Lecz do głowy znów napływają stare i nowe myśli. O mój Boże. BRAT. Otwieram laptop i bez żadnych przemyśleń na temat, czy powinnam, czy nie- dzwonię na Skype."BRAK POŁĄCZENIA. UŻYTKOWNIK PRAWDOPODOBNIE USUNĄŁ KONTO"
Nienawidzę cię losie.
CZYTASZ
Mimo Pozorów
Teen FictionHistoria 19-letniej Seph, która poruszy każdym sercem i umysłem. Na początku jej życie jest wręcz idealne- wymarzona szkoła, popularność, powodzenie u płci przeciwnej. Wydawałoby się, że nawet wyidealizowane. Wszystko może się zmienić za po...