2. A teraz trochę o moim życiu- tym szkolnym i... tym gorszym.

61 8 9
                                    


Oczywiście jestem w szkole 15 minut przed dzwonkiem, siedzę już  pod salą, w której mam mieć zajęcia wykładowe z angielskiego i kończę rozmowę przez telefon z moim pracodawcą na temat przeniesienia do nowego oddziału wydawniczego w Waszyngtonie. Wspominałam już, że mieszkam w Waszyngtonie i studiuje na WCU? Tak, na WCU. Jestem na pierwszym roku w mojej wymarzonej szkole! Sama nie wiem jak to się stało. Wszystko oparte jest głównie na mnie i mojej matce... Musimy prezentować szczęśliwą rodzinę, jak przystało na kogoś tak wysokiej rangi jak moja matka- jest najlepszym prawnikiem w stanie Dyskrytu Kolumbii. W domu nie ma jej całymi dniami i nocami. Dla mnie to w sumie dobrze. Nienawidzę jej za to, że sama do wszystkiego musiałam w życiu dojść i sama radzić sobie od 11 roku życia, więc dalsza jej nieobecność w domu jak i w moim życiu mi nie przeszkadza. Mój ojciec nie żyje od ponad 8 lat. Zginął na misji w Kazachstanie. Oczywiście mój starszy brat- Brock- poszedł w jego ślady i został żołnierzem USA. Tyle razy ciągłam do domu tego mojego braciszka, który nauczył mnie wszystkiego co powinna robić za niego nasza matka. Jednak z ust Brocka brzmiało wszystko tak samo jak z ust każdej matki- była w nich troska. Razem robione projekty, pomoc przy matematyce, nieprzespane noce spędzone na moich żalach i pogadankach o chłopakach. Tak naprawdę od moich narodzin był moją matką, a od śmierci ojca, pracuje także za niego w tej roli. Specjalnie dla mnie. Myślę sobie, jak bezgranicznie musi mnie kochać. Pewnie tak jak ja kocham teraz jego.

        Z mojego zatonięcia we wspomnieniach wyrywa mnie dźwięk dzwonka i szum głosów dziewczyn, które mnie okrążają aby spytać się o zadanie domowe, czy też aby się podlizać. Zauważyłam ze wszystkie te sztuczne laski i ich równie sztuczne uśmiechy, zabiegają o moją uwagę tylko ze względu mojego powodzenia u facetów. Wiem, że brzmi to całkowicie jakbym nie była skromna i nadęta jak te lalusie, ale każdy przyzna mi rację. Nie wiem co ich tak we mnie kręci. To że nie mam wstrzykiwanych tych gówien chemicznych pod skórę, czy to że nie jestem tak perfekcyjna jak wszystkie? Znaczy... perfekcyjna jestem. Muszę być. Przecież nie mogę zhańbić wyrobionej pozycji mojej matki. Szczerze mówiąc, gdyby nie ona, wyglądałabym i zachowywałabym się zupełnie inaczej. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wydostać moje prawdziwe emocje. Narazie muszą we mnie grzęznąć, jak w bagnie, dopóki ta bezdusznica stąpa po Ziemi.

Mimo Pozorów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz