10. Czy potrafisz mnie zrozumieć?

19 5 7
                                    


— Już pędzę Steph! –krzyczy Rachel, gdy dzwonię dzwonkiem do drzwi jej rodzinnego domu.

—Skąd wiesz, że to akurat ja? Może to ten twój Harry –mówię zadziornie i rzucam się na przyjaciółkę, kiedy zabiera te siedem centymetrów dzielącego nas drewna sprzed mojego nosa.

Wybuchamy razem śmiechem, bo przez mój niespodziewany skok wylądowałyśmy na podłodze.

— Widzę, że dzisiaj promieniejesz. A jeśli chodzi o Harrego, to kilka minut temu wyszedł. Trochę się posprzeczaliśmy. Opowiadaj co u ciebie. I zejdź ze mnie, bo rozmowa w tej pozycji jest niekomfortowa –śmieje się blondynka.

Kiedy podnoszę się z podłogi, Rach klepie mnie w pośladek, a ja na ten niespodziewany ruch z jej strony wydaję dziwny piskliwy krzyk, który brzmi jak mysz , która omal nie dostała palpitacji serca na widok kota.

— Mam wątpliwości pomiędzy tym, czy Harry zostawił cię niezaspokojoną jakimś gestem miłosnym, czy nagle jesteś lesbijką, że zaczynasz klepać mnie po tyłku i jeszcze z takim impetem –żartuję, masując obolałe miejsce na pośladku i zmierzając do jej przestronnej kuchni.

— Tak naprawdę to przyszłam pogadać –mówię do niej ciszej niż zamierzałam.

— Wow, a myślałam, że przyszłaś skorzystać z lodówki i pójść dalej na miasto –żartuje z udawanym zaskoczeniem, jakbym nigdy nie przychodziła tu tylko na wyżalenie się i wypłakanie w jej ramię.

— Ale to będzie coś poważnego... znaczy ja musze ci powiedzieć... to znaczy... czy potrafisz mnie zrozumieć? Czy wszystko co teraz powiem pozostanie tylko między nami i nie wypłynie poza te cztery ściany...?

— Steph... głupie pytanie! Mów mi wszystko. Obiecuję, że nie będę paplać, a przynajmniej się postaram. Słowo honoru –mówi Rachel, po czym wyciąga w moją stronę mały palec jej prawej dłoni. Składa mi przysięgę naszej przyjaźni. O ile można to tak nazwać, bo dotychczas używałam jej tylko do żartów i żalów w sprawach szkolnych... ale nigdy nie rodzinnych.

Wyciągam do niej także swój najmniejszy palec u drobnej ręki i składamy sobie tę obietnicę.

***

— Jak to?! I ty mówisz mi to wszystko dopiero teraz?! Idę skopać dupsko tej szmacie –zbulwersowana blondynka wstaje z sofy, na której siedzieliśmy i na której streściłam jej właśnie całe moje 'śmieszne' życie. Zajęło mi to niecałe 2 godziny. Kto by pomyślał, że tak krótko mi to zajęło.

— Już siadaj. Spokojnie. Mówiąc szczerze, to nie wiem czy powinnam była ci to mówić. Wybacz mi, ale jesteś teraz jedyną osobą, którą bardzo lubię, która mnie słucha i która jest sobą –mówię na jednym tchu i wzdycham na koniec.

— Pieprzysz głupoty Stephanie. Czuję się urażona, gdy przepraszasz mnie za to, że powiedziałaś mi to, co cie dręczy. Nie ufasz mi? –pyta blondynka ze smutkiem w oczach.

— Oczywiście, że ufam... chyba... Rachel... ja nie znam swoich odczuć... sama już nie wiem co robię...ale... TAK. Sądzę, że ci ufam, tylko musiałam to sobie powiedzieć głośno dopiero teraz.

Po moich słowach, blondynka siada na podłodze i poklepuje miejsce obok siebie. Siadam obok niej i przytulam się, a ona odwzajemnia mi uścisk. Dopiero teraz czuję, że po moim policzku płyną łzy. Dziwne, skoro dotychczas nie czułam, że płacze. Nie czułam smutku, mówiąc jej o nieszczęściach, które dotknęły mnie przez te dziewiętnaście lat. W sumie to nie czułam nic. Musiałam to z siebie wyrzucić. Jestem zaskoczona też zachowaniem przyjaciółki. Czuje się, jakbym ją skruszyła. Pokruszyła jej starą osobowość, starła z niej jej zewnętrzną warstwę i zobaczyła co się pod nią kryje. Mianowicie widzę dziewczynę, która nie jest juz taka niezależna i nie jest indywidualistką. Dzięki tej rozmowie zbliżyliśmy się do siebie i po raz pierwszy na tą myśl, ogarnia mnie dziwne ciepło i na twarz wstępuje uśmiech.

Mimo Pozorów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz