Płakałam z dobre 4 godziny przez zaśnięciem. Płakałam z bezsilności. Myślałam dlaczego osobom, którym życie układa się tak jak powinno a nawet lepiej, nagle dopada fala problemów. Dlaczego los sypie nam zawsze piach w oczy i rzuca kłody na których tak łatwo jest się pośliznąć i spaść na samo dno, a nie tylko iść dalej. Mówimy ze jak juz jesteś na dnie, to gorzej nie będzie, możesz się wzbić. Cóż, kłamiemy. Nie zawsze możemy się wzbić. Nie zawsze mamy tak wielką siłę, która jest w stanie unieść nas i nasze problemy. Możemy przecież zakopać się jeszcze głębiej. Możemy bardzo łatwo spowodować falę, a nawet tsunami dalszych nieszczęść. Ja natomiast jestem gdzieś już w dolnej części przepaści. Cały czas lecę, ale jeśli tylko losowi zechce się odłożyć różdżkę, dzięki której spadamy na dno, zawsze możemy wrócić. To zależy właśnie od losu i jego różdżki, którą możemy nazwać naszymi problemami. Pcha w dół magiczną różdżką do ludzi dla których nie ma już ratunku. Wystarczy, że przez sekundę zabraknie mi siły woli i rozsądku, bym tam wylądowała.
***
— Seph, obudź się. Seph. Wstań. Seph! Do cholery! Musimy uciekać!
Wstaję pospiesznie z łóżka, przez co mam zawroty głowy i znów muszę się położyć. Otwieram oczy i widzę przed sobą, za dziwną mgłą, zapłakaną matkę, która trzyma w dłoni całą teczkę dokumentów i swoją torebkę. Po chwili do mojego nosa dochodzi ostry zapach, tak przeszywający moje płuca, że niemal się nim duszę. Matka ciągnie mnie za rękę z łóżka i cały czas krzyczy. Dopiero teraz widzę co się dzieje. Wstaję i wyrywam się matce porywając plecak i pakując do niego troche ciuchów, książek, portfel, dokumenty i telefon. Wybiegamy razem z pokoju, biegnąc po schodach i zatykając sobie usta i nos. Cała nasza ogromna kuchnia- płonie. Nawet salonowa sofa za 10 tysięcy dolców zaczyna już smażyć się w ogniu. Stoję na zewnątrz i patrzę. Nie ruszam się. Nie jestem w stanie. Nie wierzę własnym oczom.
— Gdzie oni są do cholery! Seph odsuń się od domu. –słyszę głos matki, i w drugim zdaniu, które wydobyła właśnie ze swoich sinich ust, po raz pierwszy słyszę troskę. Co prawda jest to troska zmieszana z ogromną paniką.
Stoję w tym samym miejscu nawet, jak strażacy każą mi się odsunąć. W mojej głowie rozbrzmiewa milion szyderczych śmiechów diabła. Śmieją się ze mnie. Ze mnie i tego co właśnie mnie spotyka. W końcu jeden ze strażaków nie wytrzymuje i bierze mnie na swoje ogromne łapska, przenosząc mnie na drugi koniec trawnika, podczas gdy ja bije go moimi drobnymi pięściami jak opętana.Ten cały LOS mnie nienawidzi.
CZYTASZ
Mimo Pozorów
Teen FictionHistoria 19-letniej Seph, która poruszy każdym sercem i umysłem. Na początku jej życie jest wręcz idealne- wymarzona szkoła, popularność, powodzenie u płci przeciwnej. Wydawałoby się, że nawet wyidealizowane. Wszystko może się zmienić za po...