5. Garść nieszczęść

45 6 7
                                    

         Wchodząc do domu, rzucam klucze na blat i biegnę do swojego pokoju. Otwieram laptop i patrzę na ikonę Skype'a. Tak, zrobię to. Dzisiaj napewno ma czas. Dzisiaj na pewno będzie chciał pogadać ze swoją kochaną siostrzyczką. Dziś napewno powie mi, że tęskni. No więc DZIŚ dzwonię do Brocka. Nie rozmawialiśmy ponad 2 miesiące. Esemesowaliśmy kilka razy ale każda konwersacja kończyła się na słowach 'nie dzisiaj Seph, idę na szkolenia'. Dzisiaj mam to w dupie. Jest moim bratem i musi ze mną porozmawiać. Nie obchodzi mnie całe to cholerne wojsko. Nie zabroni mi rozmowy z osobą, którą kocham najmocniej na świecie.
        Wybieram jego zdjęcie w okienku Skype'a i dzwonię. Po trzech sygnałach słyszę ten głos... tylko dlaczego jest tak zachrypnięty? Obudziłam go. To niemożliwe wstają tam o 5 z rana a idą spać o 24. Jest przecież dopiero 21.

— Kto mówi? –mówi zmęczony i chory głos do ekranu.

— To ja Brockey! –odpowiadam szybko i zdecydowanie za głośno.

— Seph?! Co się stało?! –głos ożywa, ale nadal jest bardzo ciężki.

— Nic palancie! Dzwonię do ciebie bo nie rozmawialiśmy ponad 2 miesiące. Masz mnie w dupie, czy znowu nie śpicie całe 24h bo wasz szef was tyra? –dopiero teraz widzę jego twarz na kamerce i omal nie spadam z łóżka, gdy widzę jego zmasakrowaną buzię i ciało. Mam ochotę jechać tam i poturbować czaszkę temu kto to spowodował lub wystawił życie mojego brata na takie ryzyko i zmasakrował jego piękną twarz, której tak lubiłam się przyglądać gdy zasypiał obok mnie, czytając mi bajki na dobranoc.

— Kto ci to zrobił?! Dlaczego nie zadzwoniłeś do mnie i nie powiedziałeś, że miałeś wypadek? Brockey! Dlaczego tak się zachowujesz? –łzy płyną po moich policzkach, ale nie szlocham.

–Sephey, wszystko będzie dobrze... tylko...uważaj na siebie.... mi... nie będzie...kocham...cię...siostrzycz...*pib*pib*

         Nie wiem co teraz zrobię. Urwało kontakt, a on nie obiera. Jego głos słabnął pod koniec. Co mu się dzieje... Mój brat. Mój jedyny brat. Moje jedyna osoba, która mnie kocha, nie licząc ojca który zginął i Brock może zginąć tak samo jak on. Wyczołgowując się z pokoju z płaczem w celu wypłakania się w łazięce, zdążyłam  uderzyć z nerwów  dłonią o szafkę i rozwalić sobie rękę. Teraz mam kolejny powód do pójścia do łazienki- założyć tam opatrunek. Dzwoni telefon, a ja rzucam się na niego jak anorektyczka na jedzienie z nadzieją, że to Brock. Niestety. Matka.

— Czego chcesz? –mówię zakatarzona do słuchawki.

— Przygotuj kolację i nas nie zhańb. Przyjeżdżam do domu z gościem. –słyszę oschły głos mojej rodzicielki.

— A nie spytałaś dlaczego płacze? Nie spytałaś jeszcze jak się czuję?! Nie spytałaś dlaczego twój syn jest w wojsku i jest cały zmasakrowany i na krawędzi życia a śmierci?! Dlaczego o to nie spytasz?! Ach No tak. Przecież jesteś pieprzoną babą bez serca i bez krzty miłości! Wiesz co?! Sama zrób sobie kolację, albo idź z tym kolejnym twoim kochasiem do restauracji popisując się swoim poziomem! Tylko jeszcze ostrzegnij go, że jesteś zarozumiałą suką, która nie kocha swoich dzieci! I tak dziwię się, że tak wielmożna kobieta robi mi łaskę dzwoniąc do mnie. –po raz pierwszy powiedziałam jej to. Mimo że nie prosto w twarz to i tak wiem, że odbierze to tak samo. Teraz wszystko może się stać. Może nawet wylecę z domu. W życiu nie byłabym w stanie powiedzieć tego matce, która okazała by mi choć trochę zainteresowania, ale kobiecie, dla której jestem ciężarem i kimś obojętnym- bez problemu mogę do wykrzyczeć prosto w twarz.

Do zobaczenia kiedyś.– mówi bez poruszenia, a mi chce się płakać jeszcze bardziej. Rozłączam się, żeby nie słyszała że płacze tak z jej powodu, bo nie jest tego warta.

Mimo Pozorów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz