Patryk podszedł do mnie i spojrzał na kartkę. Wziął ją do ręki.
- Zaginiona Jennifer Samson – zaczął czytać -ostatni raz widziana na imprezie przez przyjaciółki, które wypiły wcześniej parę drinków. Prawdopodobnie zaginiona wypiła kilka szklanek alkoholu. Imprezę zorganizował bliżej nieznany jeszcze chłopak. Przyjaciółki zostały odebrane spod domu jednej z nich przez Briana Moona. Chłopak Jennifer nic nie wiedział o jej zaginięciu. To nie może być porwanie, bo rodzina do tej pory nie dostała żądania okupu – oddał mi kartkę.
- Na razie tylko tyle mamy – powiedziałam. – Mam nadzieję, że w tym domku znajdziemy coś ciekawego.
Patryk wrócił do swojego biurka i zaczął pisać wstępny raport na komputerze. Na dworze było bardzo gorąco. Wstałam z krzesełka i zapytałam, gdzie jest kuchnia. Mężczyzna poinstruował mnie, jak mam do niej dojść. Poprosił mnie też o kawę. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam na koniec korytarza. Po lewej stronie znajdował się aneks kuchenny. Weszłam do środka i włączyłam ekspres do kawy. Sama nalałam sobie wody mineralnej. Dobrze mi zrobiła taka ochłoda. Wypiłam wszystko i ponownie napełniłam kubek. Odłożyłam go na szafkę. Usłyszałam kroki. Ktoś podszedł do mnie od tyłu i położył mi rękę na ramieniu. Odwróciłam się złapałam rękę i wykręciłam ją na plecy. Mężczyzna klęczał na ziemi.
- Przepraszam czy możesz mnie puścić? – usłyszałam po angielsku. Puściłam jego rękę i pomogłam mu wstać. – Ty pewnie jesteś Laura Pucha. Inspektor z Polski.
- Tak. Przepraszam. Wystraszył mnie pan. To był odruch - tłumaczyłam się.
- Nic nie szkodzi. Będę wiedział, żeby z panią nie zaczynać. Jestem aspirant sztabowy Norman Lexus. Pracuję na patrolu.
- Miło mi – podaliśmy sobie ręce. – Jeszcze raz przepraszam – uśmiechnęłam się. – musze już iść. Patryk czeka na kawę.
- Jasne. Do zobaczenia – wyszedł z kuchni, a ja wzięłam filiżankę kawy, kubek i wróciłam do biura.
Podałam kawę inspektorowi. Usiadłam na sofie i piłam powoli swoją wodę. Nie wiem, jak on mógł pić gorącą kawę w taką pogodę.
- Coś długo ci zeszło. Nie mogłaś znaleźć kuchni?
- Znalazłam bez trudu, tylko zaszedł mały incydent – mężczyzna spojrzał na mnie i uniósł brwi. – Zaatakowałam Normana Lexusa – wyjaśniłam. – Ktoś położył mi rękę na ramieniu, więc tylko się broniłam. Odruchowo wykręciłam mu rękę na plecach – dodałam szybko, żeby się usprawiedliwić.
Mężczyzna zaczął się śmiać. Odłożył kawę i śmiał się ze mnie.
- Znam Normana. Pewnie nie mógł uwierzyć, że unieruchomiła go w kilka sekund kobieta – ciągle się śmiał. Na pewno na długo cię zapamięta – powiedział.
- Przestań się ze mnie śmiać – rzekłam stanowczo.
- Przepraszam, już nie będę – przerwał, bo zadzwonił telefon. Odebrał. – Co macie? Okej. Będziemy czekać – odłożył komórkę. – Chłopaki już jadą na posterunek. Mają adres właściciela domku, Brian twierdzi, że nazwisko barmana zna właściciel.
Po kilku minutach do pomieszczenia weszli mężczyźni. Usiedli przy biurkach.
- Łatwo nie było, ale mamy, co chcieliśmy. Właścicielem jest niejaki John Adler – przeczytał z notesu. – Rodzice kupili mu domek letniskowy na osiemnaste urodziny. Teraz kończył dwadzieścia, więc postanowił urządzić imprezę. Mieszka z rodzicami. Mamy jego adres. Brian twierdzi, że John zna barmana i będzie mógł nam podać jego dane osobowe. Macie tutaj wszystko – wyrwał kartkę i podał mi ją.
- No to jedziemy – powiedziałam i wyszłam z biura.
- Gdzie mam jechać? – zapytał Patryk.
- 243 Church Street – przeczytałam.
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy na drugie piętro. Patryk wytłumaczył mi, że tutaj jedna rodzina wynajmuje przeważnie jedno piętro. Ludzie tutaj mają dużo pieniędzy. Zapukałam do drzwi. Otworzył nam mężczyzna. Włosy miał czarne, ale już gdzieniegdzie widać było szare pasma. Ubrany był w granatowy garnitur, białą koszulę i czerwony krawat. Wylegitymowaliśmy się.
- Czy możemy porozmawiać z synem? – spytał Patryk po angielsku.
Mężczyzna wpuścił nas i poszedł po syna. Chłopak przyszedł po chwili. To był typ chłopaka, za którym uganiają się nastolatki. Włosy krótko obcięte i uczesane w modną fryzurę. Umięśniony i wysoki.
- John Adler? – zapytałam.
- Tak. O co chodzi?
- Możemy porozmawiać?
- Jasne. Chodźmy do salonu – zaproponował. Usiedliśmy naprzeciwko syna i ojca. – Mama jest w pracy.
- Chcieliśmy porozmawiać o imprezie, która zorganizowałeś dwudziestego czerwca.
- Chodzi wam o Jennifer? Wiem, że zaginęła dzień po mojej imprezie. Szkoda. Fajna z niej była dziewczyna.
- Chodziliście do jednej szkoły, zgadza się? – spytał inspektor.
- Tak.
- Chciałbym zapytać cię o imię barmana, którego zatrudniłeś.
- To mój kolega. Nazywa się Stanley Wosch zanotowałam dane. – Mieszka na co dzień w Filadelfii. A dokładnie na 223 North 13th Street – zapisałam adres. – To jest w Pensylwanii. Kilka dni po imprezie wrócił do domu.
- Był tylko jeden barman?
- Tak.
- Chcielibyśmy przeszukać domek letniskowy.
- Jasne. Zaraz przyniosę wam klucze do niego – odparł i wyszedł, by po chwili wrócić z dużym kluczem. – Proszę bardzo. Tylko chciałbym go później odzyskać – zastrzegł.
- Oczywiście – wzięłam klucz.
- Tak po prostu pozwalasz im tam jechać? – zapytał jego ojciec.
- Chcę, żeby ta sprawa się wyjaśniła. Rodzice Jennifer musza się okropnie czuć nie wiedząc, gdzie ona jest i czy żyje.
Podziękowaliśmy i pojechaliśmy z powrotem na posterunek. To był pracowity dzień. Było już dobrze po dziewiątej. Zdecydowaliśmy, że klucz zostawimy w sejfie na posterunku. Wsiadłam do swojego samochodu i pojechałam do hotelu. Wzięłam prysznic i poszłam spać, bo byłam zmęczona.

CZYTASZ
Morderca z wyższych sfer (zakończone)
Mystère / ThrillerLaura na co dzień zmaga się z trudnymi sprawami. Gdy zostaje wezwana do pomocy, nie wie, z czym przyjdzie jej się zmierzyć. Pierwsza śmierć to tylko początek... Najwyższe noty: #20 w thriller - 26.02.2018