Domek w lesie

217 8 0
                                    

8 lipiec 2016

Budzik obudził mnie o 7.00. Wstałam i szybko się ubrałam. Nie mogłam się doczekać, aż pojedziemy przeszukać domek. Zjadłam szybkie śniadanie, zapięłam kaburę i pojechałam na posterunek. Po kilku minutach byłam już w gabinecie. Zastałam tam tylko Patryka. Zabraliśmy klucz z sejfu i pojechaliśmy do Wharton State Forest w New Jersey. Czekała nas dwugodzinna przeprawa przez korki. Patryk podjął się zadania prowadzenia samochodu. Jechaliśmy, nie odzywając się. Jedynie radio cicho grało. Obracałam klucz w dłoniach. Jestem ciekawa, co tam zastaniemy.

Po dwóch godzinach męczącej podróży,, dotarliśmy na miejsce. Kolega zaparkował samochód i poszliśmy do lasu. Przeszliśmy koło jeziora, a później koło jakiejś chatki, ale to nie była ta, której szukaliśmy. Po kilku minutach błądzenia po lesie, znaleźliśmy odpowiedni domek letniskowy. Włożyłam klucz do zamka i przekręciłam dwa razy. Drzwi otworzyły się na oścież. Włożyliśmy rękawiczki i weszliśmy do środka. Wzięłam z samochodu podręczny zestaw do odcisków palców i lampkę ultrafioletową.

- Bierzmy się do roboty – powiedziałam zniecierpliwiona i podekscytowana.

Poszłam do drugiego pomieszczenia, według mnie salonu, gdzie odbywała się cała impreza, a Patryk poszedł na górę. Pod ściana stał bar. Weszłam za ladę i rozejrzałam się. Po imprezie zostało kilka butelek wódki, wody i whisky. W głębokiej szufladzie znalazłam kasetkę, która nie była zamknięta. Nic w niej nie było. Przeszłam na taras. Postanowiłam zacząć od tego miejsca. Była tam huśtawka i kilka krzesełek. Włączyłam lampkę. Znalazłam mnóstwo odcisków palców, ale wiadomo, że na imprezie było także mnóstwo osób. Nie mogłam pobrać, aż tylu odcisków palców. Zdecydowałam się zabrać odciski palców z drzwi oraz z butelek wódki. Znalazłam tam dwa różne odciski palców. Zabezpieczyłam obydwa. Przeszukałam wszystkie szuflady, szafy, kanapy, fotele, krzesełka i nic nie znalazłam. Dołączyłam do kolegi na górze. On też nic nie znalazł. Zebrałam kilka odcisków palców i to było koniec naszego przeszukania. Wyszliśmy z domu i postanowiliśmy rozejrzeć się jeszcze po okolicy. Znaleźliśmy jezioro, koło którego wcześniej przechodziliśmy. Patryk obszedł je naokoło, ale nic nie znalazł. Może Jennifer leży na dnie jeziora, skoro ostatni raz widziana była na imprezie?

- Patryk! – zawołałam go. – Nie chcę krakać, ale skoro Jennifer widziano ostatnim razem na imprezie, a w pobliżu jest jezioro...

- To może leżeć na dnie – dokończył za mnie inspektor.

- Mam nadzieję, że się mylę, ale kogoś musimy tu przysłać.

- Mateusz? – Patryk zadzwonił do kolegi. – Zbierz ekipę płetwonurków. Mamy tu jezioro, które trzeba przeszukać. Znajduje się koło domku letniskowego. Wharton State Forest – przypomniał mu. – Musicie wejść w las. Zaczekamy tu na was – rozłączył się.

Mieliśmy dwie godziny. Pochodziliśmy po lesie. Gdy przechodziliśmy koło chatki, zatrzymałam się. Patryk spojrzał na mnie. Ruszyłam ku domkowi. Nacisnęłam klamkę, ale drzwi się nie otwierały, jakby coś je blokowało.

- Znajdźmy inne wejście – zasugerował mężczyzna.

Obeszliśmy cały domek i znaleźliśmy tylne wejście. Pchnęłam drzwi, a te otworzyły się. Weszliśmy do środka.

- Czego szukamy?

- Wszystkiego, co istotne – odparłam i przeszłam do następnego pomieszczenia.

Zatrzymałam się w progu. Zobaczyłam komodę zastawiająca drzwi. Ruszyłam w jej kierunku, ale nie spojrzałam pod nogi. Potknęłam się i upadłam na podłodze. Patryk podbiegł do mnie i pomógł mi wstać.

- Nic ci się nie stało? – zapytał trzymając moja rękę.

- Nie – odparłam i schyliłam się. Potknęłam się o figurkę.

Założyłam rękawiczki i wzięłam ją do ręki. Patryk poświecił latarką. Były na niej odciski palców które mężczyzna szybko zdjął, a samą figurkę zabezpieczył w szczelnym woreczku. Nie znaleźliśmy w środku więcej tropów, więc wyszliśmy. Poczekaliśmy na przyjazd kolegów. W końcu przyjechali.

- Sprawdźcie to jezioro i zadzwoń – poinstruował Adama Patryk.

- Jasna sprawa – odparł i odszedł razem z płetwonurkami.

Pojechaliśmy do Nowego Jorku. Tym razem to ja prowadziłam. Patryk mógł sobie teraz odpocząć. Gdy zbliżaliśmy się do posterunku, usłyszałam dźwięk telefonu. Mężczyzna odebrał i włączył na głośnomówiący.

- Inspektor Patryk Montelli i inspektor Laura Pucha, kto mówi?

- Mike Lan. Byliście u mnie wczoraj.

- Tak. Przypomniałeś sobie coś? – zapytałam parząc na drogę.

- Tak... - zapadła cisza.

- Mike? – spytałam. – Jesteś tam?

- Mike? – powtórzył Patryk. – Jedziemy do niego – zarządził mój partner.

Morderca z wyższych sfer (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz