- Dzwoń do rodziców Johna i spytaj o jego ulubioną knajpę – rozkazałam partnerowi.
- Brushstroke na 30 Hudson Street.
- Jedziemy – rozkazałam.
Po niedługim czasie byliśmy na miejscu. Wbiegłam do środka i wzrokiem szukałam chłopaka. John siedział przy ladzie i pił piwo. Podeszłam do niego wściekła.
- Co ty sobie wyobrażasz? – zapytałam po angielsku.
Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany. Odstawił kufel.
- Co pani tu robi?
- Czemu wykradłeś się z domu przed drugą nad ranem?
- To chyba nie pani sprawa – odpyskował.
- Moja. Twoi rodzice się wystraszyli. Boją się o ciebie. Urządziłeś imprezę, po której została zabita twoja koleżanka, a później jeszcze kilka osób jej bliskich. Ty jesteś właścicielem domku. Może grozić ci niebezpieczeństwo, a ty ot tak sobie, wychodzisz!
- Niech pani nie krzyczy! – chłopak wstał. Patryk stanął obok.
- Słuchaj chłopaczku – zaczęłam – morderca miał cię na oku od kiedy wyszedłeś z domu. Mógł cię w każdej chwili zabić, ale chciał poczekać. Czemu, nie wiem. Masz szczęście, tyle tylko ci powiem Teraz albo grzecznie wrócisz do domu i pilnować twojego domu będą policjanci, albo jedziesz z nami na posterunek i zamkniemy cię w celi. Tam będziesz bezpieczny.
- Nie możecie tego zrobić.
- Oj bardzo się mylisz – odparłam. – Możemy i ja to zrobię, jeśli będziesz się opierał. Wybieraj.
- Jak to będzie wyglądać, jeśli prze domem będą stali policjanci?
- Nie będą w mundurach.
- I tak to będzie podejrzane – powiedział.
- Dość tego.
Lewą rękę nadal miałam nie bardzo sprawną, ale prawa była zdrowa. Złapałam go za lewą rękę i wykręciłam szybko na plecy. Chłopak zawył z bólu. Wyjęłam kajdanki i założyłam mu.
- Co pani robi?!
- Zabieramy cię na posterunek – odparłam i popchnęłam go ku wyjściu.
Chłopak szarpał się, a ja jedną ręką nie mogłam go utrzymać. Patryk przejął go ode mnie i wsadził do auta. Pojechaliśmy wszyscy na bazę. Zaprowadziłam chłopaka do naszego pokoju. Rozkułam go tam i kazałam mu usiąść.
- Nie możecie mnie zamknąć. Nie macie takiego prawa – uśmiechnął się.
- Mateusz, sprawdź proszę w bazie Johna Adlera.
- Już szukam – usiadł przy laptopie. – John Adler ma na koncie trzy mandaty o przekroczenie prędkości i jeden za złe parkowanie. Wszystkie pochodzą sprzed dwóch tygodni. Żadnego jeszcze nie zapłacił.
- No widzisz John. Teraz możemy wsadzić cię do celi za niezapłacone mandaty.
- Żartuje pani?
- Jestem jak najbardziej poważna. Mateusz zabierz go.
- Nie możecie – protestował, gdy policjant do niego podchodził.
Mężczyzna wyprowadził chłopaka z pokoju. Spojrzałam na komórkę. Było po czwartej. Usiadłam na kanapie i zamknęłam oczy.
- Spać mi się chcę – oznajmiłam.
- Wracamy do domu? – zapytał Patryk.
- Musimy rozwiązać tę sprawę – otworzyłam oczy. – To robi się coraz trudniejsze. Nie możemy znaleźć mordercy, a on ciągle jest na wolności i pewnie przygotowuje się do zabicia kolejnej osoby. Dobrze, że John przeżył.
- Miał szczęście.
- Tak – odparłam.
Mateusz wrócił do pomieszczenia. Zaczął ziewać i szybko zakrył usta dłonią.
- Jedź do domu – powiedział Patryk.
- Na pewno?
- Tak. My zaraz tez jedziemy.
- To do zobaczenia później – rzekł i wyszedł.
- My też się zbierajmy. Zdążymy jeszcze pospać jakieś trzy godziny – uśmiechnął się do mnie partner.
- Dobrze – odparłam.
Pojechaliśmy do domu mężczyzny. Weszliśmy do pokoju, a ja padłam na łóżko. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
Obudziłam się kilka godzin później. Nawet wcześniej nie odpięłam kabury z pistoletem. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Odsunęłam zasłony. Patryk przeciągnął się i obrócił na drugi bok. Przetarłam oczy. Słońce świeciło na niebie. Wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Było osiemnaście po dziesiątej. Zrobiła wielkie oczy.
- Patryk! Patryk! – podbiegłam do niego.
Mężczyzna otworzył oczy i zobaczył mnie. Usiadł i wystraszył się.
- Co się stało? – sięgnął do kabury.
- Jest prawie pół do jedenastej.
- Co? – wstał szybko i spojrzał na zegarek.
Zbiegliśmy na dół. Inspektor zamknął drzwi i pojechaliśmy szybko na posterunek. Wbiegłam po schodach na pierwsze piętro i wpadłam do pokoju. Patryk był tuż za mną. W środku stali Mateusz, Martin, Adam i komendant.
- No nareszcie – powiedział starszy mężczyzna.
- Przepraszamy, ale...
- Nieważne. Znaleźliście mordercę?
- Nie – odparł mój partner.
- W takim razie zabieram wam sprawę.
- Nie może pan – zaprotestowałam.
- Mogę i to zrobię – oświadczył.
- Nie zrobi pan tego. Znajdziemy go.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Norman.
- Kogo znajdziecie? – zapytał.
- Mordercę – wyjaśnił Adam.
- To ja mogę wam pomóc – zaproponował ochoczo.
- Dzięki, ale sobie poradzimy – odrzekłam.
- Chce pani, żebym odebrał wam sprawę?
- Nie, ale...
- Więc Norman od tej pory pracuje z wami. Jest współprowadzącym.
- Trzy osoby będą prowadzić tą sprawę? – spytał Mateusz.
- Oczywiście, że nie. Sprawę prowadzą teraz Patryk i Norman, a pani Laura słucha rozkazów – oznajmił komendant.
- Co?? -spytałam.
- Jeśli coś się nie podoba, to może pani w każdej chwili wrócić do Polski – powiedział.
- Chrzań się! – krzyknęłam po polsku i wyszłam z pokoju.
Komendant mnie nie zrozumiał, ale zespół tak. Patryk wybiegł za mną
![](https://img.wattpad.com/cover/111670475-288-k649391.jpg)
CZYTASZ
Morderca z wyższych sfer (zakończone)
Mystery / ThrillerLaura na co dzień zmaga się z trudnymi sprawami. Gdy zostaje wezwana do pomocy, nie wie, z czym przyjdzie jej się zmierzyć. Pierwsza śmierć to tylko początek... Najwyższe noty: #20 w thriller - 26.02.2018