Rozdział I

7.9K 265 48
                                    

Drzwi windy bezszelestnie otworzyły się. W progu pojawiły się beżowe szpilki a zaraz za nimi smukłe nogi. Zegar wybił ósmą. Była punktualna jak zawsze. 

- Witaj Saro. - Uśmiechnęła się . - Coś do szefa? 

 Blondynka bez słowa przekazała jej plik korespondencji po czym wróciła do swoich zajęć. Hest minęła ladę i ruszyła długim korytarzem przeglądając koperty. Po chwili pojawiły się przed nią czarne drzwi z polerowanego drewna. Były piękne, ale ich masywność zawsze sprawiała jej problem. Spokojnie weszła do biura.  Odsłoniła rolety. Nie znosiła półmroku. 

Odłożyła listy i ściągnęła płaszcz, stanęła przed lustrem przeglądając się. Poprawiła koszulę, dłońmi wygładziła spódnice, która w jej mniemaniu była o kilka centymetrów za długa. Spojrzała jeszcze raz i zmarszczyła brwi. Ta niewielka niedoskonałość, która pojawiła się na jej podbródku strasznie raziła ją w oczy. Westchnęła. Pewnym krokiem podeszła do biurka i usiadła na jego skraju krzyżując uda. Sięgnęła po pierwszą kopertę. Zaproszenie, faktury, list od wspólnika i znowu faktury.

Nagle ktoś chwycił za klamkę. Do pokoju wszedł ciemnowłosy mężczyzna. Nie zaszczycając jej spojrzeniem przemierzył całe pomieszczenie i skrył się za drzwiami swojego gabinetu.

- Dzień dobry szefie - szepnęła patrząc na zamykające się drzwi. - Ciebie też miło widzieć.

Natychmiast wstała by przygotować kawę. Gdy ekspres skończył swoją pracę, a taca była gotowa, przybrała swój najstaranniej wypracowany uśmiech. Podeszła do drzwi i zdecydowanie zapukała.

- Proszę - usłyszała stłumiony głos.

Mężczyzna stał twarzą do okna, trzymając jedną dłoń na szybie. Popielata koszula, którą miał na sobie, mocno opinała jego ramiona. 

- Przyniosłam kawę . - Postawiła tacę na barku. - Życzy Pan sobie coś jeszcze?

Mężczyzna obrócił się chowając dłonie w kieszenie. Spojrzał na kobietę i coś zmieniło się w wyrazie jego twarzy. Nie spodobało jej się to.

 - Witaj. - Jego głos był zabarwiony nutą przeprosin. - Kawa wystarczy. -  Wzruszył ramionami i mało dyskretnie spojrzał na tacę.

- Ach tak. - Sięgnęła po koperty. - Przyniosłam faktury i list od Pana Southa. Dostał Pan również zaproszenie na bal charytatywny.

- Wyrzuć - przerwał jej.

- Ale ... 

 - Albo wiesz co, weź je sobie. Zabawisz się. Należy ci się. - Machnął dłonią.

Bez słowa wysunęła zaproszenie z kremowej koperty. Spojrzała na wykaligrafowane tłoczenie. Thomas William Hiddleston .

- Dziękuję Panu - mruknęła, po czym jeszcze raz spojrzała na szefa. Koszula idealnie podkreślała jego niebieskawe oczy.

- To wszystko? - Otrząsnęła się.

- Tak - odparł uśmiechając się w ten specyficzny dla niego sposób. - Możesz odejść Helen.

Szybko odwróciła się i chwyciła za klamkę.

- Hester. - Poprawiła go chłodno. - Mam na imię Hester. 

* * *

 Siedząc za biurkiem rozmyślała czy zrobiła wszystko z powierzonych jej obowiązków. Ten dzień ciągnął się w nieskończoność. Była już zmęczona a myśli krążyły wokół gorącej kąpieli. Oczyma wyobraźni widziała jak jej stopy wysuwają się ze szpilek, spódnica i koszula lądują na białych kafelkach. Słyszała szum lejącej się wody a słodka woń olejku drażniła jej podniebienie.

Zmarzniętą stopą sprawdziła wodę. Wiedziała, że gdy przyzwyczai się do jej temperatury będzie mogła napełnić całą wannę. Gdy zanurzyła się w pachnącej wodzie poczuła ulgę. Nie lubiła kąpieli z pianą. Nie mogła wtedy podziwiać swojego ciała. Choć widziała w sobie mnóstwo niedoskonałości to wanna w jakiś magiczny sposób niwelowała to wszystko. Nagle piersi miały pożądany rozmiar a uda były smukłe i gładkie.

Czuła jak ciepłe dłonie zaczynają masować spięte ramiona. Z każdą minutą były coraz bardziej zdecydowane, a gdy nieoczekiwanie chwyciły ją za piersi, szeroko otworzyła oczy.

Ponosi mnie wyobraźnia, pomyślała.

Nagle z biura wyszedł Tom. W tym samym momencie przyłapała się na przygryzaniu wargi. Szybko poprawiła się.

- Idę na obiad z klientem - oznajmił Hiddleston zakładając marynarkę - Głodna?

Zaskoczył ją. Pracuje tu od 4 lat i nigdy nie usłyszała nic podobnego.

- Nie - uśmiechnęła się zakładając kosmyk rudych włosów za ucho.

 - Więc - nachylił się nad jej biurkiem - Nie zjadaj szminki. To niezdrowe. - W jego głosie było słychać rozbawienie.

Chwycił z półmiska miętówkę i wyszedł.
Natychmiast sięgnęła po szminkę by zakryć ślady "głodu".

Hiddleston Company  [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz