Rozdział XXIX

2.4K 145 7
                                        


Przez krótki moment czuła się wspaniale. 

Alec złapał ją ciasno w swoje ramiona i przyciągnął do siebie.  Oparła się o jego gorącą klatkę piersiową i dała porwać do tańca przy akompaniamencie delikatnych smyczków. Świat przez moment wirował bez nich, pozwalając na chwilę zapomnienia. Nie trwało to długo, bo gdy Hester dostrzegła pierwszych gapiów, jej policzki momentalnie zaróżowiły się. Czuła jak cała pąsowieje od szeptów gości. 

- Bądź tu ze mną - szepnął Alec. - A nie dla nich. 

Kobieta zamknęła mocno powieki i odetchnęła głęboko. Jego koszula pachniała miętą i szampanem, którego przed chwilą próbowali. Pozwoliła, by chłopak nadal ją prowadził, ciesząc się wspólnie spędzoną chwilą. Podniosła na chwilę głowę by spojrzeć Alecowi w oczy, ale on patrzył gdzieś w dal. Obejrzała się i dostrzegła, że w drzwiach stoi Tom. Ubrany w białą koszulę, ciemnoniebieską kamizelkę i krawat w tym samym kolorze, prezentował się niezwykle schludnie. Hester uciekła wzrokiem czując jak jej serce zamiera. Przychodząc tu była pewna swoich zamiarów, ale teraz...

Muzyka ucichła a Alec niechętnie zatrzymał się. Posłał jej przeciągły uśmiech i znowu chwycił za dłoń. Czuła, że chłopak wie, co chodzi jej po głowie, ale dla dobra ich obojga nie poruszał tego tematu. 

Na sali ponownie pojawił się Pan February, a Alec został poproszony o zabranie głosu. Pociągnął ją za sobą, ale odmówiła. Potrzebowała chwili wytchnienia nim bankiet zacznie się na dobre. Alec dołączył do ojca, a ona opuściła salę najdyskretniej jak się dało.  Przeszła do końca korytarza i zatrzymała się. Wcisnęła klawisz przywołujący windę i szybko do niej wskoczyła. Przez chwilę przyglądała się sobie w błyszczącym lustrze i nie wierzyła własnym oczom. 

Gdzie podziała się, zbierana przez tak długi czas, odwaga? 

Wybrała parter. Trybiki windy zaszumiały cicho a gdy drzwi rozsunęły się, nie potrafiła wysiąść. 

Oparty o ścianę czekał tuż przy windzie. Jego pierś falowała gwałtownie, więc domyśliła się, że znowu gonił ją schodami. Przestąpił z nogi na nogę i westchnął głośno. Wiedziała, że szykuje się, żeby coś powiedzieć, ale nie była jeszcze na to gotowa. Szybko nacisnęła guzik, a on pozwolił, by drzwi windy znowu się zamknęły. 

Co ty wyprawiasz, Tom? 

Jej myśli szalały jak po wypiciu zbyt dużej ilości kawy. W mgnieniu oka zrozumiała, że to był błąd. Błędem było rozpoczęcie tego romansu i błędem jest ciągnięcie go dalej. Wyprostowała się i zacisnęła pięści. Winda zatrzymała się, a ona była gotowa. Drzwi rozsunęły się i z bólem dostrzegła, że tym razem na nią nie czeka. Wysiadła ostrożnie, rozglądając się, ale Thomasa nigdzie było. Wróciła na salę, gdzie bankiet trwał w najlepsze. W tłumie ludzi nie mogła dostrzec  Hiddlestona ani Viktorii. Alec rozmawiał z ojcem i starszą kobietą, która w mało subtelny sposób zabiegała o względy Pana February. 

W torebce zawibrował telefon. W małej kopertówce, nie mieściło się za wiele, więc szybko go znalazła. Na wyświetlaczu pojawiła się jedna zwięzła wiadomość, na widok której ugięły się pod nią kolana. 

"Spieprzyłem. Przepraszam."

Hiddleston Company  [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz