Rozdział XXXI

3.5K 167 12
                                    

Za oknem mijał go rozmazany obraz latarni. Kałuże na chodniku rozlewały się pod nogami spacerujących Brytyjczyków. Mimo wszystko tęsknił za tym chłodem i nieustającą mgłą. 

Jak mantrę, odtwarzał w głowie długą podróż samolotem. Jaki był zaskoczony, gdy dowiedział się, że Hester wymieniła bilet na inną klasę, byle by nie musieć przebywać z nim w jednym przedziale. Równie dobrze, mogła odlecieć innym samolotem. Czuł się jak głupiec. A mimo to nie mógł przestać cieszyć się na myśl o tych wszystkich miłych rzeczach, które udało im się przeżyć. 

Od razu przypomniał sobie jedną z tych lekcji, gdzie nauczycielka poruszała temat miłości.  Pytała wtedy: "Gdybyście wiedzieli, że miłość okaże się ulotną chwilą szczęścia i będziecie później cierpieć, zdecydowalibyście się na nią dla tych kilku dobrych wspomnień?".

Zawsze był niepoprawnym romantykiem, ale wtedy nie zdecydowałby się na ból w zamian za kilka ciepłych wspomnień. Ale gdy żyje się co raz dłużej, a świat wcale tak chętnie nie rozdaje szczęścia, odpowiedź na to pytanie jest łatwiejsza niż się zdaje. 

Taksówkarz zatrzymał się pod wyznaczonym adresem. Tom szybko załatwił formalności i nim się obejrzał, leżał w swoim łóżku. Ależ ono było wygodne! Po tak długim czasie spania w hotelowych betach, własna pościel wydawała się niemal afrodyzjakiem. Nawet nie zdążył wypakować najpotrzebniejszych rzeczy, gdy na stałe przyległ do puchowej poduszki. 


* * *

Poranek okazał się mniej łaskawy niż zeszły wieczór. Jak przez mgłę pamiętał sny, w których ciągle nawiedzała go Hester o swoim lodowatym spojrzeniu. Mimo to, w głębi serca czuł nieuzasadniony spokój. W jego głowie pojawiła się irracjonalna myśl, że skoro już nie są na służbowym wyjeździe to wszystkie drzwi stoją przed nim otworem. Zwłaszcza te, w których stała szansa pogodzenia się z Hest. To wszystko pozwoliło mu choć na chwilę odetchnąć i szybko przygotować się do pracy. 

Wchodząc do budynku, dobry humor go nie opuszczał. Miał przygotowaną przemowę i nawet kupił żółtego tulipana. Śmiejąc się sam do siebie, wspominał, jak przy pierwszej wizycie w kwiaciarni, krępa pani za ladą uświadomiła go, że żółte kwiaty to znak zdrady... Nie mógł zrozumieć dlaczego Hester akurat umiłowała takie. Ironia losu. 

Gdy dotarł do windy, przeszedł go dziwny dreszcz. Obejrzał się przez ramię i wtedy zrozumiał skąd to dziwne wrażenie. Pół hallu gapiło się na niego, zaś pozostali mało dyskretnie rzucali między sobą komentarze na jego temat. Patrząc wprost na nich, poczekał, aż drzwi windy zamkną się, a gdy w końcu stracił ich z oczu, niemal warknął. Zacisnął zęby i nucąc przypadkową piosenkę, starał się uspokoić. Dzwonek znowu zadzwonił, a on stanął oko w oko z pustym korytarzem. Za ladą nie było Nicol, co w zasadzie nie było niczym szokującym, ale tu na prawdę nie było ani żywej duszy. Pośpiesznym krokiem ruszył w stronę ogromnych drzwi i nacisnął na klamkę.

Jej również nie było. Fotel Hester stał nienaruszony, z jej małą poduszką, wsunięty niemal pod samo biurko. Zrezygnowany podszedł bliżej. Nie wiedząc czemu dotknął czule blatu, w miejscu w którym zazwyczaj siedziała i przeglądała korespondencję. Jej zwyczaje bawiły go bardzo, ale teraz czuł się dziwnie pusty. Pusty... Z przerażeniem jeszcze raz spojrzał na blat. Pusty. Cholernie pusty. Brak kubka, piórnika, ramki ze zdjęciem. Nie myśląc wiele rzucił się w stronę swojego gabinetu. Otworzył drzwi i z przerażeniem stwierdził, że na jego laptopie, leży wypowiedzenie Hester Lapwing.


* * *


Powrót do domu okazał się katorgą. Udając dobrego szefa i ukrywając fakt, że cokolwiek jest nie tak, cały dzień spędził w biurze, ani na chwilę z niego nie wychodząc. Gdy tylko wybiła czwarta godzina, zawinął się stamtąd szybciej, niż przyszedł. Czuł ziejącą pustkę i jeszcze gorszą bezradność. Opierając się o wyspę w kuchni, słuchał jak ekspres do kawy brzęczy przyjemnie, szykując dla niego małą przyjemność. Nie potrafił przestać rozmyślać nad rezygnacją Hester. Jednak z drugiej strony, czego się spodziewał? Od tak wrócą i będą pracować jak gdyby nigdy nic? Będzie mu przypominać o spotkaniach i bankietach? Banał.

W mieszkaniu rozbrzmiał piskliwy dzwonek. Tom go nie znosił, ale gospodyni twierdziła, że to konieczne. Zawsze powtarzała, że takiego dzwonka nie da się nie usłyszeć, nie ważne jakimi obowiązkami byłaby pochłonięta. On jednak nie był niczym zajęty, więc postanowił otworzyć. Nim zdążył dojść do drzwi, ponownie usłyszał nieprzyjemny jazgot. Szybko chwycił za klamkę i mało nie krzyknął. 

Stała na progu, ubrana w dziwny uniform, który kompletnie nie pasował do jej małego ciałka. Wyglądała w nim nieporadnie i zdecydowanie tak się czuła. Patrzyła na niego tak... zwyczajnie. W jej twarzy nie dostrzegł niczego co pozwoliłoby mu ocenić, po co przyszła. Uśmiechnęła się dosyć sztucznie, nabrała powietrza i rzuciła: 

- Czy zdarzyło się kiedyś Panu zatrzasnąć klucze od domu?

Thomas patrzył na Hester oniemiały, nie mając pojęcia co się dzieje.

- A może zarysować cudze auto? - Machnęła ręką, udając, że przejeżdża kluczykiem po czyimś samochodzie. 

- Co do cholery? - W tym momencie zauważył na jej piersi logo jakiejś firmy ubezpieczeniowej - To twoja nowa praca? 

Spojrzała na niego przeciągle, starając się nie wyjść z roli. Oblizała delikatnie usta i po chwili zawahania, położyła dłoń na jego klatce piersiowej. 

- A złamać komuś serce? 

Hiddleston stał jak marmurowy posąg. Po głowie kotłowało mu się milion myśli, ale na żadnej z nich nie mógł się skupić. Przez chwilę sądził, że to sen. Kolejny z tych, w którym jego mózg  podsuwał komiczne obrazy i nadzieję, że Hester mu wybaczyła. Ale tym razem było inaczej. Jej twarz była pogrążona w stoickim spokoju. Mimo to lekko uśmiechała się i patrzyła prosto w jego oczy.  

- Tym razem - mruknęła. - Też nie będę niczego wyjaśniać. - Dłonią przesunęła wzdłuż jego  ramienia i łokcia, po czym chwyciła go za rękę. - Zaznaczę tylko, że tym razem nie jesteśmy szefem i asystentką.

W tej sekundzie Tom uzmysłowił sobie, że wstrzymuje oddech. Chciał coś powiedzieć, warga mu zadrżała, ale nie wydobył z siebie ani słowa. Potrząsnął głową, wyrzucając z niej wszelkie obawy i podszedł do niej na odległość kilku centymetrów. Pogładził jej delikatny policzek, a gdy pojawił się na nim rumieniec, porwał ją w swoje ramiona, tym razem pewny, że ta "chwila szczęście" będzie dla nich trwać wiecznie. 



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dziękuję wszystkim, którzy trwali ze mną przy tworzeniu tej historii. To wszystko jest dla was.

Mam nadzieję, że polubiliście Hester i Toma.

Mr. Ivar


Hiddleston Company  [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz