Rozdział XXIV

2.6K 154 5
                                    


 Łzy i morska bryza okazały się toksycznym połączeniem. Gardło paliło niemiłosiernie, co rusz dławiąc się szlochem. Hest nie potrafiła zebrać myśli. Jak w kalejdoskopie widziała urywki zeszłej nocy, śmiech Wiktorii i niebieski oczy Thomasa. Wiatr rozwiewał jej włosy, które nieustannie przyklejały się do mokrej twarzy. Była wstrząśnięta tą całą sytuacją. Jak mogła się nie domyślić? Z każdą minutą zalewała ją co raz większa fala zażenowania. Nie miała pojęcia co zrobić. 

Tuż obok niej przebiegała para. Hester słyszała jak nabijają się z jej głupoty, ale już po chwili zrozumiała, że to nie możliwe, bo język, którym się posługiwali brzmiał wyjątkowo obco. Kobieta o czarnych, gęstych lokach przystanęła na sekundę, ale gdy Hester spojrzała na nią, ta tylko kiwnęła wyrozumiale głową i pobiegła za towarzyszem. 

Nadal klęcząc wytarła twarz w przedramię. Miała wrażenie, że burczy jej w uszach. Odgarnęła do tyłu włosy i głęboko zaciągnęła się słonym powietrzem. Udało się jej opanować szloch, ale na jego miejscu pojawił się gniew. Zaczęła krzyczeć, choć wiedziała, że nie przyniesie to upragnionej ulgi. Nagle jej ramiona oplotło coś miękkiego. Drgnęła zaskoczona, a gdy się obróciła zobaczyła niebieskie oczy. Ściągnięte brwi i usta, mówiły nazbyt wiele. Gdy zrozumiała, że otula ją swoją koszulą, do jej oczu znowu napłynęły łzy. Nie pozwolił jej na kolejną chwilę słabości, pociągnął ją do góry i mocno przytulił. Jego skóra była bardzo rozgrzana, choć może to ona była tak zmarznięta od ciągłego płaczu. 

- Alec...

Uciszył ją skinieniem głowy. Nie czekając na jej pozwolenie chwycił ją za rękę i poprowadził do quada, którym przyjechał. Przylgnęła mocno do jego pleców, a on gwałtownie ruszył. W każdym jego spiętym mięśniu wyczuwała gniew, a to paradoksalnie pozwoliło jej się uspokoić na dobre. Droga nie trwała długo, ale cisza między nimi była nie do zniesienia. Bała się, że Alec myśli o niej w bardzo niepochlebny sposób i już znacznie łatwiej było by jej, gdyby powiedział to w prost, niż milczał jak zaklęty.  Gdy dojechali na miejsce, okazało się Wiktoria i Tom czekają na nich na tarasie. Hester skurczyła się w sobie i z całych sił starała nie patrzeć na tą dwójkę. Brunet zahamował ostro, wzbijając w górę piach. Nie czekając na kobietę, zeskoczył z maszyny i ruszył w stronę schodków. 



* * * 


Gdy tylko zobaczył guada Aleca, wiedział, że na pewno jest z nim. Zerwał się z plastikowego krzesła i zrobił kilka kroków do przodu, ale drogę natychmiast zagrodził mu Alec. Młody zmierzył go od góry do dołu, mimo, że był od niego wyższy tylko o kilka centymetrów. Tom czuł jego gniew, ale nie spodziewał się takiego spokoju w jego głosie. 

- Jesteś cholernym dupkiem, Hiddleston. 

Tom spojrzał za niego. Hester patrzyła na nich niepewnie, choć głównie skupiała się na plecach bruneta. 

- Słyszysz?!- warknął młodzieniec.  

Tom popatrzył mu prosto w oczy i nie myśląc długo, rzucił: 

- Możesz już spadać, rycerzu na białym koniu. 

Teraz wszystko potoczyło się błyskawicznie. Alec zmarszczył brwi, uśmiechnął się zawadiacko i wyprowadził jeden celny cios. Thomas zatoczył się do tyłu lądując na stoliku. Wiktoria i Hester krzyknęły wystraszone, ale Alec ani myślał przestać. Podniósł przeciwnika, a gdy próbował zamachnąć się drugi raz silna dłoń złapała go za ramię. 

- Nie obchodzi mnie, co jest powodem całej tej intrygi! - Ryknął Osinski. - Ale buźka Toma ma być w nienagannym stanie. - Puścił chłopaka i schował się w cieniu budynku. 


Hiddleston Company  [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz