Rozdział 26

910 68 5
                                    

Jimin szedł przez korytarz. Miał minę zbitego psa. Po wczorajszym zajściu, poczuł się winny i chujem. Zdał sobie sprawę, jak bardzo źle robił. Zamierzał też odejść z gangu, ale to nie będzie prosta sprawa.
SeoHyun akurat go szukała. Gdy tylko go zobaczyła, zaczęła biec w jego stronę.
- PARK!!! - krzyknęła do niego.
Chłopak natychmiast spojrzał na nią. Zobaczywszy ją z wrogim wyrazem twarzy, zamarł od razu. Podejrzewał co się za chwilę wydarzy.
Dziewczyna stanęła przed nim. Musiała na niego patrzeć z dołu, ponieważ był wyższy od niej o głowę. Położyła ręce na biodrach.
- Yuri mi wszystko powiedziała. Co ty sobie wtedy myślałeś?! Że ją otumanisz tym świństwem i przelecisz? Jak ty w ogóle mogłeś?! Nie takiego Jimin'a znałam!
Chłopak próbował jakoś uspokoić SeoHyun. Kiedy dała mu prawo do głosu, zaczął:
- SeoHyun... Ja ci wszystko mogę wyjaśnić... Bo... Ja tylko chciałem...
- Dobra, lepiej nic nie mów, bo te twoje usprawiedliwienie już nie ma sensu. Ja cię tylko ostrzegam Park... Popełniłam błąd zapoznając cię z moją najlepszą przyjaciółką... Dlatego trzymaj się od niej z daleka. Bo inaczej osobiście urwę ci jaja.
Spojrzała jeszcze na niego gniewnie i odeszła.
Jimin zamknął oczy i odetchnął głęboko. Spuścił głowę, a wyrzuty sumienia znowu do niego przemawiały.
- Lepiej późno niż wcale... Ale ja jestem dupkiem! - uderzył ręką o szafkę. - Ile ja dziewczyn skrzywdziłem... I to wszystko przez ten gang... Mam już dość...


Seokjin właśnie szedł do szkoły. Nie spieszył się jakoś specjalnie. Był przygnębiony i najchętniej rzuciłby wszystko. Planował porozmawiać z Yuri jeszcze raz, ale wiedział, że nie będzie to miało sensu. Dziewczyna go nienawidzi i nie chce znać. Czy był jeszcze jakikolwiek sens na odbudowanie relacji?
Wchodząc już na teren szkoły, jego uwagę przykuła jakaś postać, która siedziała pod drzewem. Bez zastanowienia tam podszedł. Jego oczom ukazał się chłopak z dużą ilością jakichś tabletek w ręku.
- Jimin, co ty robisz kretynie?! - podbiegł do niego i wtrącił tabletki z ręki. Chłopak był lekko otumaniony, ponieważ większą część już zażył.
- Bo ja t-to... B-bo w-iesz... - próbował coś powiedzieć, jednak trudno było mówić wyraźnie.
- Matko, czy ty zawsze musisz być takim idiotą?! - wyciągnął telefon i zadzwonił po pogotowie.
Gdy już to zrobił, zaczął klepać chłopaka po policzkach, aby ten nie odpływał.
- Jesteś kretynem Park! Skończonym kretynem i idiotą!
- W-weź p-rzeustań... N-nie ch-chcę być r-rautowany... N-nie za-zasługuję...
- Z tym się zgodzę, ale jak już cię tutaj znalazłem, to nie chciałem mieć cię na sumieniu ty idioto!
Chwilę jeszcze próbował rozbudzić Jimin'a, dopóki nie przyjechała karetka. Zabrali go do szpitala, a Seokjin jedynie na to wszystko patrzył. Zaczął nerwowo tupać nogą.
- On się serio chciał zabić... Nie wiem czy to wyrzuty sumienia, czy sprawa gangu, ale nie chcę tak tego zostawić.
Chwilę jeszcze tak stał, po czym pobiegł do szkoły i zniknął za jej drzwiami...

Bad Boy. Trouble [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz