Rozdział 35

900 67 12
                                    

Rozległ się huk. Przerażony pisk Yuri... Potem... Nastała cisza. Coś zaczęło spływać na ziemię. Jin zszokowany i przerażony spojrzał w dół. Krew. Kałuża czerwonej cieczy. Poczuł, że coś na niego spada. Pod ciężarem, upadł na ziemię. Klęczał, a w ramionach miał martwe ciało Kidoh'a. Oddychał ciężko. Oczy miał szeroko otwarte. Nie wierzył co się właśnie stało. Powoli podniósł wzrok. Nad nim stał Hoseok z pistoletem w dłoni. Chłopak patrzył na niego. Jego niedowierzanie wzrosło bardziej. Hoseok cały się trząsł. Ręce dygotały mu jak galareta. Rzucił broń na ziemię, a twarz zakrył dłońmi. Klęknął na ziemi naprzeciw Jinowi i zaczął szlochać.
- Co ja zrobiłem? CO JA ZROBIŁEM?! - wykrzyczał. Nie wiedział jakie emocje w nim dominują. Smutek, strach czy wyrzuty sumienia. Był jednym słowem przerażony.
Seokjin patrzył na przyjaciela. Nie wiedział co powiedzieć. Spojrzał jeszcze na martwe ciało Kidoh'a. Obrócił je tak, aby widzieć jego twarz. Oczy chłopaka były otwarte, ale bez życia. Z ust lał się strumyczek krwi. Jin szybko wstał, porzucając ciało. Podszedł do przyjaciela i złapał go za ramię. Hoseok był od niego młodszy, a Seokjin z nich wszystkich musiał zachować zimną krew w obecnej sytuacji. Musiał się opanować. Musiał wspierać przyjaciela.
- Hoseok... Spokojnie... Uratowałeś mnie... To było w obronie... Nie obwiniaj się...
- Łatwo ci mówić... To nie ty zabiłeś człowieka - wyszlochał. Dalej był przerażony.
- A pomyśl, ile Kidoh zabił ludzi. Ty tylko chciałeś mnie uratować, co zresztą ci się udało. Dziękuję...
Hoseok odkrył twarz. Otarł zapłakane oczy wierzchem dłoni.
- Myślisz, że mnie za to zamkną?
- Nie ma takiej opcji... Obiecuję, że nie trafisz za kratki.
Hoseok z pomocą Jin'a wstał. Popatrzył na starszego. Widział w jego oczach strach, a mimo to starał się go nie okazywać. Poklepał go w ramię.
- Dzięki stary...
- Nie... To ja dziękuję... Gdyby nie ty, to ja bym tu leżał, a nie Kidoh.
Hoseok lekko się uśmiechnął. Nagle usłyszał cichy szloch. Była to Yuri.
- Idź do niej... Ja pozbędę się broni - powiedział Hoseok i odszedł od Jin'a.
Starszy szybko podbiegł do dziewczyny. Kucnął przy niej i oparł ręce na jej kolanach.
- Yuri! Już wszystko w porządku. Jesteś już bezpieczna, spokojnie.
Yuri spojrzała na niego, lekko podnosząc głowę. Oczy miała całe czerwone od płaczu.
- Jin... J-ja... - zaczęła, ale nie miała siły mówić. Narkotyk dalej działał. Przez to świństwo strasznie osłabiło jej organizm.
Jin wstał i zaczął rozwiązywać sznury z jej rąk.
- Już spokojnie, nic nie mów.
Po rozwiązaniu rąk, zajął się sznurami na jej nogach. Wierzchem dłoni otarł jej policzki. Serce go bolało na widok dziewczyny, która została skrzywdzona między innymi przez niego. Miał wyrzuty sumienia. Wiedział, że słono za to zapłaci. Jednak ważniejsza jest teraz Yuri.
Wziął ją na ręce jak do ślubu i zaczął iść w stronę drzwi. Jej głowa spoczywała na jego torsie, a ręce swobodnie wisiały.
Hoseok dogonił go, gdy ten miał już opuszczać budynek.
- A co z ciałem Kidoh'a? - zapytał.
- Później się tym zajmę. Teraz ważniejsza jest Yuri.
Kiedy Jin wyszedł na zewnątrz, oślepiły go czerwono-niebieskie światła. Przymrużył lekko oczy.
Cały magazyn otoczony był radiowozami. Niedaleko stała karetka, a obok niej białe auto, które musiało należeć do rodziców Yuri, którzy stali przy jednym z radiowozów. Za nimi stali Tae z SeoHyun. Do Jin'a podszedł jeden z policjantów. Spojrzał na dziewczynę.
- Co z nią? - zapytał.
- Wstrzyknięto jej narkotyk i ledwo kontaktuje. Jej stan jest ciężki, błagam ratujcie ją!
Policjant kiwnął głową na jednego z ratowników, aby podszedł. Zabrał Yuri i pojechał z nią do szpitala. Jin obserwował, jak karetka z dziewczyną odjeżdża. Nagle poczuł mocny uścisk na ramieniu. Odwrócił się i ujrzał ojca Yuri.
- Co zrobiłeś mojej córce?!
Jin spuścił głowę i nie patrzył na swojego rozmówcę.
- Uratowałem ją...
Ojciec Yuri był lekko zmieszany. Nie wiedział co powiedzieć. Nie rozumiał całej tej sytuacji.
- Ale... Jak?! Co jej się w ogóle stało?! Oczekuje wyjaśnień!
- Dowiecie się państwo wszystkiego, jak sprawa zostanie już wyjaśniona. Teraz zabieram chłopaka na przesłuchanie. Poinformuję państwa, kiedy wszystko zostanie wyjaśnione - powiedział ten sam policjant, który podszedł do nich i skuł Jin'a kajdankami.
Złapał go mocno za ramię i poprowadził w stronę radiowozu. Chłopak nawet nie protestował, ani się nie wyrywał. Wiedział, że nie ma to sensu. Wsiadając do samochodu, spojrzał na Taehyung'a. Chłopak patrzył na niego smutnym wzrokiem. Widząc kumpla w kajdankach spuścił ją. Jin posmutniał bardziej. Wsiadł już do samochodu. Przez szybę zobaczył jak SeoHyun zapłakana, przytula się do Tae. Nie dziwił się jej. Martwiła się o przyjaciółkę i szukała pocieszenia. Spuścił głowę i patrzył na swoje ręce skute kajdankami. Radiowóz odjechał z piskiem opon. Jin poczuł, jak jedna samotna łza, spływa mu po policzku...

Bad Boy. Trouble [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz