Daryl zaciągnął mężczyznę do środka. Przeszedł mnie dreszcz. Wiedziałam, że potrafi zrobić dużo dla osób, na których mu zależy. Ale torturowanie było dla mnie nowością. Nie byłam pewna, czy podoba mi się ta jego strona.
Usiedliśmy na trawie. Tara, Jesus i Gabriel dołączyli do nas zostawiając Andy'ego i gościa którego uratowaliśmy w samochodzie. Szybko opowiedzieliśmy im, co się stało. Duchowny spojrzał w stronę budynku. Wiedziałam, że bardzo ciężko mu się pogodzić z takim obrotem sprawy. Tak naprawdę to chyba nikomu nie było łatwo.
Minęło sporo czasu zanim Daryl wrócił z odpowiedzią. W międzyczasie Rosita, ja i Abraham opróżnialiśmy ich zbrojownię. Było tego sporo i z pewnością wszystko nam się przyda. W pewnym momencie usłyszałam krzyk. Skuliłam się i zerknęłam na Abrahama. Ten też nie wyglądał na opanowanego tak jak zwykle. Szybko się otrząsnęliśmy i wróciliśmy do pakowania broni.
- Nic nie chce powiedzieć. - Dary wyszedł do nas. Wytarł ręce w jakąś chustę, którą odrzucił na ziemię. - Potrzebowałbym więcej czasu.
- Nie mamy czasu. Musimy je znaleźć! - Glenn zaczął krzyczeć.
- Nie wiemy w którą stronę mamy iść. Jesus, słyszałeś o innych budynkach Negana? -zapytałam.
- Nie. Dostawy robiliśmy tutaj.
- Ej, spójrzcie. - Tara wskazała na coś palcem.
Ponad drzewami unosił się dym. Było go za dużo, żeby pochodził ze zwykłego ogniska. To musiało wylatywać z jakiegoś budynku. Wyglądało na to, że jest w miarę blisko i kobieta z krótkofalówki mogła tam zabrać Maggie i Carol.
- Szybciej będzie iść przez las niż krążyć. - zauważył Abraham. - I może nam to dać element zaskoczenia.
- Daryl, pójdź po naszego więźnia.
Całą grupą ruszyliśmy w stronę naszego jedynego tropu. Wszyscy byliśmy uzbrojeni i gotowi do ataku. Uważnie rozglądałam się po lecie, kiedy przedzieraliśmy się przez krzaki. Szłam tuż za Darylem, obok Heatha, który wyglądał na lekko przerażonego.
- Jak się trzymasz? - zapytałam.
- Średnio. Zazwyczaj inaczej spędzałem czas poza Alexandrią. Ale chcę pomóc.
Kiwnęłam mu głową w odpowiedzi i skupiłam się znowu na drodze. Las był gęsty i ciężko było wypatrzeć szwendaczy, którzy od czasu do czasu zbliżali się w naszą stronę. Sprawnie się ich pozbywaliśmy. Abraham używał maczety, którą bardzo dobrze się posługiwał. Nie mieliśmy większych problemów po drodze.
Zatrzymaliśmy się przy krzakach na skraju lasu. Rosita i Heath pilnowali naszych pleców. Przed nami stał zniszczony budynek. Kiedyś to musiał być jakiś magazyn albo fabryka. Za ogrodzeniem dostrzegliśmy trójkę ludzi z bronią, patrolowali teren.
- Mogłabym ich stąd trafić. - powiedziałam. Na plecach miałam snajperkę zabraną z magazynu Negana.
- Jesteś pewna, że dasz radę? - Rick spojrzał mi w oczy.
- Tak. - znałam swoje możliwości. Trochę wyszłam z wprawy, ale byłam pewna siebie.
Rick i reszta ruszyli w stronę płotu. Ja tymczasem rozłożyłam się wygodnie i sprawdziłam, czy jestem stabilna. Dużo od tego zależało. Zostali ze mną Jesus i Tara. Mężczyzna usiadł obok mnie i przyglądał się temu, co robię. Trochę się krępowałam, ale nie dałam tego po sobie poznać.
Na znak Ricka zaczęłam strzelać. Pomiędzy jednym a drugim wystrzałem następowała przerwa. Chciałam wycelować precyzyjnie i trafić w sam środek głowy. Nie byli nam potrzebni szwendacze do tego wszystkiego.
CZYTASZ
Flowers for a Ghost ( Daryl Dixon x Freya)
Fiksi Penggemar- Nie śmiej się ze mnie. - prychnęłam. - O co mu chodziło? - Tak sprawdzamy, czy ktoś się nadaje. - Do czego? - Do życia w tym świecie. Moje pierwsze opowiadanie o Walking Dead. Pomysł pojawił mi się w głowie w czasie pracy. Zaczęłam pisać i główna...