Kilka dni później Daryl i Rick planowali wybrać się na poszukiwanie zapasów. Strasznie się denerwowałam z tego powodu. Miałam złe przeczucia, chociaż nie były one niczym usprawiedliwione. Ian i jego towarzysze byli martwi. Ze szwendaczami radziliśmy sobie naprawdę dobrze. Ta dwójka wyjeżdżała już kilka razy i zawsze wracali cali i zdrowi. Ale teraz było inaczej. To był pierwszy raz od tego wszystkiego. I chyba bałam się zostać sama. Dziwiło mnie, jak bardzo się zmieniłam. Nie powinno to tak na mnie działać. Byłam policjantką przez wiele lat, radziłam sobie z wieloma groźnymi ludźmi, wielokrotnie moje życie było zagrożone. Nawet kiedy po apokalipsie wędrowałam sama, nie czułam takiego niepokoju. Chociaż wtedy chyba nie dopuszczałam do siebie takich rzeczy, za bardzo skupiałam się na przeżyciu.
Odprowadziłam Daryla do bramy. Mężczyzna mocno mnie przytulił.
- Uważaj na siebie, dobrze?
- Jasne. Znasz mnie przecież. - zaśmiał się w odpowiedzi
- Mówię poważnie.
- Freya, co jest? - Daryl pogłaskał mnie po policzku. Dotknęłam jego dłoni.
- Po prostu nie chcę żeby coś ci się stało. - odpowiedziałam patrząc mu prosto w błękitne oczy.
- Wrócę cały i zdrowy. Obiecuję. - pocałował mnie w czoło.
Wycofałam się, kiedy Daryl i Rick wsiedli do samochodu. Odczekałam aż brama się za nami zamknie. Objęłam się ramionami i powoli ruszyłam w stronę osiedla. Miałam zastąpić Carla w opiece nad Judith. Sasha postanowiła do mnie dołączyć. Razem zabrałyśmy małą za dom. Rozłożyłyśmy koc i zabawki. Zapowiadało się naprawdę nie najgorsze popołudnie.
- Jak się czujesz? -zapytała kobieta.
- Sama nie wiem... dziwnie. Jak spędziłaś wczorajszy wieczór?
- Miałam wartę, rozmawiałam trochę z Abrahamem... - nie dało się nie zauważyć,że Sasha lekko się zarumieniła na wzmiankę o mężczyźnie. Uśmiechnęłam się do niej.
- No proszę. Chcesz mi o czymś opowiedzieć? - zaśmiałam się.
Posadziłam sobie Judith na kolanach i podałam jej ulubionego misia. Dziewczynka zaśmiała się i mocno go przytuliła. Nasz mały aniołek. Jej widok wszystkim nam poprawiał humor. Daryl też za nią przepadał. Może w innych okolicznościach moglibyśmy mieć własne dzieci. Ale w obecnej sytuacji było to niemożliwe.
- Nie ma o czym. On i Rosita...
- Abraham chyba wydaje się być bardziej zainteresowany tobą.
- Bardzo dobrze nam się rozmawia. Jest naprawdę wspaniały. - dziewczyna rozmarzyła się. To cudowne, że nawet w takiej okropnej sytuacji ludzie nadal potrafili się w sobie zakochiwać. Może to oznaczało, że jest jeszcze dla nas nadzieja?
Bardzo lubiłam Sashę.Dogadywałyśmy się. Tak samo z Maggie. Obie były bardzo silnymi kobietami, które dużo przeżyły i teraz były prawdziwym oparciem dla całej społeczności. Lubiłam je. Miałam wrażenie, że mogę im ufać.
Po południu razem z małą Judith pomagałyśmy Maggie sadzić rośliny uprawne. Kobieta chciała poprawić naszą sytuację życiową. Wychowała się na farmie i wiedziała, co robić. Ja i Sasha słuchałyśmy jej porad. Chociaż i tak już wiedziała trochę jak to się robi. Pomagała przy uprawach w więzieniu. Ja natomiast wychowałam się w mieście. Nie miałam o tym bladego pojęcia.
Jutith bawiła się klockami i grzebała sobie w ziemi. Uśmiechnęłam się. Moja mama zawsze powtarzała, że brudne dziecko to szczęśliwe dziecko.
CZYTASZ
Flowers for a Ghost ( Daryl Dixon x Freya)
Fanfic- Nie śmiej się ze mnie. - prychnęłam. - O co mu chodziło? - Tak sprawdzamy, czy ktoś się nadaje. - Do czego? - Do życia w tym świecie. Moje pierwsze opowiadanie o Walking Dead. Pomysł pojawił mi się w głowie w czasie pracy. Zaczęłam pisać i główna...