Part 7

1.4K 98 18
                                    


Pierwsze co usłyszałam to wrzaski i wystrzały. Otworzyłam oczy, ale światło mnie oślepiło. Zamknęłam oczy i jęknęłam.

- Freya, słyszysz mnie? Chyba się budzi. - usłyszałam znajomy głos.

- Heath? - szepnęłam. Po kilku próbach mogłam otworzyć oczy. Leżałam w ambulatorium. W pomieszczeniu byli jeszcze Spencer i Aaron. Podniosłam się i usiadłam na łóżku. - Co to za hałasy?

- Wieża się przewróciła. Szwendacze dostali się do środka.

- Co? I co robimy?

- Czekamy. - szepnął Spencer.

Drzwi do ambulatorium otworzyły się i do środka Denise. Spencer i Aaron od razu zablokowali za nią wejście. Kobieta szybko oddychała. Była przerażona.

- Jest ich pełno. - wysapała.

Podniosłam się z łóżka i podeszłam do okna. Bok strasznie mnie bolał, ale starałam się tego nie okazywać. To nie był czas na słabość. Dlatego nie przyjęłam pomocy Heatha. Dotknęłam szyby. Za oknem było ciemno, ale było widać całe morze szwendaczy. Zrobiło mi się słabo. Nie miałam pojęcia, jak sobie z tym poradzimy. Bałam się. Naprawdę byłam przerażona. Co jeżeli to jest nasz koniec? Udawało nam się tyle razy, wszystkim. Może skończyły się nasze szanse?

- Musimy coś wymyślić. - powiedziałam.

- Ale co? - Spencer podszedł do mnie.

- Jeszcze nie wiem. Ale jeżeli tu zostaniemy, umrzemy.

Przyglądałam się temu, co działo się za oknem. Chciałam kogoś zobaczyć, jakąś znajomą ludzką twarz. Ktoś poza nami na pewno musiał żyć, gdzieś tam są.

- Naprawdę powinnaś się położyć. - powiedziała Denise. - Kiedy Carol i Rick cię przynieśli byłaś w naprawdę kiepskim stanie.

- Nie. Dobrze się czuję. - odpowiedziałam przez zęby.

Zobaczyłam jakiś ruch. Inny niż wszystkie. To była Michonne! Z nią pewnie byli inni. Coś tam się działo. Nagle z tłumu szwendaczy wybiegł Rick z Carlem na rękach.

- Denise! Otwórz drzwi! - krzyknęłam.


Psychiatra zajęła się rannym Carlem. Chłopak był nieprzytomny i miał dziurę zamiast oka. Zakryłam dłonią usta. Cofnęłam się pod ścianę. On był jeszcze dzieckiem. Kto mu to zrobił?

- Pomożesz mu, prawda? - szeptał Rick. Michonne położyła mu dłoń na ramieniu.

Denise starała się jak mogła. Carol był stabilny, co dobrze wróżyło. Wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością aż kobieta skończy zabieg. Czas dłużył się niemiłosiernie. Siedziałam pod ścianą obok Heatha. Oparłam mu głowę na ramieniu.

- Kim byłaś zanim to się zaczęło? - próbował mnie zagadać.

- Pracowałam w policji.

- Ale super. Gdzie?

- W Nowym Jorku.

- Nieźle. Zawsze chciałem tam pojechać. Chociaż pewnie pełno tam teraz zombiaków.

Rick poderwał się z krzesła i wybiegł przed dom. Michonne próbowała go powstrzymać, ale mężczyzna zdawał się jej nie słyszeć. Ona i Aaron wybiegli za nim. Spencer wyglądał przez chwilę na niezdecydowanego, ale wyszedł za nimi.

- Też idę. Uważaj na siebie. - Heath podniósł się.

Spojrzałam na Denise. Pokręciła głową, domyślając się, co zamierzam. Byłą jednak zbyt wolna. Wybiegłam na zewnątrz, ignorując ból w boku. Wyciągnęłam nóż i dołączyłam do Ricka. Razem z resztą staliśmy do siebie plecami i odpieraliśmy ataki. Kopnęłam jednego szwendacza i wbiłam nóż w czaszkę następnego. Nie myślałam, po prostu działałam. Nie mogłam się teraz poddać. Może w grupie uda nam się ich pokonać. Istniała szansa. Nadzieja.

Flowers for a Ghost ( Daryl Dixon x Freya)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz