Zatrzymaliśmy się kawałek od osady Jesusa. Pewnie prowadził nas przez pole, aż do wysokiego muru. Wyglądał solidnie, to dzięki takim budowlom ludzkość miała jakiekolwiek szanse na przeżycie i tworzenie czegoś trwałego. Paul dał znać wartownikom żeby nas wpuścili. To, co zobaczyliśmy za bramą robiło wrażenie.
Ludzie pracowali przy wykonywaniu broni, zbierali owoce i warzywa, robili pranie. Kilkoro z nich posłało nam nieufne spojrzenia, ale Jesus uspokoił ich kiwnięciem głowy. Ci, których ocaliliśmy rozeszli się, a lekarz powiedział Maggie, żeby odwiedziła go przed wyjazdem.
Jesus zaprowadził nas do ogromnego domu stojącego w samym centrum Hilltop. Wyjaśnił nam, że kiedyś było to muzeum. Po wybuchu epidemii ludzie zaczęli tu przyjeżdżać i tak zaczęła się budowa całej społeczności. Mur zrobiony z drewnianych pali wyglądał na solidny a wieża pozwalała na monitorowanie sporej części terenu dookoła.
Weszliśmy do posiadłości. Ściany były wyłożone boazerią, a na niej zawieszone były obrazy w pozłacanych ramach. Rozglądaliśmy się w szoku. Dawno żadne z nas nie było w tak pięknym pomieszczeniu. A niektórzy pewnie w ogóle. Nieźle.
- Część mieszka tutaj, część w przyczepach, które widzieliście na zewnątrz. - wyjaśnił Jesus.
Ciężkie podwójne drzwi się otworzyły. Wyszedł z nich starszy, elegancko ubrany mężczyzna. Obdarzył nas niechętnym uśmiechem. Przedstawił nam się jako Gregory, przywódca Hilltop.
- Porozmawiamy, kiedy się odświeżycie. Jesus, pokaż im, gdzie są łazienki.
- Nie ma takiej potrzeby.- próbował zaprotestować Rick, ale został zignorowany.
Gregory zamknął się w swoim gabinecie. Wymieniliśmy zdenerwowane spojrzenia. Co było nie tak z tym gościem? Pomogliśmy uratować jego ludzi, a on traktuje nas w ten sposób? Spojrzałam na siebie i swoich towarzyszy. Jak na standardy, które obecnie panowały na świecie, byliśmy w miarę czyści.
Po drodze na górę Rick powiedział, że to Maggie będzie prowadziła rozmowy z Gregorym. On raczej nie powstrzymałby chęci uderzenia go. Kobieta była dobrym wyborem. Była inteligentna, umiała zachować spokój i walczyć o swoje. Deanna wybrała ją na swoją prawą rękę.
Ja i Dary zajęliśmy jedną z łazienek. Rozebraliśmy się i weszliśmy pod prysznic.
- Jesteś zły. -bardziej powiedziałam niż zapytałam.
- A ty nie? Ten gościu potraktował nas jak śmieci. Niepotrzebnie tu przyjechaliśmy.
- Spokojnie. Na pewno uda nam się dogadać. Mamy rzeczy na wymianę.
Założyłam ręce na szyi Daryla i pocałowałam go. Kto powiedział, że ten przymusowy prysznic nie może być przyjemny?
Czekaliśmy wszyscy przed gabinetem aż Maggie skończy rozmowę z Gregorym. Usiadłam na schodach i oparłam się o Daryla. Obserwowałam jak Glenn chodzi niespokojnie po pokoju. Martwił się o Maggie. Gregory nie wyglądał na groźnego gościa, ale w sumie niczego nie mogliśmy być pewni.Jesus dotrzymywał nam towarzystwa i starał się prowadzić przyjacielską rozmowę. Co prawda nikt nie był za bardzo chętny do odpowiadania, ale trzeba było docenić jego próbę.
Usłyszeliśmy poruszenie na zewnątrz. Abraham i Jesus podeszli do okna.
- Coś jest nie tak. Brakuje brata Ethana.
Drzwi do gabinetu otworzyły się i wszyscy wyszliśmy na zewnątrz. Gregory chciał się dowiedzieć, co się stało. Najwyraźniej trójka przybyłych pojechała zawieźć Neganowi jego część upraw. Znowu pojawił się Negan. Daryl o nim mówił, miał bardzo nieprzyjemne spotkanie z jego ludźmi.
CZYTASZ
Flowers for a Ghost ( Daryl Dixon x Freya)
ספרות חובבים- Nie śmiej się ze mnie. - prychnęłam. - O co mu chodziło? - Tak sprawdzamy, czy ktoś się nadaje. - Do czego? - Do życia w tym świecie. Moje pierwsze opowiadanie o Walking Dead. Pomysł pojawił mi się w głowie w czasie pracy. Zaczęłam pisać i główna...