Wbrew sobie, Mat nie mógł doczekać się dzisiejszego spotkania z Isabelle, a zarazem obawiał się go. Zaczynał myśleć, że stracił rozum nie zwalniając jej z pracy. Ojciec zatrudnił dziewczynę przed samym odejściem na emeryturę.
Wczoraj przy windzie zaintrygowała Mata przeraźliwie smutna twarz i oczy niezwykłej zielonej barwy. Gdy chwyciła go za ramię, miał ochotę przyciągnąć ją do siebie i sprawdzić, jakie w dotyku są jej miodowe włosy, które jakby żyły własnym życiem, lekko wijąc się wzdłuż linii szczupłej twarzy i idealnie wykrojonej szyi, aż po rysujące się pod płaszczykiem drobne piersi.
Uspokój się, nakazał sobie. Właśnie rozwiodłeś się po raz drugi, nie czas na następne kłopoty z kobietami. Aż westchnął przypominając sobie oba nieudane małżeństwa, które nie pozostawiły po sobie cienia żalu, jedynie niesmak.
Wrócił myślami do Isabelle. Nie była wyjątkowo piękna, ale delikatny wdzięk promieniujący z niej całej, jakiś dyskretny urok, niezwykły uśmiech rzadko rozświetlający jej twarz od środka czyniły ją wyjątkową. Jakby prowadziła sama ze sobą jakąś cichą rozmowę, do której nikt postronny nie miał zaproszenia.
Mat niepostrzeżenie obserwował, gdy stał obok niej, jak mężczyźni ścigali ją pożądliwym wzrokiem, pożerając spojrzeniami jej zgrabną sylwetkę. Pewnie tak jak on, wiele by dali za parę chwil z tą cudowną kobietą. Na żadnego z nich nawet nie spojrzała. Albo była tak wytrawną aktorką, albo autentycznie nie zdawała sobie sprawy ze swego uroku.
Doprawdy nie mógł pojąć, skąd nagle pojawiły się w jego myślach obrazy Isabelle z potarganymi włosami rozsypanymi na poduszce, dłonie Isabelle gładzące jego ciało, nieprzytomnie szczęśliwy wyraz oczu dziewczyny, gdy ją przyciskał do siebie. Rozchylone do pocałunku usta, drżące z pragnienia.
Jakby to było, gdyby przyciągnąć ją do siebie i pocałować? Jej usta stworzone były do pocałunków, miękka linia dolnej wargi drżała, kiedy z nią rozmawiał, chociaż głowę miała dumnie uniesioną. Nie była tchórzem. Ciekawe, czy uciekłaby z jego ramion czy podjęłaby wyzwanie?
Może zresztą ona nie czuła tego dreszczu emocji, może to tylko on odczuł napięcie, jakie między nimi powstało. Przypomniał sobie, od jak dawna nie był z nikim, i roześmiał się w duchu – no tak, to na pewno długotrwała abstynencja spowodowała ten stan gorączki. A tu sama do niego przychodzi piękna młoda kobieta o wilgotnych oczach koloru wiosennych liści i ustami jak płatki róży.
Cudownie wyglądała z przymkniętymi powiekami i cieniem długich rzęs na bledziutkich policzkach, a gdy uniosła dłonie do włosów i rozmasowała skronie delikatnymi palcami... Chciał porwać ją w ramiona natychmiast, nie czekając, aż rozsądek weźmie górę nad emocjami, powstrzymał go tylko ten nieszczęsny gips.
Oczywiście, to nie z jej powodu ogolił się dziś wyjątkowo gładko i użył odrobinę więcej swojej ulubionej wody po goleniu. Nie z jej powodu był w biurze godzinę przed czasem, porządkując dokumenty i przeglądając sterty papierów pozostawionych przez ojca.
Był zdumiony dokładnością, z jaką ojciec zajmował się bieżącą dokumentacją agencji. Wyglądało na to, że jedyne sprawy wymagające uporządkowania lub jakichkolwiek decyzji to te, które pojawiły się po odejściu ojca na emeryturę.
Nie mając wiele pracy, rozmyślał o Isabelle. Niedługo powinna być w pracy, o ile znów nie pojawi się spóźniona, jak zauważyła Eris, która była w pracy jeszcze przed nim. Ubrana w modnie skrojony kostium podkreślający dokładnie jej idealne kształty, wyglądała pięknie. Jak obraz artysty wiszący w galerii, wszystko w niej było tak perfekcyjne, że aż nieprawdziwe.
Eris reprezentowała ten sam typ kobiet, co obie byłe żony Mata. Chłodna i opanowana, zadbana, znająca swoją wartość i patrząca na wszystkich z góry. Prawdopodobnie tak jak one, umiała oczarować każdego, kogo chciała – oprócz Mata, który dwukrotnie dał się złapać na te same stare sztuczki. I nie miał zamiaru dać się złapać na kolejne.
Dawało się zauważyć, że nie darzyła Isabelle sympatią, nawet bardziej niż pozostałych pracowników agencji. Prawdopodobnie czuła się zazdrosna, dziewczyna była bowiem jedynym zagrożeniem dla urody Eris. Chociaż niższa i nie tak krągła w newralgicznych miejscach, Isabelle stanowiła uosobienie kobiecego ciepła.
Zastępczyni nie przypadła Matowi do gustu jako kobieta, ale musiał sprawiedliwie przyznać, że umiała wszystko ogarnąć żelazną ręką.
Westchnął ciężko i zaczął wiercić się w fotelu ojca. Musiał sprawić sobie nowy fotel, ojciec był niższy i tęższy, Mat natomiast postawny, wysoki i umięśniony, ale bez grama zbędnego tłuszczu. Przez lata fotel i ojciec dopasowali się do siebie idealnie, co wcale nie poprawiało komfortu Mata.
Sprawdził godzinę. Czas wlókł się niemiłosiernie, a ona nie przychodziła.
Był spragniony widoku lśniących oczu Isabelle, nagłym gorącem oblało go wspomnienie przygryzanej co chwila dolnej wargi. Co ona z nim robiła, ta kobieta, której nie znał i z którą relacje nie powinny, nie mogły wyjść poza sprawy służbowe. Naprawdę oszalał. Muszę dziś umówić się z kimś na wieczór, żeby sprawdzić czy na każdą kobietę tak zareaguję, pomyślał i wstał zza biurka.
Sięgnął po swoją przeklętą kulę, od której miał nadzieję uwolnić się w przyszłym tygodniu. Trochę przesadził, kuśtykając po rozległym domu opierając się na gipsie. Klnąc cicho, ruszył w kierunku drzwi sprawdzić, czy jego frapująca asystentka pojawiła się już w pracy.
(806 słów)
CZYTASZ
Szansa
RomantizmDziewczyna, która traci wszystko, przede wszystkim nadzieję. Czy los da jej drugą szansę na szczęście? Beta: @Pandzia8