Rozdział 10

1.2K 59 86
                                    


~Bellamy~

Z początku moje zajęcie naprawdę mi się podobało. Jedyny wysiłek jaki musiałem w to włożyć to przenoszenie wzroku z podłogi to na sufit, to na ściany. Wszystko bardzo fajnie, jednak po dwóch godzinach zrobiło się trochę nudno.

 ,,Czy Reyes, do jasnej cholery, kojarzy jeszcze fakty? Mogłaby już wrócić z łaski swojej".

 Z nudów policzyłem wszystkie kolorowe kabelki, posegregowałem śrubki i śrubokręty w kolejności od najmniejszych do największych. Na zlewie leżała ściereczka... Nigdy nie podejrzewałem siebie o to, ale postanowiłem obmyć wszystko z kurzu... Z własnej woli! Zapowiadały się kolejne miodne godziny. Z korytarza nie dochodził żaden dźwięk, nawet najmniejszy szmer. ,,A co jeżeli wszyscy umarli, a ja tu siedzę jak ostatni kretyn?". Zacząłem krążyć w kółko, a godziny mijały. Znowu usiałem na krześle, moje oczy mimowolnie się zamknęły, a ja zapadłem w głęboki sen.

~Clarke~

Była już dziewiąta wieczorem, a Bellamy'ego ani śladu. ,,Przecież umawialiśmy się na siódmą, gdzie ten młotek polazł?!". Próbowałam sobie przypomnieć, gdzie ostatnio go widziałam, czy ktoś czegoś o nim nie mówił... I wtedy skojarzyłam fakty. Raven kazała zostać mu przy maszynie, aż do niego nie wróci. Zapewne tego nie zrobiła... Nie dziwie jej się. Zabrałam kurtkę z krzesła i wyszłam z pokoju. Droga do magazynu była dość długa, wystarczająco długa, żeby wzięło mnie na rozmyślanie. ,,Czy on jest na tyle głupi, że siedzi tam dalej? A może jest aż tak oddany sprawie? Znając jego, pewnie zasnął... Chyba, że zapomniał o naszej umowie". Szybko wyrzuciłam ostatnią myśl z głowy. 

Moim oczom ukazały się upragnione drzwi, uchyliłam je lekko i ujrzałam bruneta siedzącego na krześle z głową opartą o pobliską ścianę. Dość głośno przy tym chrapał, nigdy wcześniej mu się to nie nie zdarzyło.

Podeszłam bliżej, wyglądał jak niewinny chłopczyk, który usnął podczas oczekiwania na Świętego Mikołaja.

-Bellamy... -Szepnęłam. -Pora wstawać.

Chłopak tylko coś mruknął w odpowiedzi i ani drgnął.

-Bellamy. -Lekko potrząsnęłam jego prawym ramieniem.

Czekoladowe oczy powoli się rozszerzyły, przetarł je jedną ręką.

-Co się dzieje? Gdzie Raven? -Przeciągnął się.

-Raven miała ważną sprawę do załatwienia...

-Nie mogła mnie o tym poinformować? Która godzina?

-Chwilę po dziewiątej.

-Żartujesz?! Ciekawe, co to za sprawa, że nie mogła mnie stąd wcześniej zwolnić...

-To coś naprawdę poważnego. Wierz mi... A teraz chodź, obiecałeś mi coś dzisiaj, pamiętasz?

Uśmiechnął się szeroko i wyszedł od razu za mną.

 Uśmiechnął się szeroko i wyszedł od razu za mną

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
More than just FRIENDS *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz