Rozdział 19

1K 73 124
                                    

~Raven~

Miałam wrażenie, że zaraz rozniesie mnie od środka. Murphy miało jedno proste zadanie! I oczywiście, co? Nawalił, jak zresztą zawsze! Na dodatek myślał, że zdoła się przede mną schować. Jeżeli już miał taki niecny plan, to wypadałoby znaleźć inną kryjówkę, a nie swój pokój. Zawsze, jak nawalił to chodził właśnie tam. Niby tak się wymądrzał, ale tego już nie był w stanie przemyśleć, tak samo z robieniem prania. Czy to naprawdę jest aż tak skomplikowane? Przecież nie prosiłam go, o pranie brudów wszystkich Arkadyjczyków, nawet nie chciałam, żeby wyprał moje ubrania! Miał tylko zebrać swoją śmierdzącą bieliznę, skarpety, koszulki i wrzucić je do miski z wodą i mydłem! Niesamowicie trudne i niewykonalne zadanie!

Byłam niemal pewna, że cały korytarz trzęsie się od moich kroków. Byłam już blisko jego kwatery, kiedy usłyszałam ciche i podejrzane głosy. Jednak postanowiłam to zignorować i niemal wparowałam do środka pokoju Murphy'ego. Ku mojemu zdziwieniu, nie było go tam, za to wszędzie walały się jego śmierdzące ciuchy, nic nowego.

,,Czemu ja znowu to sobie robię?" -Zapytałam sama siebie, po czym zakryłam usta ręką. Drugą natomiast zaczęłam podnosić jego brudne koszulki i skarpety. Najgorsze, czyli bieliznę, postanowiłam zostawić sobie na koniec. Kiedy schyliłam się po ostatnią rzecz, do moich uszu znów dobiegły dziwne szepty. Zdałam sobie sprawę, że dochodzą z pokoju Bellamy'ego, a jeden z nich należy do jakieś dziewczyny. Co może być ciekawsze od zbierania brudnych ubrań? Wszystko! Wyrzuciłam ciuchy z rąk i podbiegłam do ściany. Nie byłam w stanie rozgryźć konkretnych słów, ale byłam niemal pewna, że słyszę Clarke. Nie zdziwiło mnie to jakoś zbytnio, spędzali strasznie dużo czasu razem.

,,Ale tak w sumie... To o czym wtedy gadali?" Nigdy się nad tym nie zastanawiałam i zapewne teraz też bym o tym nie pomyślała, gdyby nie brak lepszego zajęcia. Stwierdziłam, że przyłożę ucho do ściany i podsłucham ich nieco.

,,Wątpię, żeby to było coś specjalnego, zapewne omawiają dzisiejszą pogodę i obgadują Jaspera...".

Ku mojemu zdziwieniu, teksty, które tam padały nie wpasowywały się wcale w moją wizję. To, co usłyszałam przyprawiło mnie o dziwne mdłości, chociaż zaczęło się niewinnie.

-Wiesz... Obawiam się, że Jasper może się wygadać...

-Chyba już czas.

-Na co?

-Na zaszantażowanie go kartonem.

,,Żarty Blake'a zawsze na poziomie"

-Daj spokój głupku! To poważna sprawa. Nikt nie może się dowiedzieć.

,,Teraz to mnie dopiero zainteresowałaś, Clarke"

-Głupek? Taką mam teraz ksywkę? -W jego głosie było coś dziwnego i bardzo niepokojącego.

-Ty już dobrze wiesz, jaką masz ksywkę ,,Panie duży..."

Odskoczyłam od ściany jak poparzona, a chęć na podsłuchiwanie zdecydowanie mi przeszła.

,,No to się dowiedziałaś, Reyes. Chyba pora na rozmowę z naszym panem detektywem".

Olałam kompletnie moje wcześniejsze zadanie, stwierdzając jednocześnie, że tak łatwo Johnowi nie odpuszczę, i ruszyłam tam, gdzie Jasper był praktycznie cały czas. Na stołówkę.

~Jasper~

Kulturalnie jadłem sobie kotleta, kiedy usłyszałem rozentuzjazmowany okrzyk Raven, co natychmiast odebrało mi chęci do życia. Ostatnim powodem jej ekscytacji, było jej perfekcyjnie wykonane zadanie, polegające na odetkaniu toalety. Oznajmiła mi o tym, kiedy jadłem, co obrzydziło mi zupę warzywną na najbliższe kilka lat świetlnych.

More than just FRIENDS *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz