Rozdział 13

1.1K 63 126
                                    

~Bellamy~

Nadeszła ta wiekopomna chwila. Dzień w którym mój status społeczny miał zostać doszczętnie zniszczony. Jaha oczywiście, jak to on, w ostatniej chwili postanowił zmienić repertuar. Za pomocą głosowania zdecydowaliśmy również, że nazwa tego ,,zespołu na jeden wieczór" będzie brzmieć ,,facetki", Jasper uznał słowo ,,kobitki" za bardzo zabawne, jednak uderzające w jego męską godność. Mi tam w sumie było wszystko jedno, czekałem tylko aż się skończy, a nawet się jeszcze nie zaczęło. Cała impreza miała odbywać się na stołówce, już od rana grupy młodszych ludzi niemających nic do roboty, pokroju Jaspera, ustawiali stoły i wnosili głośniki. Jaha zabrał jedno z aut, razem z nieświadomym Monty'm w środku, po czym wyjechał z Arkadii. Liczyłem, że się opamiętał i po prostu uciekł, niestety to była ogromna pomyłka. 

Ponieważ nie miałem konkretnego zajęcia, postanowiłem iść zobaczyć jak idzie robienie jedzenia. Ku mojemu zdziwieniu w kuchni ujrzałem Clarke, co nie było może specjalnie szokujące w porównaniu do jej towarzysza, a raczej szefa całej operacji. Murphy biegał po całym pomieszczeniu i krzyczał na ludzi, których tam nawet nie było. Mi też się dostało, więc postanowiłem odpowiedzieć.

-I jeszcze ten pieprzony Blake i jego zespół, z tym swoim pieprzonym występem! Kim ja jestem do jasnej cholery, żeby przygotowywać im jakiś specjalny soczek?! Może tyłki też mam im podcierać?!

-Bez tego akurat się obędzie. -Przyznałem, łapiąc jednocześnie jabłko. -Przynajmniej u mnie, nie wiem jak tam Jaha i Jasper.

Clarke zachichotała, a brunet tylko przerzucił oczami.

-Clarke się jeszcze mogłem tutaj spodziewać, ale John Murphy? Niemożliwe!

-Wiele o mnie nie wiesz, Blake. Jeszcze będziesz się zajadał moją pieczenią. Już nie mogę się doczekać, kiedy przyjdziesz do mnie, padniesz na kolana i będziesz błagał, żebym gotował na twoim weselu.

Już miałem mu odpyskować, jednak usłyszałem jak ktoś mnie woła, a konkretnie, jak moja siostra mnie woła.

-Tutaj jesteś kretynie!

-Ej ej ej... Trochę szacunku do starszych. Czego chcesz? -Wgryzłem się w owoc.

-Macie, razem z Jasperem, udać się do garażu. Jaha czeka tam z jakimś planem.

-Jasper wie?

-Tak, jego było łatwiej znaleźć. Prawdopodobnie jest już na miejscu.

Skinąłem głową i udałem się w swoją stronę.

~Clarke~

Wysłuchiwanie Murphy'ego było zabawne przez pierwsze pięć minut, potem zaczął się robić coraz bardziej irytujący.

-Clarke, do jasnej cholery! Jak ty to obierasz?

-Spokojnie, tatuśku. Wyluzuj trochę...

-Nie ma wyluzuj! Jak potem wyjdzie niedobre to będzie ,,Murphy, po się bierzesz za coś, czego nie umiesz?" A jak powiem ,,To nie ja, tylko Clarke" to dopiero się zacznie! -Wyrzucił ręce w górę. -,,Jak tak możesz?! Przecież Clarke jest niezastąpiona, ona umie wszystko!".

-Czyli chcesz mi powiedzieć, że przez źle obrane ziemniaki, ludzie cię znienawidzą, zaczną prześladować, a ja zostanę nienaruszalną księżniczką?

-Praktycznie już tak jest. -Prychnął.

Czas coraz bardziej nam się kurczył. Na głównej sali odbywała się próba świateł i nagłośnienia. Kiedy muzyka ucichła, usłyszeliśmy odgłosy kłótni. Nie trzeba było się długo zastanawiać, kto to. Mój towarzysz nie wytrzymał i wyszedł do nich.

More than just FRIENDS *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz