Rozdział 16

907 62 109
                                    

~Bellamy~

Kiedy tylko drzwi w miarę szeroko się otworzyły, ujrzałem małego, około pięcioletniego, chłopca z twarzą schowaną w dłoniach, płakał. Zauważyłem, że krew, o którą cały ten hałas, cieknie mu z lewego ramienia. Podszedłem bliżej i przykucnąłem przy nim, dopiero wtedy podniósł na mnie wzrok.

-Cześć maluchu. -Uśmiechnąłem się. -Jak masz na imię?

-A ty? -Patrzył na mnie smutno.

-Ja jestem Bellamy.

-M... Mike. -Wyszlochał.

-Okej, Mike. Powiesz mi, co ci się stało w rączkę?

Mały szatyn chwilę przymierzał się do odpowiedzi, w końcu otworzył usta, jednak w tym momencie oboje usłyszeliśmy, jak ktoś wchodzi do łazienki. Chłopiec cały się zatrząsł i ponownie schował twarz. Przyciągnął kolana bliżej brzucha i po cichu załkał. Widać było, że się kogoś boi.

-Bellamy?! Jesteś tu?!

Kiedy tylko usłyszałem ten głos, podniosłem się i wyszedłem do niej. Blondynka najwyraźniej mnie nie zauważyła, stała tyłem. Podszedłem powoli, tak, żeby nie usłyszała, po czym złapałem ją za nadgarstek i zmusiłem do spojrzenia na mnie.

-Chcesz żebym zawału dostała?!

-Bardzo rozważna pani Griffin. Idzie za śladami krwi i drze się na cały korytarz. Gdybyśmy grali w horrorze, już byłabyś martwa. A teraz chodź, przydaj się na coś.

Skierowałem się z powrotem do chłopca, nakazując jej ruchem dłoni, żeby udała się za mną.

-O mój Boże. -Dziewczyna bez zastanowienia podeszła bliżej Mike'a i złapała jego rękę. -Co ci się stało?

Malec spojrzał na mnie zdezorientowany. Ja natomiast przykucnąłem obok blondynki po raz kolejny się do niego uśmiechnąłem.

-Spokojnie. To jest Clarke. -Wskazałem palcem dziewczynę. -Jest lekarzem, pomoże ci.

Chłopiec, po moich zapewnieniach, nieco się rozluźnił i pozwolił Clarke zająć się ręką. Jednak nadal się trząsł.

-Sam to sobie zrobiłeś? -Spojrzała na niego, ale nie doczekała się odpowiedzi.

-Rana jest rozcięta? -Zapytałem.

-Tak i na dodatek strasznie posiniaczona. Podaj mi tę apteczkę, która stoi w rogu.

Wyszedłem z kabiny i sięgnąłem średniej wielkości, czerwoną skrzyneczkę. Clarke w tym czasie wyprowadziła Mike'a na zewnątrz i usadziła na metalowej ławeczce naprzeciwko jednej z kabin. Postawiłem apteczkę obok i przyjrzałem się chłopcu uważniej. Miał podbite prawe oko i rozciętą wargę. Blondynka również to dostrzegła, bo jej wzrok wylądował w tych samych miejscach, co mój. Postanowiłem usiąść obok niego i zadać kilka niezbędnych pytań.

-Kto ci to zrobił?

-Nie mogę powiedzieć... -Przyznał smutno, po czym syknął, kiedy Clarke zaczęła przemywać jego ranę.

-Wiesz... Jestem strażnikiem i moim obowiązkiem jest ci pomóc.

-Też chciałbym być kiedyś strażnikiem. Myślisz, że bym mógł? -Spojrzał na mnie z nadzieją.

-Oczywiście, że tak. Potrzeba nam nowych strażników. Ale wiesz, strażnik musi pomagać ludziom, rozumiesz?

Skinął głową.

-Jeżeli chcesz, nauczę cię kiedyś strzelać. -Jego oczy zaświeciły się, niczym malutkie diamenty. -Ale musisz ze mną współpracować i powiedzieć mi, co tak naprawdę się stało.

More than just FRIENDS *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz