Rozdział 20

1.1K 66 155
                                    

~Jasper~

Nasze gołąbeczki myślały, że nic nie wiemy, że nic nie słyszeliśmy. Nie mogli bardziej się mylić... Kiedy Monty postanowił się wygadać, razem z Raven staliśmy za drzwiami i w dosłownej ciszy przysłuchiwaliśmy się całej rozmowie. To wszystko utwierdziło nas w przekonaniu, że należy wdrążyć nasz malutki projekt w życie.

Siedzieliśmy razem przy stole i obmyślaliśmy plan, co do naszej zabawy kosztem niewiedzy Bellamy'ego i Clarke. Po chwili dosiadł się do nas mój serdeczny przyjaciel, Monty. Mieliśmy już wstępny zarys wszystkiego, Raven miała iść do pokoju panicza Blake'a i próbować go poderwać. Było to dość ciężkie w jej stanie, ale brzuch nie był aż tak widoczny, a szczere wątpię, że jakakolwiek inna dziewczyna poszłaby na taki układ. Pozostało nam tylko dopracować szczegóły, przeanalizować jego wszystkie możliwe ruchy i przygotować na każdy stosowną odpowiedź. Nie mieliśmy jakiegoś większego celu, chcieliśmy po prostu trochę się zabawić. Odkąd Jaha gdzieś się zgubił, w Arkadii nie działo się kompletnie nic. Głupio było mi się przyznać, ale brakowało mi tego starego piernika. Kiedy zacząłem zgłębiać ten temat nieco bardziej, czyjś głos wyrwał mnie z zamyślenia.

-Mam nadzieję, że już sobie to wszystko odpuściliście...

-Nie ma mowy! -Brunetka pomachała mu palcem. -Mamy genialny pomysł, jak zmusić ich do przyznania się, a my przy okazji będziemy się przy tym świetnie bawić. Podsłuchaliśmy was wczoraj.

-Dokładnie! -Krzyknąłem entuzjastycznie. -Oni nie wiedzą, że wiemy, że wiedzą, że wiemy!

-Co? -Zapytał zdezorientowany.

-Nieważne. -Nonszalancko machnąłem ręką. -Nie zrozumiesz.

-Co z was za ludzie! Tamci stwierdzili, że nic nie powiedzą, a wy macie jakieś chore pomysły... Mam tego serdecznie dość! -Szybko wysunął krzesło, wstał i wyszedł ze stołówki.

Jego fochy średnio mnie interesowały w tamtym momencie, ponownie spojrzałem na mechanik i przedstawiłem jej mój plan działania. Oczywiście miała co do niego ogrom zastrzeżeń, jednak po godzinie wszystko było już gotowe. Brunetka poszła przywdziać jakieś prowokujące ubrania, ja natomiast postanowiłem pośledzić trochę Clarke, żeby wiedzieć, że nie będzie jej tam, gdzie nie powinno. Niestety dziewczyna skręciła gdzieś szybko i straciłem ją z pola widzenia. 

Zrezygnowany udałem się do pokoju Raven, tam dowiedziałem się, że Bellamy znalazł ją wcześniej i zaproponował, żeby całe spotkanie odbyło się w jednym z magazynów, w tym, w którym przetrzymujemy materace i koce. Zaniepokoiło mnie to trochę, ale brunetka pozostała niewzruszona. Godzina ,,randki" nieubłaganie się przybliżała, więc udaliśmy się na miejsce, z tego co było nam wiadomo, Blake już bł w środku. Zająłem swoją pozycję, usadowiłem się wygodnie, na przyniesionym przeze mnie krzesełku, naprzeciwko drzwi. Raven wzięła głęboki wdech i złapała za klamkę.

~Bellamy~

Czekałem już w magazynie na przybycie Raven, Clarke była tam razem ze mną, chciała mieć wszystko pod kontrolą. Na całe szczęście w sali znajdowały się kolejne drzwi, prowadzące do małego kantorka. Blondynka stwierdziła, że jest to idealne miejsce na kryjówkę. Wślizgnęła się tam w ostatniej chwili, kiedy tylko do naszych uszu doszedł odgłos przekręcającej się klamki. Spojrzałem w stronę powolnie otwierających się drzwi. Długo zajęło, aż moim oczom ukazała się brunetka. Widać było, że dobrze się na to wszystko przygotowała, miała rozpuszczone włosy, luźną bluzkę z dużym dekoltem i legginsy. Szybko zamknęła drzwi, jakby ukrywało się za nimi coś bardzo istotnego, po czym nieśmiało podeszła bliżej. Z każdą kolejną sekundą żałowałem coraz bardziej, że się na to wszystko zgodziłem. Poczułem dziwne mrowienie, zacząłem się pocić, a ogromna gula stanęła mi w gardle. Wszystkie objawy stresu nie umknęły spostrzegawczemu oku pani mechanik. Widać było, że z każdym kolejny drżeniem mojej ręki i błyskawicznym przełykaniem śliny, dziewczyna stawała się coraz bardziej pewna siebie. Postanowiłem, że nie poddam się tak łatwo.

More than just FRIENDS *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz