Epilog

4.1K 213 36
                                    

Ponad trzy lata później

-Łukasz nie męcz już Kacperka. -patrzyłam jak nasz synek kopie i biega za piłką, a Łukasz stoi przy średniej rozmiarów bramce, która zaraz po narodzinach małego musiała się znaleźć w naszym ogrodzie w Niemczech jak i w Polsce.

-To ja jestem bardziej zmęczony niż on. -rzucił się zaraz po tym jak Kacper kopnął piłkę prosto do siatki. -Kończymy na dzisiaj.

Cieszyłam się z powrotu do Polski, bo tak naprawdę bardzo tęskniłem za ojczyzną.
Kacpra urodziłam jeszcze w Dortmundzie, a rok po jego narodzinach Łukasz zakończył karierę w profesjonalnej piłce i przeprowadziliśmy się do Goczałkowic.

Nie wróciłam już do pracy ani w Niemczech, ani w Polsce, w końcu zgodziłam się na prośbę Piszczka i zostałam tak zwaną kurą domową, ale nigdy się tak nie czułam, bo w zajmowaniu się domem i dziećmi zawsze pomagał mi Łukasz oraz jego rodzice, którzy często nas odwiedzali.

Łukasz oświadczył mi się w szpitali, kiedy już na moich rękach był nasz syn. Troszkę inaczej wyobrażałam sobie jego oświadczyny, a nawet nie sądziłam, że możemy pójść o krok dalej, ale w tamtej chwili stały się dwie najpiękniejsze rzeczy. Narodziny nowego małego człowieczka i kolejny etap naszego związku. 
Czy będzie ślub? Nie wiem, ciężko powiedzieć.

Po pojawieniu się Kacperka Sara nie zeszła na drugi plan. Była i na pewno będzie córeczką tatusia.
Chętnie bawiła się z bratem i nawet chwaliła się koleżankom, że ma rodzeństwo. Różniła się od swoich rówieśniczek, kiedy one narzekały na swoich braci czy siostry ona mówiła kompletnie co innego.

-Jak tam idzie ci prezesowanie? -zaśmiałam się i pocałowałam ukochanego w policzek kiedy usiadł koło mnie na ławeczce.

-Wiesz, że bardziej wolę grać z chłopakami niż zarządzać klubem, z resztą to tata się tym zajmuje. Przynajmniej teraz częściej bywam w domu.

-Stanowczo za często. -szepnęłam

-Co powiedziałaś? -Łukasz pociągnął mnie na siebie i pocałował w usta.

Usiadłam na jego kolanach i odwzajemniłam pocałunek jednocześnie pogłębiając go. Byliśmy tak zajęci sobą, że dopiero gdy poczułam jak ktoś ciągnie mnie za bluzkę oderwałam się od Piszczka.

Wstałam z kolan narzeczonego i usłyszałam tylko ciche westchnienie z jego strony.
Spojrzałam na synka, który zaczął biec do domu, więc musiałam podążyć za nim.

-Mogę obejrzeć bajkę? -zatrzymał się w salonie i wgramolił się na kanapę, gdzie leżał jego miś.

-Ja mogę z nim pooglądać. -powiedziała Sara schodząc ze schodów.

-A lekcje zrobiłaś? Jak czegoś nie rozumiesz to ja albo tata ci pomożemy.

Dziewczynka kiwnęła głową i usiadła koło swojego brata. Mimo, że Sara miała już dziewięć lat, to naprawdę była bardzo odpowiedzialna. Jak dla mnie była ona kopią Łukasza, chociaż nie interesowała się piłką.

Poszłam do kuchni gdzie był już pilkarz i kroił owoce dla naszych dzieci. Sama zamierzałam to zrobić, ale najwidoczniej mnie uprzedził.
Zabrałam ćwiartkę jabłka z talerzyka i zjadłam z uśmiechem na ustach.
Łukasz tylko się zaśmiał i na moment odłożył nóż i owoce pchając mnie na wolną ścianę. Ręce oparł po obu stronach mojej głowy.

-Co teraz zrobisz? -zapytał zmniejszając dystans między naszymi twarzami.

Tylko się zaśmiałam i już chciałam go pocałować, ale odsunął swoją głowę. Nie lubiłam gdy się ze mną droczył. Oblizałam tylko usta i prowokowałam Łukasza, aby w końcu mnie pocałował.

-Mamo jeść! -usłyszeliśmy krzyki z pokoju obok.

Przeszłam pod ręką Piszczka i skończyłam krojenie owoców, a następnie zaniosłam je do salonu. Ucałowałam dwójkę dzieci, Sara była dla mnie jak córka, jednak nigdy nie powiedziała do mnie mamo, a ja do niej córeczko.
Ewa pojawiła się w jej życiu jeszcze kilka razy, jednak spotykały się może raz w miesiącu, ale tylko w pierwszym roku po rozwodzie, jedyne co później robiła to starała się jej  zrekompensować swoją nieobecność prezentami wysłanymi pocztą.
Sarka szybko zrozumiała, że mama już przestała być obecna w jej życiu, ale nigdy nie mówiła nam, że za nią tęskni, była szczęśliwa mając nas.

Mimo że w naszym życiu była już dwójka dzieci jak widać było po naszym zachowaniu dalej czuliśmy się młodzi i potrafiliśmy się czasami rozluźnić.
Okazywanie miłości w miejscach publicznych nie było już dla mnie problemem, bo media już dawno dały spokój Łukaszowi. W końcu mógł zaznać spokojnego życia.

Właśnie teraz mogliśmy poczuć jak się naprawdę żyje. Nic ani nikt nie będzie w stanie nas rozdzielić ani teraz ani nigdy.
W końcu znaleźliśmy swoje szczęście, które znajdowało się naprawdę blisko, ale opinia innych i nasza głupota powstrzymały nas od spróbowania ułożenia sobie życia inaczej. Mimo że Łukasz wiele razy mówił mi, że chciałby cofnąć czas teraz wydaje mi się, że wcale nie byłoby to nam potrzebne. Może i ta droga, którą przeżyliśmy była trudna to i tak doczekaliśmy się dobrego zakończenia.

_______

Epilog jest taki sobie, wyobrażałam to sobie trochę inaczej.

Ciężko jest mi kończyć tę historię, bo naprawdę kocham tę parę i osiągnęłam tym opowiadaniem naprawdę wielki sukces.

Nie spodziewałam się, że może ona się spodobać tak dużej ilości osób.

Pisanie tej historii sprawiło mi naprawdę dużo frajdy, mimo że jak wiecie już pod koniec miałam tak zwany kryzys.

Chcę wam podziękować za wszystkie komentarze i gwiazdki, bo było ich naprawdę sporo, dlatego jest to mój sukces.

Niestety nie przewiduje jak na razie żadnego opowiadania z Piszczkiem w roli głównej, bo nie wiem czy potrafiłabym wykreować innego Łukasza niż takiego jak tutaj rodzinnego i skromnego.
Jeśli już miałoby się coś pojawić, to może jakiś bonusik lub jakiś One Shot w mojej osobnej książce z tego rodzajem opowiadań, więc serdecznie tam was zapraszam.

Miłość Czeka Za Rogiem |Łukasz Piszczek|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz