Rozdział 3 (I)

675 46 8
                                    

          Gdy budzę się, zastaję obok siebie puste miejsce. Najwyraźniej Even zdążył już wstać. Przeciągam się, biorę telefon i sprawdzam godzinę. Kilka minut po ósmej, za jakieś dwie godziny wyjeżdżamy. Sprawdzam przy okazji wszystkie social media, następnie powoli wstaję z łóżka i wlokę się do kuchni. Już na schodach czuję zapach ostro doprawionej jajecznicy. Czyżby Even?

          Wchodzę ospały do kuchni i spoglądam na ukochanego. Tak jak myślałem, przygotowuje śniadanie. Podchodzę do niego i stając na palce cmokam go w policzek.

- Dzień dobry - mówię uśmiechając się promiennie.


- Dzień dobry - odpowiada chłopak, pokazując swoje idelanie proste zęby. Po chwili nabiera na łyżkę trochę jajecznicy i daje mi do spróbowania, jest przepyszna.

- Mmm... daj jeszcze - mówię i pokazuję na swoje usta. Chłopak zaczyna się śmiać.

          Podchodzę do szafki i wyciągam talerz, następnie wracam do chłopaka i próbuję zrobić słodkie oczka. Może nie wyszło perfekcyjnie, ale Næshema to przekonało. Nakłada mi kilka łyżeczek i podaje widelec. Pomagam mu do końca nakryć stół, a następnie wspólnie zasiadamy do stołu. Najwidoczniej reszta współlokatorów zaspała, gdyż przez dłuższą chwilę siedzimy sami. Rozmawiamy o wszystkim, o wyborze studiów dla Evena, o moich problemach z biologią oraz o spotkaniu z moimi rodzicami. Drażni mnie ostatni temat, próbuję go uniknąć, ale Even nie daje za wygraną i drąży go jeszcze bardziej, na co ja zaczynam się wściekać.

- Przestaniesz? - mówię, podnosząc głos. - Naprawdę to takie trudne do zrozumienia, że moi rodzice nie są tak bardzo tolerancyjni jak twoi? Oni potrzebują więcej czasu!

- Niby jakiego czasu?! Oni nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że jesteś w związku, więc jaki czas chcesz im dać?! Czas życia w niewiedzy? Oh, ty myślisz czasem?!- wrzeszczy, denerwując mnie jeszcze bardziej. Jednak przez ostatnie słowa robi mi się smutno. Owszem myślę, czasem nawet za dużo. Nie chcę sprawiać ci krzywdy, dowalać problemu, więc nie mówię ci o chorobie mojej mamy, a ty w zamian reagujesz krzykiem, zaczynasz temat, drążysz go, kłócisz się.

         Nie rozumiesz tego, że taka wieść dla niej byłaby zabójcza. Ona nawet wybrała już imiona dla moich dzieci! Jak zareagowałaby, gdybym powiedział jej, że nigdy nie będzie mieć wnuków? To jej marzenie. Nie chcę, żeby się tak na mnie zawiodła, nie chcę jej niszczyć marzeń. To ostatnie, co jej zostało. Marzenia trzymają ją przy życiu i odganiają pesymistyczne myśli. Gdybym zabrał jej je teraz, w tak trudnym dla niej okresie, zabiłbym ją. Już staje się wrakiem człowieka, zatraca się. Ona nie przeżyłaby tej wieści, a ja nie wybaczę sobie tego. To tak, jakbym zabił ją fizycznie.

          Nie mam ochoty na spieranie się z Evenem, nie teraz. Chłopak chyba widzi, że coś jest nie tak, bo stopuje i uporczywie unika mojego wzroku, a po chwili wraca do swojego zajęcia.

          Szybko decyduję, że nie chcę jechać z resztą na domki, nie wyobrażam sobie przebywania z obrażonym Evenem, naprawdę nie chcę widzieć kolejnych jego humorków, już na dzisiaj mi zdecydowanie wystarczy.

- Wiesz co? Mógłbym to samo powiedzieć o tobie - rzucam na odchodne i opuszczam pomieszczenie, nie dojadając nawet śniadania. Kieruję się do pokoju i piszę informację na karteczce, że nic mi nie jest i wrócę za tydzień. Następnie zabieram ze sobą torbę i komórkę, uprzednio wyłączając ją. Staram się jak najciszej wyjść przez okno, mieszkamy na parterze, więc łatwo stamtąd wyskoczyć. Zamawiam taksówkę i jadę do pierwszej osoby, która przyszła mi do głowy, babcia.

          Babcia zawsze była przy mnie w trudnych momentach. Przy wyborze liceum, gdy mamie się pogarszało, przeżywałem u niej pierwsze miłości i rozstania. Nigdy mnie nie zawiodła. Mógłbym nawet posunąć się o stwierdzenie, że jest dla mnie ważniejsza niż rodzice. Oni nigdy nie przejmowali się moim zdaniem, mieli na mnie plan i chcieli go realizować. Ja jako medyk, najlepiej kardiochirurg z młodą, piękną i bogatą żoną, najlepiej adwokatką. Oboje mieliśmy posiadać dwójką dzieci, psa i willę w najbogatszej dzielnicy Oslo. Bardzo optymistyczne i kolorowe życie. Niestety niedługo zniszczę im to wyobrażenie, jednak najpierw sam muszę się na to dobrze przygotować. Sądzę, że babcia pomimo różnicy pokoleń bez problemu mnie zrozumie i zaakceptuje.

          Taksówkarz staje przed blokiem, płacę mu i podchodzę do szaro-białych drzwi. Biorę dwa wdechy i dzwonię domofonem. Babciu, błagam, bądź w domu...

ogólnie, jak się na to teraz patrzę, to mam wrażenie,

że zrobiłam z Isaka taką rozpieszczoną księżniczkę,

a z Evena nadpobudliwego księcia.

strasznie też gonię z fabułą.

ogólnie teraz napisałabym to inaczej,

jednak nie chcę totalnie zmieniać fabuły, bo nie mam na to czasu,

wystarczy tylko drobna korekta.

Maybe I'm a little gay || Even x IsakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz