Rozdział VI - Włosy

1.3K 125 42
                                    

Tłumiąc krzyk cofnęłam się, w rozpaczliwej próbie ucieczki szukając na oślep klamki. Mężczyzna odwrócił się, a mój oszalały umysł ukazywał mi okropną wizję bycia odnalezioną i zaciągniętą do Ameryki przez Ruperta.

- Lizzy? Przepraszam za najście, szukałem książki - usłyszałam w ciemności głos Thomasa.

- Tommy? - wyjąkałam, próbując opanować przyspieszony oddech. - Prawie dostałam zawału! - krzyknęłam szeptem, żeby nikogo nie obudzić. Chłopak zaśmiał się cicho.

- Nie chciałem cię przestraszyć. Ale... Tommy?

Uświadomiłam sobie, że użyłam zdrobnienia, którym określałam go w myślach.

- Przepraszam Thomasie. To dlatego, że mnie zaskoczyłeś - mruknęłam, a niezręczna atmosfera mnie dobijała.

- Nie nie, to było... miłe - mogłabym przysiąc, że się zarumienił. - W każdym razie tak naprawdę przyszedłem cię przeprosić.

Zmarszczyłam brwi, zaskoczona. Usiadłam na łóżku i poklepałam miejsce obok siebie. Chłopak przycupnął na brzegu, zachowując pewną odległość, żebym mogła czuć się bezpiecznie.

- Za co? - uśmiechnęłam się zachęcająco. Westchnął.

- Rozmawiałem o tobie z ojcem. Nie powinienem był... Gdybyś chciała, sama byś mi powiedziała, czuję się, jakbym cię zdradził - popatrzył mi poważnie w oczy.

- Mark powiedział ci o moich... obrażeniach? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.

- Lizzy, nie chcę naciskać, ale jeśli ktoś cię skrzywdził albo co gorsza krzywdził ustawicznie przez dłuższy czas... - zawiesił głos, żeby po krótkiej chwili podjąć stanowczo - zabiję gnoja.

Wzruszyła mnie jego troska, ale nie miał pojęcia na co się porywa.

- Żyjesz w szczęśliwej rodzinie Tommy - zaśmiałam się gorzko. - Masz wyrozumiałych rodziców, cudowną siostrę, która jest jak przyjaciółka... Ja z moją siostrą nie rozmawiam od pięciu lat. Z matką od dwóch. Z ojcem od zawsze. Zostawił nas tuż przed moim urodzeniem - unikałam wzroku Thomasa, zapatrzyłam się we fragment podłogi. - Widziałam go w życiu tylko raz. Przyjechał do nas totalnie pijany. Próbował zgwałcić siostrę, matkę pobił - wspominałam obojętnie, te wydarzenia nie miały już dla mnie takiego znaczenia jak kiedyś, bałam się raczej o Tommy'ego. - Gdyby nie to, że jej nowy chłopak był gliną, nikt by nam nie pomógł. Tam, skąd pochodzę, nikt nie przejmuje się prywatnymi tragediami, są zbyt powszechne. Pięć lat temu siostra wyjechała ze swoim bogatym gachem i nie odezwała się więcej. Chciała dorównać mamusi, bo mamusia miała w życiu miliony partnerów, żaden nie został na dłużej, za to dwóch z nich zrobiło jej dzieci. Chociaż... - znów gorzki śmiech - nie powinnam mówić o siostrze z pogardą, skoro zrobiłam to samo. Dwa lata temu uciekłam z domu licząc na szczęście. Okazało się, że na nie nie zasługuję, jak wszystkie kobiety w tej rodzinie. Matka pijaczka z depresją, siostra na lodzie bez faceta, za to z dzieckiem, a ja, naiwna, ruszyłam w świat u boku diabła. Byłam lekkomyślna. Bardzo lekkomyślna. Ale nauczyłam się czegoś, wiesz? Nauczyłam się, że nigdy, za żadne skarby nie należy ufać ludziom.

- Ale zamieszkałaś z nami - odezwał się cicho. Coś w jego głosie zaniepokoiło mnie, ale nie podniosłam wzroku.

- Tak... Może dlatego, że Mark wydał mi się ojcem, którego nigdy nie miałam. Może dlatego, że pierwszym odruchem Avy była pomoc. Może dlatego, że zamiast wykopać mnie ze swojego pokoju, zrobiłeś mi naleśniki.

Na chwilę w pokoju zaległa cisza. Chłopak westchnął, a jego oddech wydał mi się dziwnie drżący. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Były pełne łez.

- Och Tommy - zaczęłam łagodnie. - Nie chciałam... To nie warte twoich łez, naprawdę. Przepraszam, że opowiedziałam ci to wszystko. Chcę tylko, żebyś nie brał do siebie moich dziwactw, braku zaufania... Wynikają z trudnych doświadczeń i zawsze będę miała problem z jakimkolwiek kontaktem fizycznym. Przepraszam.

- Nie Lizzy. Nie rozumiesz. Nie żyję w szklanej kuli, wiem, że takie rzeczy dzieją się na świecie. Ale myśl, że ktoś mógł coś takiego zrobić komuś, kto jest mi bliski... że mógł to zrobić tobie... to nie do zniesienia - wytłumaczył, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Zanim zorientowałam się, co robię, moja dłoń powędrowała do jego twarzy, otarła słoną kroplę i oparła się o jego policzek. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale nie odsunął się. Wręcz przeciwnie, przysunął się odrobinę bliżej i oparł swoją dużą dłoń na mojej, całkowicie ją przykrywając.

- Lizzy, przysięgam, że jeśli ktokolwiek będzie próbował cię skrzywdzić, jeśli ktokolwiek się do ciebie zbliży bez twojej zgody, będzie miał do czynienia ze mną. Zgotuję mu los gorszy od śmierci - oznajmił cicho, co uczyniło jego słowa jeszcze groźniejszymi. - Ale pozwól, że ci pomogę.

Przekrzywiłam głowę, niepewna do czego zmierza.

- Pomogę ci z kontaktem fizycznym - uśmiechnął się. Skinęłam lekko głową, zastanawiając się, w co się właśnie wpakowałam. - Dobrze, na początek to - puścił mi oczko i wstał. Podszedł do biurka, a ja śledziłam go zaciekawionym spojrzeniem.

- Zamknij oczy - polecił i w tym momencie poczułam, jak ktoś delikatnie rozczesuje mokrą szopę na mojej głowie. Po chwili poczułam gorący oddech na moim policzku. - Masz naprawdę piękne włosy.

~~~~~~~~~~~~

Ups...

Anyway, głosuj/komentuj jeśli tu jesteś - zostaw wsparcie dla autora!

Następny rozdział powinien być mniej wyniszczający... Ale kto wie, co siedzi w głowach szalonych pisarzy...

Buziaczki
H. xx

Celebrity Crush || Thomas SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz