Nie mogłam uwierzyć, że znowu pokłóciłam się z Thomasem. Chociaż technicznie rzecz biorąc to nie była kłótnia - żadnych krzyków, rozbitych naczyń ani krwawych śladów po paznokciach. Wiedziałam, że zaskoczyło i zraniło go moje zachowanie. Myślał, że oszukałam tą dziewczynkę, żeby poprawić jej samopoczucie. Problem w tym, że mówiłam prawdę. Mimo, że z całych sił starałam się o tym zapomnieć, nadal byłam Glorią Evans, aktorką, gwiazdeczką Hollywoodu.
Sama nie wiedziałam, kiedy znalazłam się w szpitalu, przy łóżku Alastaira. Sala była wyjątkowo cicha i pusta. Usiadłam na krześle i ujęłam bezwładną dłoń chłopaka.
- Cześć- westchnęłam. Rozmowa z osobą w śpiączce jest trochę jak mówienie do siebie, bo i tak jedyną odpowiedzią, jaką możesz uzyskać, są twoje własne myśli. - Wiesz, pokłóciłam się z Tommy'm. Znaczy nie do końca, ale wiem, że się na mnie zawiódł. Miałeś rację, kłamstwa nikomu nie pomagają. A między nami skumulowało się ich za dużo. Wiem, że muszę mu powiedzieć prawdę, ale boję się...
Spojrzałam na jego pozbawioną wyrazu twarz. Zastanawiałam się o czym, jeśli w ogóle, śni, przeczesując palcami jego rozrzucone po poduszce ciemne włosy. Były dłuższe niż kiedy zobaczyłam to pierwszy raz. Zaplotłam mu mały warkoczyk za uchem.
- Boję się, że kiedy mu powiem, odwróci się ode mnie. A ja nie mogę bez niego żyć. Jest jak narkotyk, jak tlen. Kiedy tylko oddalamy się od siebie ostrymi słowami czuję, że się duszę. Dlaczego miłość tak boli, Alastair?
Pogładziłam palcem odcinającą się wyraźnie od pobielałej ręki żyłę. Chłopak, który miał być nieśmiertelny, leżał przede mną nieprzytomny, blady jak trup. Ironia losu?
- Jesteś moim aniołem stróżem, doradcą. Dlaczego opuściłeś mnie, kiedy potrzebowałam cię najbardziej?!
Pozwoliłam łzom płynąć strumieniem wzdłuż mojej twarzy. W głowie dźwięczały mi jego słowa, urywki rozmów. "Będę żyć, aż odpokutuję zbrodnię"...
Pokój zaczął wirować, a tętno w moich uszach brzmiało jak łoskot bębna. Kurczowo zacisnęłam palce na dłoni Alastaira. Kiedy wszystko powoli wróciło do normy, jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu był mój głośny, nierówny oddech. Mój wzrok padł na kilka kopert ułożonych w elegancki stosik na stoliku obok łóżka. Na tej na wierzchu widniał duży napis "Beth". Sięgnęłam po nią niepewnie. Przez chwilę obracałam ją w rękach, aż zauważyłam małą karteczkę samoprzylepną z tyłu. Schludnym charakterem pisma wujka Sama było tam napisane: "Elizabeth, drogie dziecko. Znalazłem te listy w pokoju Alastaira. Sądzę, że chciał je Wam przekazać. Ten jest dla Ciebie. S. I.". Drżącymi rękami rozerwałam biały papier i wyjęłam złożone w pół kartki.
Beth!
Nie ma sensu dłużej udawać. Nieśmiertelność to jedna wielka ściema. Jak tylko odpokutujesz błędy i wydaje Ci się, że możesz zacząć żyć normalnie, to nagle bum! i koniec zabawy.
Nie okłamałem Cię. Miałaś rację, jestem takim jakby stróżem, tylko nie Twoim. Przez całe życie chroniłem Thomasa. Kocham tego chłopca jak brata. Ale nadszedł czas, kiedy muszę odejść i złożyć tą funkcję... w Twoje ręce. Wiem, że znaliśmy się bardzo krótko, ale wierz mi, znam się na ludziach. Jesteś jedyną osobą, której powierzyłbym jego życie. Kochasz to, a on kocha Ciebie.
Życie to nie bajka, jest bardziej jak róża, a widziałaś kiedyś różę bez kolców? Sama dobrze wiesz, że będziecie się kłócić, mówić ostre słowa i ranić się nawzajem. Wiesz, czemu to tak boli? Bo to ta jedyna, prawdziwa miłość.Kiedy rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, podniosłam się gwałtownie, wywołując przelotny zawrót głowy. Zacisnęłam powieki, żeby opanować swoje ciało, po czym otworzyłam je, żeby przyjrzeć się intruzom, którzy przerwali mi lekturę. W drzwiach stała Mia, a tuż za nią o framugę opierał się Scott. Byli swoimi zupełnymi przeciwieństwami i gdyby nie ich tragiczna sytuacja, pewnie uznalabym ich za komiczną parę. Ona - drobna, blada bkondyneczka - miała może z metr pięćdziesiąt wzrostu, on za to był wysokim, dobrze zbudowanym szatynem z lekką opalenizną. Ona była wesoła i pełna życia, on - naznaczony świadomością bliskiej śmierci.
- Cześć - uśmiechnęła się dziewczyna. Jej chłopak ograniczył się do przyjaznego skinięcia głową.
- Hej - wychrypiałam. Odchrząknęłam i powtórzyłam wyraźniej- hej.
- Rzadko mamy okazję pogadać, ale chciałabym ci podziękować, w imieniu moim i Scotta - oznajmiła Mia.
Patrzyłam na nie jak na kosmitkę. Moje ostatnie przemyślenia skłaniam raczej do samobójstwa niż poczucia wdzięczności, ale ona przecież nie mogła o tym wiedzieć.
- Z-za co? - wyjąkałam.
- Za to, co robisz dla Thomasa - uśmiechnęła się lekko. - Gdyby nie ty, nigdy by nie dostał roli w prawdziwym filmie, a już na pewno nie pozbierałby się po wypadku Alastaira. Jesteś jego ostoją i podporą i my, jako jego przyjaciele, jesteśmy ci bardzo wdzięczni.
Zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. W głowie kołatała mi się tylko jedna, okropna myśl: okłamałam go. Okłamałam go, a on mnie kocha, polega na mnie. Podziękowałam krótko Mii i już wybiegałam z sali kiedy zatrzymał mnie cichy, zachrypnięty głos:
- Dziękuję - Scott uścisnął lekko moje ramię, patrząc mi głęboko w oczy.
Uśmiechnęła się i przytuliłam go szybko. Szpital opuściłam w ekspresowym tempie i chciałam zamówić taksówkę, ale przypomniałam sobie, że nie mam pieniędzy. Szybkim krokiem, będącym w zasadzie czymś między marszem a biegiem, skierowałam się do domu. Czas wszystkim wszystko wyjaśnić i musiałam to zrobić zanim opuści mnie odwaga.
~~~~~~~~~~
Hej ho, kto za mną tęsknił? Żartuję. Sorry, że tyle trzeba było czekać, ale już jest - przedostatni rozdział Celebrity Crush. Dziękuję wszystkim, którzy zdecydowali się to czytać 💜💜💜
Jeśli ty jesteś- zostaw gwiazdkę i komentarz, żebym wiedziała, co Ci się podobało, a co powinnam zmienić!
Kocham
H. xx

CZYTASZ
Celebrity Crush || Thomas Sangster
FanfictionDręczona przez psychopatycznego partnera gwiazda Hollywood ucieka na drugi koniec świata w poszukiwaniu wolności. W wyniku zbiegu różnych okoliczności trafia do domu państwa Sangsterów i poznaje ich syna - Thomasa. Czy przeciętny nastolatek wzbu...