"Niech zgadnę, koszmar?" ~ Rozdział 23

1.1K 123 60
                                    

Poczułem, że leżę na jakiejś twardej, drewnianej podłodze. W pierwszej chwili nie mogłem się poruszyć ze strachu.
Usłyszałem skrzypienie podłogi kawałek za mną. Od razu się podniosłem. Gdzie ja jestem?
Zdenerwowany przebiegłem wzrokiem pomieszczenie.

W pokoju było ciemno, mimo, że zza zabitego deskami okna lekko wydostawały się promienie słońca. Czyli jak do teraz wiem jedynie, że jest dzień. I że jestem w jakimś starym domu.

Jak najciszej podszedłem do okna i pociągnąłem deskę. Nic się nie stało.
Okno jest zbyt mocno zabite.

Drzwi pokoju były zamknięte.
W tej chwili czekała mnie ciężka decyzja. Przecież nie będę tu siedział wieczność.

Chwyciłem ostrożnie klamkę i otworzyłem drzwi. Za nimi znajdowało się wąskie pomieszczenie, wyglądające jak przedpokój. Wszędzie było pełno pajęczyn i kurzu.

Za każdym moim stąpnięciem niestabilna, drewniana podłoga trzeszczała.

Podobny głos wydobywał się z innej części domu. Nie jestem tu sam?!
Moje ręce zaczęły dygotać. Trzęsącymi się dłońmi, otarłem łzę z oka.

Generalnie już nigdy nie pocałuję Licii, nie spotkam się z Alfredem na maratonie horrorów, nie podziękuję Francoisowi za gościnę, nie poplotkuję z Elżbietą, nie podogryzam Gilbertowi, nie zjem pasty z Feliciano, nie zrobię spotkania rodzinnego ze Słowianami, nie przytulę Czech i Słowacji, nie-

Rozmyślanie przerwał mi huk w sąsiednim pokoju. Moje przerażenie natychmiast wzrosło.

Zacząłem biegać po całym domu w poszukiwaniu drzwi wyjściowych. Na moje nieszczęście, takowych nigdzie nie było.

Wkurzyłem się. "Do cholery! Generalnie, co to za dom bez wyjścia!?"

Usłyszałem kolejny huk. W innym pokoju. Od razu skierowałem się do pokoju, w którym byłem na początku.

Zamknąłem, a raczej próbowałem zamknąć drzwi, bo te nie miały zamiaru się ruszyć z miejsca.

Były szeroko otwarte. Ja tymczasem schowałem się za kanapę i wystraszonym wzrokiem patrzyłem przed siebie, w korytarz.
Niewiele widziałem przez zaszklone od płaczu oczy.

Moje serce prawie stanęło, gdy w przedpokoju ujrzałem postać.
Miała białą skórę, czarne, sięgające za ramiona włosy, wydłubane oczy, wycięty uśmiech, z którego wypływała krew, a ubrana była w białą, zakrwawioną sukienkę do kostek.

Stała w miejscu, patrząc na mnie i pochylając głowę.
Już wiedziałem, że nie ma dla mnie ratunku. Za postacią wisiał jakiś wisielec z przywiązaną kartką, na której zaschłą krwią było napisane "Twoja kolej".

Postać nagle znalazła się obok mnie. Patrzyła prosto w moje oczy.

PERSPEKTYWA TORISA

Obudził mnie krzyk. Leniwie otworzyłem oczy. Było jeszcze ciemno. Prawdopodobnie środek nocy.

Usiadłem i spojrzałem na Feliksa.
Zakrył oczy rękami. Ale wiedziałem, że płacze.

Nawet tego nie krył. Ryczał jak małe dziecko, któremu skradziono łopatkę w piaskownicy.

Pochyliłem się nad nim i odciągnąłem jego ręce. Polak nadal płakał.
Przetarłem kciukami jego oczy i delikatnie przeniosłem do pozycji siedzącej.

Siadłem naprzeciwko niego, na łóżku. Chłopak siedział oparty o ścianę, z podkulonymi nogami, również na łóżku.

Pochyliłem się i przystawiłem swoje czoło do jego czoła. Lekko pogłaskałem dłonią jego policzek.

Szepnąłem "Niech zgadnę, koszmar?".

Chłopak w odpowiedzi jedynie kiwnął głową, sprawiając, że nasze usta lekko się musnęły.

"Biedactwo."

Polska pociągnął nosem, a ja dostrzegłem kolejne łzy wypływające z jego oczu.
"Nie płacz już. Proszę..."

Chłopak odsunął twarz i mnie przytulił. Siedzieliśmy tak przytuleni, dopóki zmęczony Feliks nie usnął w moich ramionach.

Gdy przekonałem się, że śpi, powoli go ułożyłem w łózku i nakryłem kołdrą.

Tak się o niego martwię. Ostatnio prawie zawsze śnią mu się koszmary. Przy niektórych nawet się nie budził, ale rozpoznawałem to po tym, że gdy u mnie spał, wiercił się i płakał.

Spojrzałem na niego. Śpi już chyba spokojnie. Uchyliłem się i pocałowałem go w policzek, po czym
sam się położyłem obok i zamknąłem oczy.

"Pomiędzy Światami" ~ Hetalia [LietPol]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz