Rozdział 37

992 105 135
                                    

PERSPEKTYWA FELIKSA

Otworzyłem oczy. Byłem do czegoś przywiązany. Tak, to była szafa.
Nagle do pokoju wkroczyła postać ubrana w krótką spódniczkę, obcisłą koszulę, szpilki, podkolanówki, wyglądająca jak ja. Tak, to z pewnością jestem ja.

Poruszyłem się niespokojnie.
"Ale ja zafeliście wyglądam."
Wyszeptałem i oderwałem wzrok od swojej spódniczki.

Pierwsze pytanie jest takie. Generalnie, dlaczego podobam się sam sobie?!
A drugie? Dlaczego najprawdopodobniej zaraz zrobię sam ze sobą coś czego nie powinienem robić? Cóż, to dziwnie brzmi.
Ale czy to nie będzie kazirodztwo czy coś w tym stylu?

Dobra, wszystko mi już jedno.
Chłopak lekko się uśmiechnął z zawstydzoną miną i podszedł do mnie.

Gdy rozciął liny, nieśmiało zmierzyłem "drugiego siebie" wzrokiem.

Nie wiedziałem co mam zrobić.
Jednak po chwili blondyn zrobił pierwszy krok.
Chwycił mnie lekko za podbródek i nieśmiało mnie pocałował.

Oddałem pocałunek, nadal nie ogarniając, dlaczego coś cały czas powoduje, że totalnie podoba mi się mój własny sobowtór.

Pogłaskałem go po włosach i skierowałem dłonie pod jego spódniczkę.

Już wiem, co odczuwał Toris.
Toris? Cholera! Dlaczego zdradzam Torisa z samym sobą?!

Choć w sumie nie jesteśmy razem, więc to nie jest zdrada. Ale i tak go zdradzam! W dodatku z własnym klonem!

Odsunąłem się od siebie i z przerażeniem powiedziałem
"Generalnie, to ja nie mogę. To by zraniło Licię."

"Skąd znasz Litwę?"

"No bo my..." W tej chwili nie wiedziałem co powiedzieć. Po chwili szybko dokończyłem "Totalnie jesteśmy przyjaciółmi! A ty skąd go znasz?"

"Ja? To jest generalnie mój chłopak!"

"Co?"

"No co?"

"Chłopak?!"

"No...tak."

Moje serce zostało złamane.
Toris zdradził mnie...w dodatku ze mną? Jak on mógł?! Jak tylko go spotkam, to generalnie przywiążę go jeszcze raz do karuzeli i będę kręcił w nieskończoność!

...

Otworzyłem znowu oczy. Wokół panowała ciemność, a obok słyszałem niespokojny oddech Lićka.
Czyli to był sen.

Głupi był ten sen. W dodatku obudziłem się w środku nocy.

Udałem się do łazienki, by obmyć twarz. Gdy już to zrobiłem, jak najciszej zszedłem po schodach na dół i skierowałem się do kuchni.

Na zegarze widziała godzina 4:12.
No nieźle. Czyli to nie jest środek nocy, jak zakładałem na początku.

Przez niezasłonione okna, widać było całe osiedle, pogrążone we śnie. Jednak latarnie jeszcze się świeciły, mimo, że na dworze już zaczynało robić się widno.

Było na tyle jasno, że jakoś mogłem zobaczyć całe podwórko.

Nastawiłem wodę w czajniku, a sam udałem się na górę, po jakieś ubrania.
Akurat zdążyłem się ubrać, gdy woda zaczynała się już gotować.

Szybko zgasiłem czajnik, zaraz przed tym jak miał zagwizdać.
Nie mam ochoty obudzić wszystkich w domu.

Wsypałem do kubka trochę kawy i zalałem wodą.
Usiadłem przy stole, zadowolony z chwili samotności.

"Pomiędzy Światami" ~ Hetalia [LietPol]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz