Rozdział 6

113 14 2
                                    

Hania niosła potrzebne mi rzeczy typu:karma,miska smycz legowisko itp.Była bardzo szczęśliwa a w jej niebieskich oczach było widać iskierki szczęścia.Natomiast mężczyzna dzięki któremu idę tutaj teraz niósł mnie na rękach.Wydawało mi się,że też był szczęśliwy.Kobieta szła za nami z naburmuszoną miną i wściekłym wyrazem twarzy.Nie podobało mi się,że patrzyła na mnie co chwilę z odrazą.Nie chciała mnie.W końcu po paru minutach wieczności dotarliśmy do samochodu.Była to długa czarna limuzyna marki Lamborghini.Mężczyzna wyjął z kieszeni kluczyk i otworzył bagażnik.Wsadził potrzebne mi rzeczy do niego i zamknął go.Ja natomiast miałem jechać z Hanią z tyłu.Byłem z tego powodu bardzo zadowolony.Wskoczyłem z radością do auta lecz poczułem wściekły wzrok kobiety na mojej osobie.Nie było mi przyjemnie.Łypała na mnie.Hania usiadła w swoim foteliku i zapięła pas.Kobieta i mężczyzna wsiedli do niego po chwili.Cały czas nie odzywała sie do nikogo.Była naburmuszona z mojego powodu.Zniszczę im rodzinę.Nie chce tego zrobić! Odjechaliśmy i zobaczyłem w oknie Chrisa który patrzył na mnie ze smutkiem.Zrobiło mi sie go żal.Tyle dla mnie zrobił a ja mu sie tak odwdzięczam.Ruszyliśmy.
-Hau!-szczęknąłem a po chwili poczułem małe ciepłe rączki na swoich plecach.Dziewczynka przytuliła sie do mnie.
-Nie szczekaj kundlu-warknęła kobieta łypiąc na mnie.Zaskomlałem cicho.Po 20 minutach limuzyna zatrzymała się przed wielką biało-szarą willą.Wow! Ja będę tu mieszkał! Czadowo! Po zabraniu potrzebnych mi rzeczy oraz mnie oczywiście,mężczyzna wyjął klucz i otworzył drzwi.Pięknie tutaj.Niedoopisania.Wszędzie były biało-niebieskie ściany.W przedpokoju była wielka szafa na buty,kurtki, itp.Przedemną był salon z wielkim telewizorem kanapą i stołem.Było też radio,xbox komputer.Na stole leżały słodycze.Poszedłem dalej oglądać to niesamowite miejsce gdy ktoś nagle chwycił mnie mocno za kark.Pisnąłem i odwróciłem sie w stronę tej osoby.Tak myślałem.To ta kobieta.

-Nie pałętaj mi sie kundlu po domu-warknęła i zaniosła mnie po długich,krętych drewnianych schodach na górę.Nie śmiałem nawet na nią warknąć.Bałem się.Otworzyła drzwi i puściła mnie.To pomieszczenie było pięknę.Ściany były białe a po prawej stronie była wielka kręcona zjeżdżalnia w kolorze biało-czarnym.Miała ona też piętrowe łóżko.Przy ścianie znajdowało się niebieskie biurko i białe krzesło.Była też biała wygładzina.Wspomnę,że nad biurkiem znajdował sie wielki wiszący na ścianie komputer marki samsung.Był on czarny.Zamerdałem ogonem.Może będę tu mieszkał? Był to pokój Hani mojej właścicielki.Zapomniałem o obecności tej kobiety.Łypała na mnie.Przeszedł mnie dreszcz.Znowu złapała mnie za kark tym razem mocniej.Pisnąłem.Nie dość,że miała długie paznokcie to wbijała mi je w skórę.Strasznie bolało.

-Słuchaj kundlu zapchlony-zaczęła-ten dom jest wielki i nie będziesz po nim chodził bo nie życzę sobie żeby twoja sierść pałętała mi się po domu-kontynuowała- więc jak zobaczę chociaż źdźbło to zaprowadzę Cię w to miejsce i będziesz to zlizywać swoim ozorem-krzyknęła a mnie strasznie zabolało ucho bo psy mają wrażliwszy słuch niż ludzie.Zaskomlałem.

-Rozumiesz to?!-krzyknęła
Zaskomlałem i pokiwałem głową na tak.Kobieta puściła mnie a ja upadłem na podłogę.Wyszła i zostawiła mnie samego.Czułem,że upadłem na biodro.Złamałem coś.Świetnie.Nagke usłyszałem krzyki z dołu.

-Hania chodź na obiad!-krzyknęła kobieta
-A co jest?-spytała dziewczynka
-Nieważne co masz to zjeść!-krzyknęła na Hanię
-Skarbie Hania chciała tylko spytać-stanął w jej obronie mężczyzna
-Ach tak? To ja powiem,że ma żreć co jej dam albo nie będzię jadła wcale!-krzyknęła kobieta i (tak sądzę) uderzyła pięścią w stół.Dziewczynka rozpłakała się a kobieta wzięła kurtkę i wyszła z hukiem z domu.Zdenerwowałem się.Ta kobieta jest straszna.Boję sie jej.Nagle usłyszałem wołanie.

-Piesku gdzie jesteś?-wołał mężczyzna
-Hau!Hau!-zaszczekałem
-Skąd wziąłeś się na piętrzę mały?-spytał

Czułem jak wchodzi po schodach i otwiera drzwi.Dosłownie rzuciłem się w jego ramiona.Przez chwilę był zaskoczony lecz po chwili odwzajemnił uścisk.Staliśmy tak przez chwilę w uścisku.Nagle z dołu dobiegły nas krzyki mojej właścicielki Hani:

-Tatusiu gdzie jest piesek?
-U ciebie w pokoju-odpowiedział mężczyzna trzymając mnie cały czas w swoich ramionach.-Przyjdź do swojego pokoju córciu

Dziewczynka ruszyła czym prędzej po drewnianych schodach i po chwili znajdowała się w pomieszczeniu.Patrzyła na mnie i po chwili wzięła na ręcę.Przytuliła mnie tak mocno,że dotknęła opuszkami palców moje (chyba)złamane żebro.Pisnąłem.Hania odsunęła mnie od siebie i spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach.

-Tatusiu coś się stało pieskowi-powiedziała dziewczynka

Mężczyzna spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.

Powróciłam! Cieszycie się? Bo ja bardzo.Trzy dni zajęło mi pisanie tego rozdziału.Kończe dla was w najlepszym momencie.Hue,hue.Gwiazdkujcie i komentujce.Bardzo mnie to motywuje.Dzisiaj pojawi się może kolejny rozdział ale nic nie obiecuję.Jakie losy czekają naszego psiaka? Czy stanie sie coś strasznego? Czy kobieta zrobi mu dopiero krzywdę? Do jakiego czynu sie posunie żeby pozbyć sie psa? Dowiecie sie tego czytając następne rozdziały.To tyle papa.😘😍😀😄😉😃🙆🙋🙌😊😚

Był Sobie Pies [Moja Historia] W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz