Rozdział 5

129 19 3
                                    

*Oczami Ethana*
-Ethan chodź wreszcie!-krzyknął mój tata do mnie
Otarłem łzy i jeszcze raz pożegnałem się z psem.Bardzo mi go teraz szkoda.Stracił mamę i jest sam.Nie ma nikogo bliskiego(nie wie o rodzeństwie)
Jest biedny.
-Do widzenia-powiedziałem
--Do widzenia-ofpowiedział jeden mężczyzna uśmiechając się do mnie ciepło.Ja jednak nie odwzajemniłem tego.Nie byłem w stanie po tym po czym przeszedł ten pies.Oteorzyłem drzwi od samochodu,zapiąłem pas i oparłem głowę o okno.Po chwili odjechaliśmy a nasze miejsce zajęła jakiś czarna długa limuzyna.

*W limuzynie*
-Haniu pamiętaj że przyjechałam tu ze względu na ciebie nie tego kundla-powiedziała córce ta kobieta która nie chciała wziąść tego biednego psa lecz dziewczynka nie dawała jej spokoju.
-Dobrze mamusiu-odpowiedziała dziewczynka i czym prędzej odpieła pas otworzyła drzwi samochodu i pobiegła do schroniska do psa który skradł jej serce.
-Ty zamknij auto a ja idę za nią-powiedziała kobieta biegnąc za córką.
-Piesek,piesek!-krzyczała dziewczynka biegając po schronisku
Pobiegła do drzwi z napisem "psy" a że była mądra jak na swój wiek wbiegła tam.
Szukała,szukała aż znalazła.Pies który spał przestraszył się jej krzyków uniósł się i nastroszył uszy.Jednak gdy zobaczył dziewczynkę...Wszystkie wspomnienia wróciły.Miłość,żal, troska.Było tak pięknie aż tu nagle czar prysł jak balon.
-Piesku,piesku wiesz co się stało?-spytała a on spojrzał na nią pytającym wzrokiem-ZABIERAMY CIĘ DO DOMU!!!!-Wykrzyczała tak że nawet inne psy się wystraszyły.
Pies nie mógł uwierzyć w to co mówi.

*Oczami psa*
Nie mogłem uwierzyć w to co mówi.To było niemożliwe.Ona zabiera mnie ze sobą?Czy to sen?Uszczypnijcie mnie bo nie wierzę!Ona zabiera mnie do jej domu,gdzie będę mógł mieć rodzinę,dom i będą nowe przygody?! Jestem najszczęśliwszym psem na świecie! Zapomniałem o całym świecie.O mamie spotkaniu z Ethanem(do którego wrócimy ale w następnym rozdziale) który martwił się myślał o mnie.Wystawiłem język i pomerdałem ogonem.Juhhuu!!!

*W tym czasie na recepcji*
-córka chce tego psa co widzieliśmy ostatnio-mówił mężczyzna ciepło
-Dobrze to pokaże nam pan którego to go spakujemy-mówił Chris
-Nie muszę córka już pokazała-powiedział mężczyzna uśmiechając się

*Chris*
Nie!Nie mogę do tego dopuścić.Nie oddam tej kobiecie tego psa! W życiu!Ale byłem zmuszony to zrobić.Nie miałem wyboru.Uśmiechnąłem się do dziewczynki i wyjąłem psa z klatki i przyszykowałem potrzebne mu rzeczy.Gdy miał już wyjechać szepnałem do niego:
-Trzymaj się tam stary.
Do moich oczu cisnęły się łzy.Tyle z nim przeżyłem.On nie zwracał na mnie uwagi tylko był szczęśliwy.To się dla mnie liczyło.Żeby on był szczęśliwy.Odjechał a ja starłem pojedynczą łzę i wszedłem do schroniska zająć się wypełnianiem papierów.

Powiem jedno:wena,wena i jeszcze raz wena.Nigdy nie miałam takiej weny jak dzisiaj.Ale to dobrze bo się wam odpłaciłam za nieobecność.Maraton pomyślę.Ps:zostaw coś po sobie jeśli czytasz bo to bardzo motywuje.Do zobaczonka!😙😘😀😳😃😍

Był Sobie Pies [Moja Historia] W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz