Rozdział 20

28 4 3
                                    

*Ethan*

Wybiła godzina 17:00. Stałem przed lustrem w moim pokoju i próbowałem założyć czerwony krawat. Gdy w końcu mi się udało przywdziałem na siebie granatową marynarkę i zszedłem na dół. Ojciec wrócił do domu i tłumaczył się, że "miał jakieś ważne sprawy do załatwienia". Ta. Już mu wierzę. Wszedłem do kuchni zobaczyłem mamę. Ubrana była w czarną średniej długości sukienkę oraz buty na koturnach. Włosy miała rozpuszczone. Na twarzy lekki makijaż. Wyglądała pięknie.

-Mamo pomogę ci - powiedziałem widząc jak rodzicielka próbuje wziąść wszystkie potrawy na raz. Wziąłem talerz z kurczakiem i ziemniaki. Położyłem je na kuchennym stole i ruszyłem po dalsze produkty. Gdy po paru chwilach wszystko było na stole usłyszałem dzwonek do drzwi. W lustrze ni stąd ni zowąd pojawił się mój ojciec. Jego czarne jak smoła włosy ułożone były na żelu, piwne oczy przeglądały się swojemu odbiciu. Mężczyzna poprawiał swój biały krawat. Ubrany był w czarny podobny do koloru jego włosów garnitur jak i eleganckie firmowe buty. Na odległość poczułem zapach jego męskich perfum. Gdy ostatni raz spojrzał się na siebie mruknął:

-Ethan, nie narób mi wstydu

Po czym otworzył drzwi. W ich rogu zobaczyłem średniej wysokości blondynkę o błękitnych oczach. Na jej twarzy były widzialne, delikatne żeńskie rysy. Jej twarz nie miała żadnych piegów, pryszczy, pieprzyków ani nic więcej. Miała lekki makijaż. Ubrana była w krwistoczerwoną sukienkę sięgającą do kolan obwiązywaną jasno czerwonym pasem w talii. Na jej stopach znajdowały się tego samego koloru co sukienka szpilki. W ręku trzymała czarną podłużną torebkę. Wyglądała na 35 lat. Natomiast obok niej stał wysoki mężczyzna. Jego włosy były koloru brązowego, które na samym początku zaczynały się lokami. Jego oczy były koloru złoto- miodowego. Twarz mężczyzny była bardzo mocno zarysowana. Wysunięty mocno podbródek i żadnych oznak na twarzy. Był on ubrany w szary garnitur i biały krawat. Jego spojrzenie nie było lodowate jak u mojego ojca, tylko ciepłe i takie... Miłe?

-Dzień dobry - powiedziała kobieta przenosząc spojrzenie swoich błękitnych jak ocean oczu na mnie.

-Dzień dobry - odpowiedziałem kobiecie i biorąc jej dłoń w swoją oraz całując jej czubek. No co? Kultura to podstawa.

-Witam - odpowiedział mój ojciec. Przywitał się z szefem męskim uściskiem dłoni.

-Bardzo dziękujemy za zaproszenie - rzekła blondynka wchodząc do przedpokoju. Mężczyzna ruszył za nią ale zaraz potem udał się do salonu z ojcem. Mama zaczęła krzątać się po kuchni. A co ja mam robić? Usiąść przy stole czy poczekać i pomóc mamie? Ehh sam nie wiem...

-Ethan! Synku! Pozwolisz na chwilę? - spytał ojciec. Podlizuje się szefowi.

Jak zwykle.

Poszedłem do salonu gdzie siedzieli szef oraz ojciec. Stanąłem z nimi twarzą w twarz. Miodowe oraz piwne oczy.

Hola! Hola!

Przy miodowookim stała dziewczyna. Nie byle jaka.

Proste, brązowe włosy do ramion. Szaro-złote oczy skupione wprost na mnie. Młode żeńskie rysy oraz prosty nos i wąskie piękne malinowe usta. Na szczupłym ciele dziewczyny leżała idealna biała sukienka z paskiem przy talii. Zgrabne nogi oraz tego samego koloru trampki. Oniemiałem.

-Chciałem przedstawić ci moją córkę. -pokazał na dziewczynę. -Erica podejdź do niego -szepnął dziewczynie na ucho.

Spojrzałem na ojca. Jego mina mówiła. "Podejdź do niej chuncwocie".

Zrobiłem krok w stronę dziewczyny. Kolejny i kolejny. Po paru stałem przed jej twarzą na której zauważyłem rumieńce.

-Jestem Ethan - rzekłem do dziewczyny

-Erica - szepnęła nie spuszczając wzroku.

-Dzieci idźcie do pokoju Ethana - mruknął ojciec.

Stoimy jak te ćwoki, nieprawdaż?

-Panie przodem - wymruczałem puszzając ją w drzwiach na co zakryła gorące policzki włosami.

Nie rób tego!

Erica szła po schodach. Centralnie miałej ją za sobą.

-Emm
-Pierwsze po prawo - powiedziałem patrząc na jej zakłopotanie.

Słodka...

Otworzyła drzwi. Na szczęście posprzątałem wcześniej by nie było brudu.

Brawo ja!

Erica nie pewnie usiadła na łóżku.

-Spokojnie nie zje cię - parsknąłem śmiechem opierając się o ściane i patrząc na dziewczynę.

Spuściła swoje piękne oczy na buty i przykryła twarz włosami.

-Nie rób tak - warknąłem odgarniając kosmyki włosów za jej ucho.
-D-dobrze - rzekła nie patrząc na mnie.
-Nie bój się mnie - westchnąłem przykucając przy niej.

Piękna z niej dziewczyna.

-Nie b-boję - wyjąkała przenosząc spojrzenie na mnie i zagryzając wargę.

-Nah widzę że tak - mruknąłem zwycięsko.
-Nie - rzekła
-Tak - uparłem się
-Nie - warknęła
-Nigdy nie mów nigdy - powiedziałem siadając obok niej.

Erica drgnęła.

-Spokojnie, nie gryzę - rzekłem unosząc ręcę.
-T-to dob-brze - wyjąkała po chwili

-Dzieci, kolacja! - wydarł się ojciec

Westchnąłem. Czy każdy musi psuć moje plany?

Wstałem z łóżka i otworzyłem drzwi na oścież.

-Panie przodem - powiedziałem wskazując dłonią wyjście.

Dziewczyna wstała i odeszła szybko. Ruszyłem za nią.

Po chwili znaleźliśmy się w kuchni gdzie miała odbyć się "uroczysta kolacja".

Coś czuję, że to będzię najdłuższy posiłek w moim życiu.

Przepraszam przepraszam i jeszcze raz przepraszam! Wiem, że olałam, nie odzywałam się i wogóle miałam w nosie, ale wiecie musiałam zrobić sobie dłuższą przerwę od wattpada. Ciągle rozmyślałam jak opisać tą kolację ale na początku nie miałam prawie pomysłu. Przypominam, że jest to dopiero część pierwsza tej kolacji i jeszcze dużo się tutaj wydarzy.

To co?

3 gwiazdki oraz 3 komentarze next? ❤😍

Był Sobie Pies [Moja Historia] W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz