Rozdział 17

33 6 0
                                    

*Ethan*

Wchodzę do mieszkania w skowronkach. Psiak również jest zachwycony. Kieruję się do kuchni i wyjmuję dwie miski. Do jednej wlewam świeżą wodę a do drugiej kawałki pokrojonego mięsa. Stawiam je na podłodze i wołam zwierzę. Na początku waha się ale po chwili zajada ze smakiem. Uśmiecham się.

-Nazwę cię Bailey*  - mówię do niego i głaszczę go po pyszczku. W końcu musi mieć jakieś imię.

Zwierzę patrzy na mnie swoimi oczami. Patrzę na dół i widzę,że psiak zjadł już wszystko. Pies odwrócił głowę i zaczął pić wodę bardzo łapczywie. Nie dziwię mu się. W końcu ja też bym był spragniony jakbym został sam przywiązany w lesie nie wiadomo ile czasu. Klęczę na podłodze w kuchni i obserwuje kolejne poczynania Baileyego. Obserwuje plecy psa. Na jego szyi widzę czerwoną obrożę. Chwilę. Każdy kto ma psa zakłada mu obroże na której zamieszcza swój numer telefonu oraz adres zamieszkania. To jest to! Wstaję nagle a pies patrzy na mnie z zaciekawieniem. Zdejmuję mu obroże i biegnę do mamy. Napewno coś zdziałamy.

-Mamo! Mamo! - krzyczę
-Co tam synku? - pyta rodzicielka
-Bailey miał smycz. - mówię podchodząc do niej i podając jej obroże. Nagle czuję jak coś ciepłego ociera się o moje nogi jak kot. Spoglądam w dół i widzę psa. Pochylam się z uśmiechem do psa a on kładzie łapy na mojej klatce piersiowej i liże mnie po twarzy. Śmieję się. On zawsze poprawia mi humor.

-Ethan - zaczyna kobieta
-Tak mamo? - pytam
-Bardzo mi przykro ale nic tutaj nie ma - mówi smutno
-Żadnego numeru telefonu,adresu? - pytam

Kobieta kręci przecząco głową.

-Dziękuję za dobre chęci mamo - mówię i prowadzę Baileyego do mojego pokoju. Pies idzie posłusznie za mną. Otwieram drzwi do pokoju i wpuszczam psa do środka. Zwierzę kładzie się na łóżku i zasypia. Chichoczę i siadam przy biurku patrząc na niego. Tak bardzo go kocham...

*Marcin*

Jacob jest genialny. Trzeba będzie chłopaka jakoś wynagrodzić. Ale to nie jest teraz najważniejsze. Od dziecka miałem słabą pamięć. Dowiedziałem się,że Cameron przeprowadził się do innego domu więc nawet jakbym zapamiętał numer jego domu to by nic z tego nie wyszło. Ale wracając. Ma 31 lat. Nie ma żony ani dzieci co tylko ułatwia sprawę. Pracuję jako trener na siłowni. Te informację są naprawdę przydatne. Teraz najgorsze dla mnie. Wymyślenie planu i kostiumów. No ale chcieć to móc. Wyciągam czysty arkusz papieru i zaczynam obmyślać plan. Przygryzam delikatnie ołówek myśląc. Ta zemsta będzie bardzo słodka. Rozglądam się po pomieszczeniu w celu zasięgnięcia jakiejkolwiek inspiracji. Ściany w biurze pomalowane są na kremowo. W lewym rogu stoi wysoka jasno brązowa szafka. Trzymam tam różne papiery związane z pracą. Po prawo znajdują się jasne drzwi. Za mną rozciąga się panorama miasta. Co jak co ale uwielbiam ją oglądać. Szczególnie nocą. Pośrodku pomieszczenia znajduje się moje biurko. Jest na nim komputer,przybory biurowe oraz ważne teczki. Oczywiście przy biurku znajduje się fotel. Zrezygnowany odpycham się od blatu i zapalam papierosa. Delektuje się chwilą ciszy. Zaciągam się mocno nikotyną. Szykuj się braciszku. Popamiętasz mnie na bardzo długi czas. Bardzo dużo się pozmienia w twoim nędznym życiu.

I jak podobają wam się rozdziały? 😍

Bailey - czytaj Bejli

Był Sobie Pies [Moja Historia] W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz