04:47
04:46
04:45
Kihyun ssał wiśniowego cukierka. Po raz ostatni spojrzał na inicjały widniejące na papierku — "smy" — po czym wypuścił go z ręki. Pusty papierek powoli opadał na kafelkową podłogę w łazience, a gdy tylko jej dotknął, zamienił się w proch.
03:21
03:20
03:19
Garść leków nasennych, które dziewczyna wzięła jakiś czas temu, w końcu zaczynały działać. Nareszcie przestała ryczeć — pomyślał Kihyun, było się na to nie decydować, słonko. Bóg śmierci usiadł na rogu wanny, tuż koło głowy samobójczyni. Czuł, że cukierek w jego ustach zmalał. Z parszywym uśmiechem na ustach przyglądał się, jak jej głowa osuwa się do wody.
00:48
00:47
00:46
Nagle dziewczyna złapała za krawędź wanny przenikając przez udo rudowłosego. Licznik zaczął się cofać.
00:48
00:49
00:50
— O nie, nie, nie, cukiereczku. W takie rzeczy się nie bawimy — powiedział słodkim głosem, którego dziewczyna nie mogła usłyszeć.
Z samobójcami zawsze były jakieś problemy. Już samo to, że z własnej, nieprzymuszonej woli odbierali sobie najcenniejsze co mieli — życie — było niezłym ewenementem, bardzo niezrozumiałym dla kogoś takiego, kto żyje od przeszło dziesiątek tysięcy lat. (Chociaż on preferował określenie bytuje albo egzystuje, łatkę życia wolał pozostawić marnym ludziom.) Zwykli ludzie mieli tak mało czasu tutaj, a nie korzystali z niego w pełni. To sprawiało, że żniwiarz gardził nimi coraz bardziej. Przynajmniej przestali wierzyć w to pierdolenie, zwane życiem pozagrobowym. Niebo? Piekło? Proszę was, jest tylko otchłań, niebyt.
Jednak najgorsza w samobójcach była ich możność do zmiany zdania w ostatnich chwili. Denerwowało to Kihyuna niesamowicie, już nie pamiętał, ile razy to mu się przytrafiło. Zasiadał sobie gdzieś wygodnie, odprężał się, a tu ni stąd ni zowąd, niedoszły samobójca zmienia zdanie, tnie się jednak poziomo / wymiotuje tabletki / schodzi z barierki bądź dachu / podnosi się z torów i koniec, przedstawienie odwołane.
Ale teraz było już za późno. Było już za późno w chwili, gdy cukierek znalazł się w jego ustach.
Chłopak położył rękę na czubku głowy "smy", po czym siłą wepchał ją pod wodę. Licznik znowu zaczął odliczać w dobrą stronę, w dodatku przyśpieszając. Czuł chorą satysfakcję ze skracania jej życia, z robienia czegoś, czego bogowie śmierci normalnie nie mogą robić.
CZYTASZ
Marlboro || Yoonseok
Fanfiction"Chcesz się oddać w objęcia śmierci? Droga wolna. Specjalnie dla Ciebie, tak szeroko otwieram ramiona. " «Gdzie Yoongi jest bogiem śmierci, a Hoseok jego światłem, prowadzącym go w ciemnościach.» [ Owoc współpracy z @AdorableAstronaut ] Cover ma...