-Kurwa!- burknął ze złością Gerard, którego obudziło brutalne uderzenie w twarz od Raya.
-Wstawaj, musimy iść.- odparł beznamiętnie Toro.
-Gdzie? Po co?- zapytał wciąż zaspany Way.
-Dowiesz się w swoim czasie.- odparł. - Ubieraj się, będę czekać na ciebie na dole.
***
Chwilę później kierowali się w stronę starego magazynu. Wokół było mnóstwo chwastów i wysokiej trawy, bo już od dawna nikt nie dbał o to miejsce.
W środku stało siedmioro mężczyzn, którzy żywo ze sobą rozmawiali. W końcu Ray głośno kaszlnął przez co reszta odwróciła się w jego stronę.
-Spóźnienie.- powiedział beznamiętnie pewien blondyn.
-Powiedział Pete, który zawsze się spóźnia.- odprał Toro.
Gerard drgnął. Doskonale kojarzył głos mężczyzny i nie mógł uwierzyć, że to jego przyjaciel z podstawówki.
-Pete?- uśmiechnął się i nie dowierzając uścisnął swojego starego znajomego.
-Nie tylko.- zaśmiał się blondyn.
Z tyłu stali wszyscy przyjaciele ze szkoły Way'a. Niektórzy zmienili się prawie nie do poznania przez co Gerard musiał się chwilę nagłowić z kim ma do czynienia. Żołnierz powitał każdego mężczyznę z osobna, a potem z zaskoczeniem spojrzał na Raya.
-Zostali przydzieleni do naszej jednostki, jeśli o to pytasz. Będą z nami współpracować i działać na naszym terenie. Chyba się cieszysz?- powiedział z lekkim uśmiechem Toro.
-Nie wiem co powiedzieć. Zaskoczyliście mnie. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu.
-Może podziękuj Frankowi, to on nas namówił.- powiedział Brendon Urie wskazując na Iero, który stał za nimi wszystkimi.
Złotooki podrapał się nerwowo po głowie i spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela.
Resztę dnia postanowili narobić stracone lata i rozmawiali o wszystkim i o niczym. Na chwilę zapomnieli, że na zewnątrz dalej panuje wojna.
***
Dotarli do mostu i tam pożegnali się. Rodzielili się i każdy z nich udało się do wyznaczonej kwatery. Gerard wracał do swojego lokum z Frankiem, które mieściło się w mieszkaniu emerytowanej nauczycielki fizyki. Pani Hudson wyglądała jak typowa kochana babcia, która piecze pyszne ciasta dla swoich wnuków. Wrażenie stawało się silniejsze, gdy kobieta traktowała Way'a jak rodzinę.
Iero i on weszli do mieszkania i odwiesili swoje kurtki na wieszakach. Kobieta stała przy regale z książkami ze smutną miną. Spojrzała tylko na chwilę w stronę żołnierzy, a potem szybko wróciła do szukania czegoś wzrokiem na półkach.
-Dzień dobry pani Hudson.- powiedział Gerard przesłodzonym głosem.
-Oj słońce... Dla kogo dobry dla tego dobry.- westchnęła głośno i usiadła na skórzanym fotelu.
-Co się stało?
Staruszka zakryła twarz dłońmi po czym spojrzała na mężczyzn.
-Dowiedziałam się, że zakatowali Philip'a, tego co mieszkał na przeciwko, bo ktoś doniósł, że jest pederastą. O mój Boże, był takim uczynnym chłopcem. Czy zabijanie przez miłość, która nie jest wyborem, nie jest okropne?
Frank spojrzał smutno na swojego przyjaciela.
-To był pewnie tylko pretekst, żeby go zabić. Niemcy znajdą na każdego haka, a potem wywloką jak psa, żeby go zabić.- zielonooki położył dłoń na ramieniu pani Hudson.
-Dlaczego świat jest teraz jednym, wielkim polem walki Gerry? Żyję już tyle lat, a nadal mnie dziwi, że ludzie to takie potwory. - Hudson wstała i poprawiła swoją długą spódnicę.- Pójdę odwiedzić matkę tego biedak. Daj swojemu przyjacielowi coś do jedzenia, na pewno jest głodny.
-Oczywiście.- powiedział cicho Way. Spojrzał na niższego i gestem ręki pokazał mu, żeby usiadł.
Iero posłusznie zajął miejsce przy stole i patrzył na Gerard'a.
- Był dziwny.- zaczął zielonooki.- Nie wstydził się tego, kim był.
Frank bawił się nerwowo swoim rękawem koszuli.
-Szkopy nie lubią chorych ludzi.- odezwał się po chwili ciszy wyższy.
-Słucham?
-Powiedziałem, że szkopy nie lubią chorych ludzi. Wolą ich szybko eliminować, tak jak żydów.
-Czyli miłość to choroba?
-Taka jest zboczeniem.
-Zboczeniem?
-Oh no weź, gdyby homoseksualizm był normalny to nie byłby uznawany za przestępstwo.
Frank zacisnął dłonie i spojrzał ze złością na starszego.
-Żyjemy w potwornych czasach, gdzie prawo nie ma znaczenia. A miłość nie jest wyborem, Gee.
-Dlaczego do jasnej cholery tak na mnie naskakujesz?! Chcesz mi coś przez to powiedzieć? Mam się przy tobie nie schylać?
Iero nie wytrzymał i... uderzył Way'a w twarz. Starszy nie pozostał mu długo dłużny i również uderzył przyjaciela.
-Puszczaj!- wrzasnął, gdy poczuł ciało starszego, zwalające się na niego całą siłą.
-Wal się!- warknął zielonooki i uderzył drugiego mężczyznę w brzuch.
-Co się tu dzieje?- usłyszeli z oddali.
Gerard wstał gwałtownie, dzięki czemu złotooki mógł podnieść się do siadu i złapać za obolałe żebra.
CZYTASZ
The Ghost Of You |Frerard
FanfictionWojna. Frank Iero postanawia dołączyć do walki z okupantem. W drodze przez wojenną ścieżkę pomaga mu przejść Gerard Way. Czy przyjaciele przetrwają czas próby?