-A tobie co się stało poruczniku Iero? Dupa boli?- zaśmiał się Armstrong słysząc jak złotooki syknął z bólu, gdy wsiadał na konia.
-A żebyś wiedział.- burknął i poprawił się w siodle tak, aby czuć jak najmniejszy dyskomfort.
Tamtego dnia uczyli się jeździć konno. A raczej Frank i Pete pokazywali innym jak się to robi. Reszta siedziała na betonowym murku i obserwowała.-Skąd macie konia?- spytał Mikey. Armstrong spojrzał na niego i chwilę milczał.
-Pani Hudson go ,,znalazła".- odparł Ray.
-Jak to ,,znalazła"?- młodszy Way spojrzał na Toro i zmarszczył brwi.
-Po prostu... Potrzebowaliśmy konia do ćwiczeń, a ona wiedziała w jaki sposób go zdobyć. Proste? Proste.- zaśmiał się Billie.
Blondyn nie drążył tematu i zaczął obserwować jazdę Franka.
Młodszy radził sobie bardzo dobrze, ale do poziomu Wentza wiele mu brakowało.
-Skąd wy umiecie tak świetnie jeździć?- zaśmiał się Dun, gdy niższy podjechał do nich i zasiadł z ogiera.
-Moi rodzice jeździli zawodowo przed wojną. W sumie cała rodzina to robiła. Więc mnie też musieli w to wciągnąć.- powiedział Pete.
Tyler szepnął ciche ,,wow" na co Josh i Peter zaśmiali się.-A ty Iero?- zapytał Gerard.
Frank spojrzał w piękne oczy ukochanego i przeczesał swoje czarne włosy dłonią.
-Dziadek twierdził, że przyda mi się to w życiu. W sumie miał rację.
Mężczyźni zgodzili się z nim i zaczęli wychwalać (w sumie Frank nie widział czy dla jaj czy na poważnie) dziadka niskiego mężczyzny.
-No to kto wsiada pierwszy?- Pete objął Iero ramieniem i uśmiechnął się szeroko. Starszy Way drgnął lekko. W sumie nikt oprócz jego brata i Raya nie wiedział, że złotooki to jego chłopak więc Wentz nie był świadomy, że doprowadza zieloonookiego do kurwicy.
A ten mały karakan nie odsunął się.-W sumie... Ja mogę.- odparł nieśmiało Tyler.
Billie i Ray zaczęli pomagać mu wsiadać, gdy nagle usłyszeli przeraźliwy krzyk jakiejś kobiety.
-NIEMCY!UCIEKAĆ!UCIE...- nie dokończyła, bo jakiś szkop strzelił jej w głowę. Toro i Armstrong z przerażeniem puścili Josepha, który runął na ziemię. Wszyscy wyciągnęli broń i zaczęli strzelać. Koń uciekł gdzieś w głąb lasu, który znajdował się za nimi. Ale Tyler nadal leżał w tym samym miejscu nie mogąc się podnieść.
-Tyler!- krzyknął Dun i podbiegł do niego. Młodszy dostał za ten czas w brzuch, przez co wrzasnął przeraźliwie. Starszy przeciągnął go w bezpieczne miejsce, gdzie nie byli pod ostrzałem.
-Josh...- wyjęczał szatyn ledwo wytrzymując z bólu.
-Spokojnie... Zaraz coś wymyślę.- w oczach starszego można było zobaczyć przerażenie.
Joseph spojrzał błagalnie na Josha i wypluł krew, która nagromadziła mu się w buzi
-Nie...N-nie chcę um-mierać... Nie z-zost...awiaj mnie.- wyszeptał z grymasem bólu na twarzy.Dun złapał mocno dłoń przyjaciela i próbował powstrzymać łzy. Wiedział, że Tyler zaraz zniknie, bo widział tą krew dokoła nich i jego gasnące spojrzenie.
Młodszy próbował podziękować brązowookiemu, ale nie miał już siły. Po prostu wyzionął ducha.-Josh!- krzyknął ktoś, ale Dun był zbyt wstrząśnięty faktem, że szatyn umarł. Poczuł czyjeś ramiona oplatające jego klatkę piersiową i mocne pociągnięcie do tyłu.
Gerard ciągnął go za sobą i zaczęli biec za resztą powstańców, którzy uciekali w stronę lasu.
-Jest ich za dużo! Musieli przejąć miasto.- krzyknął Mikey.
Ale chłopaka o c-durowych ustach to nie obchodziło. Chciał zasnąć i obudzić się z tego koszmaru.
TAK ,ZABIŁAM KOLEJNĄ POSTAĆ.
TRZEBA SIĘ ICH JAKOŚ POZBYĆ, PRAWDA?
EDIT: dziękuję za 1000 wyświetleń❤❤❤ kocham was
CZYTASZ
The Ghost Of You |Frerard
FanfictionWojna. Frank Iero postanawia dołączyć do walki z okupantem. W drodze przez wojenną ścieżkę pomaga mu przejść Gerard Way. Czy przyjaciele przetrwają czas próby?