9.

365 72 40
                                    

Z każdym dniem wokół szpitala było coraz bardziej niebezpiecznie.
Coraz więcej nalotów i sfrustrowani Niemcy, którzy wywlekali niewinnych ludzi na ulice i bezdusznie ich zabijali.

Gerard przy najbliższej okazji wyszedł ze szpitala i kurował się ( na ile było to możliwe w tamtych czasach) dalej w swoim lokum. Najczęściej odwiedzał go Iero, co bardzo odpowiadało mężczyźnie. Mógł patrzeć na niego godzinami.

***

-Jak się czujesz?- zapytał pewnej nocy młodszy.

-Bywało lepiej, ale dziękuję za troskę.- powiedział, gdy poczuł na sobie spojrzenie Franka. Mężczyzna chciał coś jeszcze dodać, ale nie wiedział jak ubrać swoje myśli w słowa.

-Nie dziękuj.- odpowiedział niższy z lekkim uśmiechem. Onieśmielony, podniósł wzrok, aby zrównać go z zielonymi tęczówkami.- Jesteś mi bardzo bliski i... Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.

Gerard podniósł lekko brwi.

-A jeśli chodzi o naszą ostatnią rozmowę...- kontynuował, ale Way przerwał mu w połowie.

-Dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane?

-Nie mam pojęcia. Już dawno się w tym wszystkim pogubiłem. -powiedział zrezygnowany.- Pytanie tylko... Czy to uczucie jest tym o którym myślimy?

Zapadła chwila ciszy. Miał wrażenie jakby jego struny głosowe się zaplątały.

-To chore.- powiedział cicho złotooki.

Starszy stanął naprzeciwko niego.

-Wcześniej mówiłeś inaczej.

-W oczach Boga i tak jestem grzesznikiem. - wycedził Iero.

Spojrzeli sobie w oczy, a ich twarze oblały się purpurą.

-Bóg stworzył ludzi, żeby się wzajemnie miłowali. Czy ma nas karać za coś co jest niezależne od nas?

Frank wzruszył ramionami.

-Chyba... Chyba masz rację. Przepraszam.

-To ja powinienem cię przeprosić. Wiedz, że nie oceniam cię pod tym względem, bo nie mam do tego prawa. - Gerard uśmiechnął się, gdy poczuł, że Frank splata ich dłonie razem.

-Tylko...Nikt się o tym nie dowie, jasne?- mruknął niepewnie Iero.

-Też tak sądzę, że to wszystko powinno pozostać między nami.

Gerard rozglądnął się szybko wokoło czy nikogo innego oprócz nich nie ma i spojrzał głęboko w oczy młodszego mężczyzny.

-Czy powinienem...

Frank poczuł jak jego policzki płoną. Patrzył na bruneta z zafascynowaniem i czymś podobnym do zauroczenia.

Gerard niepewnie przytulił Iero i zanurzył nieśmiało swoją głowę w zagłębieniu jego szyi. Ręce złotookiego natomiast znalazły się na talli drugiego mężczyzny. Czuli się jakby stali na środku pustyni, a słońce ogrzewało tylko ich. Zielonooki odsunął się trochę i spojrzał mu niepewnie w oczy. Z szalenie bijącym sercem ucałował kącik ust młodszego. Oboje zamarli na chwilę. Jednak Frank szybko stanął na palcach, przymykając lekko powieki i po chwili go pocałował. Oboje nie wiedzieli jak opisać to uczucie. Było... słodkie i delikatne, a zarazem cierpkie i niepewne. Ich usta były złączone ze sobą tak idealnie, jakby były dla siebie stworzone. Oboje oddawali pocałunek z taką pasją, jakiej nigdy żaden z nich nie czuł. Mimo, że byli grzesznikami nie zdawali się tym przejmować. To wszystko było zbyt emocjonujące. 

The Ghost Of You |FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz