1.

5.8K 180 9
                                    

„Zła wiadomość jest taka, że czas leci. Dobra wiadomość jest taka, że Ty jesteś pilotem".

Wszystko, co dobre szybko się kończy, tak więc nie mogło być inaczej w związku z wakacjami. Co prawda i tak je sobie przedłużyłam o prawie trzy tygodnie, a nieodebrane telefony od matki i ojca były znakiem, że pora pokazać się w szkole.

Związałam kasztanowe włosy w warkocz, zabrałam plecak i założyłam czarną skórzaną ramoneskę. Jeszcze raz rzuciłam okiem na plan lekcji, który miałam w telefonie i ruszyłam do wyjścia. Przed drzwiami leżał rozłożony czarno-biały psiak rasy border collie.

— Bernie rusz szanowny tyłek i daj mi przejść. Spojrzałam na pupila. Na co on jeszcze bardziej się rozłożył.

— Dzięki kolego, nie pomagasz uwierz mi nie mam ochoty tam iść, więc z łaski swojej przesuń się. Otworzyłam powoli drzwi, na co psiak z wyrzutami spojrzał na mnie i ruszył ciężko do salonu.

Szkołę miałam dosłownie pod nosem, wystarczyło, że przejdę przez niewielki park, a mimo to za każdym razem przychodziłam spóźniona. Weszłam do środka klasy równo z dzwonkiem. Naprzeciwko napotkałam wzrok kobiety w średnim wieku, liczyła może 30 lat. Miała długie za piersi kruczoczarne włosy, ubrana w sportowe luźne spodnie i sportową niebieską koszulkę. Co dało do myślenia, że nasza nowa wychowawczyni jest wuefistką. Zlustrowała mnie i powróciła do papierów, które miała rozłożone na biurku. Usiadłam obok Amber, na samym końcu sali.

— No ładnie 3 tygodnie, gdzie się podziewałaś? Kosmici Cię porwali? — rzuciła na przywitanie przyjaciółka.

— Też miło Cię widzieć — odpowiedziałam.

— Miło to dopiero będzie, jak Havens weźmie ciebie na dywanik. Wypytywała co chwilę o ciebie.

Przez większą część nauczycielka załatwiała sprawy ubezpieczeń oraz jakieś sprawy papierkowe dwóch nowych, w klasie których nawet nie zauważyłam. Nie, żebym jakoś specjalnie zwracała na ludzi uwagę. Gdy dochodziło do końca lekcji ucieszona, że chyba ujdą mi moje nieobecności miałam zamiar się powoli pakować i opuścić klasę, lecz, jednak się przeliczyłam, bo właśnie w moim kierunku energicznym krokiem szła nowa wychowawczyni.

— Ty jesteś Kate tak? — zapytała, mrużąc oczy.

— Tak.

— Miło, że się pojawiłaś w końcu w szkole, jeśli możesz zostań po dzwonku, chciałabym z tobą chwilę porozmawiać.

Nie zabrzmiało dobrze, a na pewno nie jak prośba. Zaczynałam już układać wymówki, dlaczego nie było mnie przez cały miesiąc w szkole.

^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*

Gdy wszyscy wyszli z sali postanowiłam przesiąść się bliżej nauczycielki. Po chwili zerknęła na mnie niebieskimi oczami i odłożyła papiery, które jeszcze przed chwilą wypełniała.

— Pewnie jak już się domyśliłaś jestem waszą nową wychowawczynią. Mam na imię Laura Havens, uczę wf-u i będę was prowadziła już do końca roku.

Podałam jej dłoń i czekałam na to, co ma mi do powiedzenia.

— Nie było Ciebie przez trzy tygodnie, ale spokojnie, na razie nie musisz mi się z tego tłumaczyć. To przejdzie płazem, ponieważ się nie znamy zakładajmy, że masz czystą kartę tak jak reszta klasy. Jednak jeśli od tego momentu nieobecność wyniesie dłużej, niż dwa dni, będę przyjmować jedynie usprawiedliwienie od lekarza. Odpowiedziała, patrząc na mnie.

— Serio? To z katarem też mam latać po lekarzach? — zapytałam poirytowana.

— Nie widzę problemu, aby zostawać w domu z powodu kataru. Jestem zmuszona do zastosowania takich ograniczeń w waszej klasie. Mieliście najgorszą frekwencję z całej szkoły w minionym roku. Mnie również nie uśmiecha się biegać za wami i was pilnować w końcu jesteście dorośli, matura za pasem. Jednak dostałam takie, a nie inne polecenie od dyrektora, więc wszelkie zażalenia proszę kierować do niego.

— Skoro załatwiłyśmy jedno przejdźmy do następnego. Tak jak wcześniej wspomniałam nie było Ciebie przez miesiąc w szkole. Zdążyły narobić się zaległości, mam tu wydrukowane co musisz donieść i co zaliczyć — wręczyła mi listę, która jak na miesiąc była kurewsko długa.

— Aż tyle? Przecież to dopiero pierwszy miesiąc — burknęłam.

— Niestety to już klasa maturalna skończyło się co dobre. A właśnie tu masz dwie kartkówki z angielskiego. — Pokazała placem na czwartą linijkę. — Pan Scott niestety będzie nieobecny przez miesiąc i prosił mnie, abyście je pozaliczali przy mnie na jakimś wolnym okienku.

— A nie mogę zaliczyć tego, jak wróci?

— Nie, ponieważ jeśli wróci będą kolejne zaległości. Pan Scott chciałby wam po powrocie je sprawdzić i wystawić odpowiednią ocenę. Odpowiedziała, poprawiając się na krześle.

Nic nie odpowiedziałam, jednak moja mina mówiła jak bardzo jestem wkurwiona.

— Czy masz może jakieś pytania? Zapytała, zerkając znowu na mnie.

— Nie.

— To dobrze. Do tej kartkówki z angielskiego nie podeszły jeszcze trzy osoby. Zaplanowałam ją na jutro przed naszą lekcją wf-u. Macie akurat w tym czasie 15-minutową przerwę. Myślę, że jest to optymalny czas na napisanie kilku słówek.

— To jest mój pierwszy dzień w szkole - oburzyłam się.

— Przykro mi, ale to nie ja wagarowałam przez miesiąc tylko ty. Mamy już październik Kate.

Chciałam jeszcze coś dodać, ale przeszkodził nam telefon wibrujący na biurku. Wychowawczyni odebrała, a ja w tym czasie spakowałam listę do plecaka, wstałam i wyszłam z klasy. Drzwi zamknęły się z hukiem, lecz nie z mojej winy, bo był cholerny przeciąg. Przeczuwam, że nie będzie to za miły rok.

Czerń i bielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz