"Wszystko sprowadza się do ostatniej osoby, o której myślisz przed snem, właśnie tam jest Twoje serce"
Do ogniska mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc po obiedzie wzięłam długi prysznic. Chodź nie powiem ognisko jesienią w górach przy takim wietrze jak dziś, nie uważam za dobry pomysł. Większość klasy chciała zaszyć się w domku tego wieczoru, jednak wychowawczyni postawiła na swoim. Kazała się ciepło ubrać i nie marudzić.
Gdy leżałam na łóżku z mokrym turbanem na głowie, podeszła do mnie Amber, wymachując czymś w dłoni.
— Patrz co znalazłam w szafce obok mojego łóżka — dopiero teraz zobaczyłam, że trzyma dużą butelkę whisky.
— Chyba żartujesz.
— Nawet niezaczęta, więc szkoda, by się tu marnowała czyż nie Kate?
— Masz rację i wpadł mi do głowy właśnie pewien pomysł. Przelejmy whisky do Twojej butelki po energetyku i weźmiemy ją sobie na ognisko. Tylko będziemy musiały ogarnąć od kogoś pepsi albo colę — zaproponowałam.
— To chodź najpierw do dziewczyn, jak nie będą miały to przejdziemy się do chłopaków. — Zrzuciłam ręcznik z głowy na łóżko i poszłam wraz z Amber do pokoju obok.
Laski siedziały na podłodze w kółku i grały w karty. Gdy usłyszały, że weszłyśmy do środka, wszystkie momentalnie skierowały przestraszony wzrok w naszą stronę. Jakby miały coś do ukrycia. Dopiero po chwili poczułam unoszący się w środku zapach zioła.
— Gracie z nami? Rzuciła Jenny.
Z chęcią dołączyłyśmy do nich, jednak najpierw załatwiłyśmy, to po co przyszłyśmy. Okazało się, że nie tylko my mamy zamiar pić tego wieczoru. Dziewczyny mają zacząć dopiero po ognisku, jak już wrócimy do pokojów.
Na dworze chłopcy zaczęli znosić drewno oraz węgiel ze składzika obok domku. Wszyscy kręcili się i rozmawiali żwawo. Nauczycielki z kilkoma dziewczynami nacinały kiełbasę i przyprawiały ją różnymi przyprawami, które leżały na stole.
Jasper oraz Dominic wyrywali sobie z rąk krzesiwo. Widząc ich niedołęstwo ruszyłam im z pomocą.
— Nie macie zapałek albo zapaliczki? — zapytałam.
— A myślisz, że gdybyśmy je mieli, to byśmy się teraz z tym tak męczyli? Tylko to znaleźliśmy — odpowiedział oburzonym tonem Dominic.
W sumie to słuszna uwaga — pomyślałam. Przewróciłam oczami i wyrwałam mu krzesiwo z ręki. Przygotowałam rozpałkę z papieru oraz wiórek drewna, które były rozsypane. Ustawiłam pręt krzesiwa pod odpowiednim kątem, tak aby opierał się o rozpałkę. Wystarczyło kilka energicznych ruchów iskrownikiem, aby rozpalić ogień.
— Jakim cudem? — zapytał zdziwiony Jasper.
— Chodziło się za dzieciaka do harcerstwa — oddałam mu krzesiwo, zadowolona z siebie. Podłożyłam jeszcze trochę drewna i węgla dookoła.
— Wstydzilibyście się, żeby dziewczyna musiała wam pomagać ognisko rozpalać — krzyknęła matematyczka.
Laura popatrzyła w naszą stronę. Chłopcy zaraz zaczęli się bronić, że przecież daliby sobie sami świetnie radę.
— Lepiej dajcie jej jakąś chusteczkę, bo ma buźkę umazaną węglem — dodała Laura.
Wytarłam twarz ręką i zerknęłam w stronę stołu, gdzie stały nauczycielki. Laura wciąż patrzyła na mnie. Wskazała gestem ręki, abym do niej podeszła.
CZYTASZ
Czerń i biel
RomansaKate nie tak wyobrażała sobie miłość, a bynajmniej nie pod postacią jej własnej nauczycielki.