"Czasem możesz wybierać tylko spośród samych złych opcji. Musisz zdecydować, która z nich jest najmniej zła."
Siedziałyśmy z Amber na ławce i obserwowałyśmy jak reszta klasy gra w koszykówkę. Odpuściłyśmy sobie udział w zajęciach, ponieważ planowałyśmy zerwać się po tej lekcji do galerii handlowej w poszukiwaniu sukienek na studniówkę. Chyba jako jedyne, nic jeszcze nie miałyśmy na ten dzień, a termin zbliżał się coraz większymi krokami.
— Dlaczego nasza klasa zawsze gra tak agresywnie? — zapytała Amber.
Wodziłyśmy wzrokiem, jak jeden drugiemu wyrywa piłkę z rąk. Podczas 30 minut gry, częściej było słychać gwizdek przerywający grę z powodu faulu lub błędu, niż zdobytych punktów. Chłopcy biegali po całej sali jak postrzeleni, podając do siebie piłkę i wyklinając przy tym jeden przez drugiego. Gdybyśmy mieli zajęcia z Laurą, zapewne utemperowałaby ich zachowanie. Wystarczyło kilka miesięcy, aby chodzili jak w zegarku. Nauczycielka, która prowadziła zajęcia za Havens przestała zwracać na ich obelgi uwagę. Spoglądała coraz częściej na zegarek, jakby nie mogła doczekać się końca zajęć.
— Bo te ciołki biorą wszystko zbyt poważnie — odpowiedziałam.
— Prawie dorośli faceci, a zachowują się gorzej od dzieci — powiedziała wuefistka, która najwyraźniej przysłuchiwała się naszej rozmowie.
Pokiwałyśmy zgodnie głową, przyglądając się jak zacięta walka trwała w najlepsze. Chłopcy byli cali czerwoni na twarzy. Nie wiadomo, czy ze względu na grę, czy ze złości. Pewnie jedno i drugie. Granie fair play od dłuższego czasu mijało się z celem. Popychali się, wyrywali sobie piłkę i pewnie doszłoby do rękoczynów, gdyby nie dzwonek. Na twarzy nauczycielki wypłynęła ulga. Założę się, że już więcej nie weźmie naszej klasy w zastępstwie. Jeśli tak, to pewnie wybierze mniej agresywne zajęcie. Może aerobik albo joga? Uśmiechnęłam się na myśl, o tych różnych dziwnych pozycjach, jakie musieliby przybrać.
Gdy reszta się przebierała, obie zawinęłyśmy się do samochodu przyjaciółki. Nie miałam okazji jeszcze z nią jeździć. Zdała prawko ledwo przed świętami i dopiero kilka dni temu raczyła się pochwalić. Rodzice zakupili jej szarego SUV-a. Duże, masywne auto, aby ich pociecha nie zrobiła sobie krzywdy. Drogi wydatek, jak na pierwsze auto, które miało służyć do nauki jazdy.
Między jednym a drugim miastem przemieściłyśmy się bez większego problemu i po 25 minutach znalazłyśmy się pod wielkim szklanym budynkiem. Największym problemem, było znalezienie miejsca parkingowego pod galerią. Jak na złość wszystko na zewnątrz było zajęte. Amber usilnie szukała czegoś wolnego, więc przez 10 dobrych minut jeździłyśmy wkoło galerii. Zrezygnowana postanowiła w końcu wjechać na parking podziemny, którego tak się obawiała.
W galerii panował gwar. Muzyka płynąca z głośników mieszała się z kakofonią rozmów. Jak na godzinę 12, to zadziwiająco dużo ludzi plątało się tutaj. Chciałabym jak najszybciej załatwić, to po co przyjechałyśmy. I nie tylko ze względu na to, że się umówiłam z Laurą na korki. Chociaż najchętniej na coś innego bym się z nią umówiła... No, ale dobre i to. Obawiałam się bardziej tego, że moja przyjaciółka nie będzie w stanie zdecydować się na nic konkretnego i utkniemy tutaj więcej czasu niż zakładałam. Na samą myśl odechciało mi się szukania kreacji. Amber jakby wyczuła moje negatywne nastawienie, wzięła mnie pod rękę i skierowała się do pierwszego sklepu z neonowym szyldem Just Glamour. Wyszłyśmy z butiku szybciej niż weszłyśmy, ceny widniejące na etykietach znacznie raziły po oczach. Nie wyobrażam sobie wydać 800 zł na sukienkę, którą założę raz w życiu. Tym bardziej, że jestem mało sukienkowa i większość swojego żywotu owe wdzianko przeleży w szafie. W kolejnym sklepie było odwrotnie. Przystępne ceny, ale okropnie mały wybór. Sukienki w większości sięgały do ziemi w połączeniu z moim nieudolnym chodzeniem na szpilkach widziałam w nich wyłącznie czarny scenariusz. Obeszłyśmy przez całe pierwsze piętro z marnym rezultatem.
CZYTASZ
Czerń i biel
RomanceKate nie tak wyobrażała sobie miłość, a bynajmniej nie pod postacią jej własnej nauczycielki.