4.

2.9K 161 4
                                    

"Czasami największym przekleństwem człowieka okazuje się być jego własny charakter."

Weekend zleciał jak z bicza strzelił, jedyne, co się dłużyło, to wizyta u rodziców, która i tak zakończyła się kłótnią. W szkole udało mi się zaliczyć kilka ważniejszych kartkówek.

Chyba jak większość szarego społeczeństwa nie lubię poniedziałków, mimo że to jeden z luźniejszych dni w szkole. Angielskiego jeszcze przez tydzień nie mamy, więc w zastępstwie dostaliśmy dwie lekcje z Laurą. Po dzwonku weszłam przebrana na salę gimnastyczną i dołączyłam do reszty klasy.

— Jeśli już wszyscy jesteście, to z racji, że mamy dwie godziny z rzędu, mam dla was kilka ogłoszeń. Zaczęła Laura, spoglądając na zebranych wokół niej uczniów.

— Zacznijmy od tego, że prosiliście mnie na początku września o wycieczkę, z czego jak wiecie dyrekcja nie przyznaje wycieczek klasą maturalnym tym bardziej, że wasza frekwencja jest najgorsza w szkole. Laura nie zdążyła cokolwiek dopowiedzieć, a już co poniektórzy zaczęli buczeć i narzekać, nie dając dojść jej do słowa.

— Zamknijcie się! — krzyknęła rudowłosa Nicole.

— Dziękuję — Zwróciła się do niej wychowawczyni, gdy wszyscy w końcu zamilkli dokończyła wypowiedź.

— Chodziłam kilka razy i marudziłam dyrekcji o tym, że dostaliście nowego wychowawce w dodatku jest to wasz ostatni rok, a w poprzednich latach, tak jak mówiliście byliście jedynie w kinie czy na pizzy. W piątek dowiedziałam się, że jest możliwość wyjazdu na dwa dni.

Znowu zrobił się hałas. Rozległy się oklaski dla Laury. Chłopcy zachowywali się jak dzieci w przedszkolu.

— Jest jeden haczyk. Wycieczka może odbyć się wyłącznie za dwa tygodnie, tak wiem... to bardzo krótki okres na zebranie pieniędzy. Gdybyście jednak dali radę wszyscy zebrać pieniądze do 18, to już 22 października w piątek moglibyśmy wyjechać.

— Jaki mniej więcej był by koszt wycieczki? – Gdziebyśmy jechali? – Może w góry? — zaczęło padać masę pytań na raz.

— Sprawę wycieczki jeszcze dopniemy w środę na lekcji wychowawczej, a teraz kolejna sprawa moi kochani, chodzi o poloneza. W listopadzie za miesiąc będę prowadziła zajęcia prawdopodobnie będzie to w soboty o godzinie 17. Chciałabym zebrać listę osób z naszej klasy, które są chętne. Podnieście łapki ci, którzy już na dzień dzisiejszy wiedzą, że chcą i będą tańczyć.

Jak na naszą klasę, to nie sądziłam, że tyle osób podniesie ręce. Laura przeleciała wzrokiem, zatrzymała się na mnie przez krótką chwilę, potem spojrzała dalej i zanotowała liczbę osób w kajeciku. No dobra z tym na spokojnie mamy jeszcze czas, jeśli macie jakieś usprawiedliwienia proszę przynieście je teraz, a na następnej lekcji zagramy w koszykówkę.

— Nie, tylko nie koszykówka, nie możemy w siatkówkę proszę Pani... dziewczyny zaczęły jęczeć.

— Nie możemy. Odpowiedziała krótko pozbierała usprawiedliwienia i poszła do pokoju uzupełnić dziennik.

Wykorzystałam sytuację i postanowiłam pójść kupić sobie coś do picia, myślałam, że przemknę niezauważona. Przez uchylone drzwi usłyszałam głos nauczycielki.

— Dzwonka jeszcze nie było, a ty, gdzie się wybierasz skowronku? Zapytała Laura, zerkając na mnie.

– Po wodę zaraz będę.

— Nie wychodzimy. Bo ci wpiszę -15 za palenie papierosów. Rzekła bardzo poważnie.

— No wie Pani co, Ja nie palę — wróciłam się, skrzyżowałam ramiona na znak protestu.

— Masz pięć minut. Zaśmiała się i wróciła wzrokiem do ekranu laptopa.

Poszłam do sklepiku z ogromnym bananem na twarzy. Dobrze, że nikogo nie było na korytarzu, bo uznałby mnie za wariatkę. Nie zdarzyło mi się polubić kogoś tak szybko. Z Laurą jest całkiem inaczej. Ma w sobie jakieś pozytywne wibrację, na które uległam z niewiadomych przyczyn. Przynajmniej pod koniec tego roku trafił nam się jakiś normalny nauczyciel.

^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^

Na drugiej lekcji tak jak mówiła wychowawczyni graliśmy w koszykówkę. Trafiła mi się najsłabsza drużyna, nie miałam nawet, do kogo podawać, więc większość grałam solo. W połowie zajęć byłam cała czerwona i zgrzana, pot spływał mi ciurkiem z pleców. Na szczęście nadeszła zmiana, więc mogłam odpocząć na ławce. Wiedząc, że mam jakieś 10 minut ruszyłam w stronę drzwi. Obok wyjścia siedziała Laura wraz z Amber, minęłam je i skierowałam się do łazienki. Przemyłam twarz oraz napiłam się wody, którą wcześniej kupiłam. Przejrzałam facebooka kilka nowych powiadomień i po chwili wróciłam na salę gimnastyczną. Przysiadłam obok Laury, która była teraz sama.

— Jak się czujesz? Zapytała, zerkając to na mnie to na rozgrywany mecz.

— Dziś już dobrze, wyprzedzam Pani pytanie — Tak jadłam dziś śniadanie. Odpowiedziałam, uśmiechając się. Na co zaśmiała się i poklepała mnie po plecach.

— Co do Twojego czasu przed tym, jak mi zeszłaś za linią mety, to powiem ci, że był bardzo dobry i przeczuwam, że gdybyś zjadła wcześniej coś, to mógłby być znacznie lepszy. Wystawiam cię na zawody za tydzień – Oznajmiła mnie.

— Jak to za tydzień! Tak szybko? Nie jestem gotowa. Wymamrotałam zszokowana.

— Jak to nie? Wystarczy, że przyjdziesz, pobiegniesz jak najlepiej potrafisz i tyle — popatrzyła na mnie, uśmiechając się.

— Ech, kiedy dokładnie? Zapytałam zdenerwowana, tą wiadomością. Stresowałam się, ponieważ nigdy nie uczestniczyłam na szkolnych zawodach.

— W czwartek o 11 wychodzimy wszyscy razem w stronę basenu, gdzie na wałach będą rozgrywać się zawody. Podparła głowę na dłoniach, nadal śledząc mecz, ale dodała za chwilkę.

— Czemu nie chcesz tańczyć poloneza? — Zapytała zdziwiona.

— Taniec i ja to nie idzie w parze, a do tego jeszcze buty na wysokim obcasie o nie, w życiu. Zerknęłam na nią. Była dziś ubrana w tę samą koszulkę co pierwszego dnia oraz w leginsy, które idealnie układały się na jej zgrabnych nogach. Niejedna dziewczyna w szkole może pozazdrościć jej figury.

— Masz jeszcze czas, aby nauczyć się chodzić w takich butach, a co do tańca to w końcu po to są te zajęcia. Uwierz mi, że nie ośmieszysz się, bo kroki są banalnie proste. Jeśli faceci dają radę, to Ty tym bardziej Kate.

Rozmowę przerwała nam kłótnia chłopaków. Laura wstała gwizdnęła i wskazała ręką, że nastąpił faul. Na co chłopcy zaczęli się przekrzykiwać wzajemnie i dochodziło do coraz większego spięcia.

— Nie podstawiłem ci nogi idioto, sam się wywaliłeś. — Krzyknął Liam.

— Gówno prawda, wszyscy widzieli. Od początku meczu ciągle faulujesz – burknął drugi i wskazał na uczestników.

— Naucz się kurwa grać, a nie plączesz się pod nogami — między chłopakami coraz bardziej wrzało, mało, brakowało, a doszłoby do rękoczynów.

— Ej język kurwa, nie jesteśmy na podwórku panowie! — Krzyknęła Laura, na co oboje otworzyli usta z wrażenia, reszta klasy wyszczerzyła oczy w stronę wychowawczyni. Nikt nie spodziewał się takich słów z jej ust.

— No co nauczyciel nie może przekląć? Zapytała zdziwiona. A teraz, skoro się uciszyliście idźcie się przebrać, bo za 15 minut dzwonek. Dziś skończymy szybciej, a wy — wskazała na chłopaków. Macie zachowywać się grzecznie w szatni, bo jak usłyszę, że znowu się kłócicie to już nie będę taka miła.

Wszyscy skierowali się w stronę wyjścia, Laura pozbierała szarfy i zamknęła salę.

Czerń i bielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz