„Prawdziwe życie czasami jest gówniane i musimy jakoś sobie z nim radzić."
Wchodzę do szkoły i to, co widzę dookoła przyprawia mnie o mdłości. Mam ochotę zrobić odwet do domu, ale nie mogę, bo baba z matmy będzie omawiać poprzedni sprawdzian no i umówiłam się z Laurą, że podrzucę ją po zajęciach do warsztatu po auto. Gdyby nie te dwie rzeczy, to najchętniej bym postawiła nogę z powrotem za próg. Przechodzę przez korytarz, starając się nie zerkać na te idiotyczne dekoracje, ale się po prostu nie da. Każdy centymetr szkoły został okrutnie potraktowany. Korytarze, okna, drzwi, a nawet toaletę zdobią serduszka w każdym możliwym miejscu, jakby ktoś miał obsesję na punkcie tego przeklętego dnia.
— Głupie walentynki — pomyślałam na głos, odrywając wielkie serce, które zakrywało połowę lustra. Poprawiłam makijaż, zgniotłam czerwony papier i trafiłam nim prosto do kosza na śmieci. W lustrze zauważam, jak drzwi kabiny się uchylają, a z nich wychodzi nauczycielka.
— Ktoś tu chyba nie lubi święta miłości? — pyta żartobliwie Laura. Podchodzi do umywalki i odkręca kran.
Odwracam głowę w kierunku nauczycielki i przewracam teatralnie oczami.
— Przereklamowane jak większość świąt.
Uśmiecha się pod nosem, kładzie dłonie na krawędzi umywalki i odpowiada.
— Skąd wiesz? Może ktoś cię dziś miło zaskoczy i zmienisz zdanie? — puszcza oczko w moją stronę.
— Nie wydaje mi się, żeby ktoś zdołał zmienić moje podejście do tego całego spektaklu miłosnego — odpowiadam z lekkim ironicznym uśmiechem.
— Cóż, przekonamy się — mówi z uśmiechem na twarzy. Wyciera dłonie i wychodzi na korytarz.
Przechylam głowę na bok, nie do końca pewna, co miała na myśli. Odniosłam wrażenie, że zabrzmiało, to trochę jak wyzwanie.
Pierwsze trzy lekcje okazały się nie lepsze. Nawet nauczycielom udzielił się ten głupi walentynkowy nastrój. Biologia rozpoczęła się od omówienia neurobiologicznych podstaw uczucia zakochania, zwracając uwagę na hormony takie jak oksytocyna i dopamina, które odgrywają kluczową rolę w procesie zakochiwania się. Na polskim czytaliśmy fragmenty Williama Shakespeare'a, Elizabeth Barrett Browning i Emily Dickinson, a następnie samodzielnie tworzyliśmy własne wiersze lub listy miłosne.
Z miłości do samotności
Jak co roku w walentynki,
mam ochotę przywalić w ścianę z dyńki.Wszędzie miłość i wszędzie serca,
a moje życie, to jedna wielka twierdza.Nie potrzeba mi Walentego,
bo mam netflixa kochanego.Niechaj miłość odległym brzegiem płynie,
a ten okropny dzień szybko minie.Więc daruj mi kartki w kolorze czerwieni,
Bo mojego zdania nic już nie zmieni.~Mistrzyni Singlowania
Kate TylerTylko niewielka liczba osób podzielała moje zdanie na temat owego święta. Pani z polskiego średnio spodobał się mój wiersz i mimo, że nawet po jej twarzy przebiegł delikatny uśmiech podczas czytania go, to kazała mi na następną lekcję napisać coś bardziej romantycznego. To jest bardzo nie fair narzucać komuś swoje poglądy.
Historia również nie obyła się bez tego całego szumu.
— Pamiętajcie, drodzy uczniowie, że historia Walentynek sięga daleko wstecz, a pierwsze ślady tego święta odnaleźć możemy w starożytnym Rzymie... — mówił z ekscytacją, a ja z trudem zniosłam jego zajęcia. Na szczęście z pomocą przyszedł dzwonek na długą przerwę.
CZYTASZ
Czerń i biel
RomanceKate nie tak wyobrażała sobie miłość, a bynajmniej nie pod postacią jej własnej nauczycielki.