11.

2.6K 154 28
                                    

" Czuję do ciebie miętę, a może rumianek. Jedno wiem na pewno, że kiedy wyszedłeś z mojego ogrodu, poczułam do ciebie tęsknotę"

~ Tydzień później..

Zima za pasem, więc sezon grypowy trwa w najlepsze. A mój organizm, jak to on łapie wszystko dookoła. Od dziecka miałam problemy z odpornością i co roku lądowałam w szpitalu, jak nie na ostre zapalenie płuc, to na inne paskudztwa. Tak też teraz siedzę z czerwonym nosem i zapasem chusteczek w ostatniej ławce na historii.

Próbowałam zebrać myśli nad kartką ze sprawdzianem, ale głowa mi pękała. Najchętniej wskoczyłabym do łóżka pod ciepły koc i zasnęła. Niestety jestem tutaj i do cholery nie wiem, co to FALANGA. Historia nie jest moją mocną stroną i raczej nią nie będzie. W dodatku Amber też się rozchorowała i siedzi już tydzień w domu. Nie mam nawet, z czego ani od kogo ściągać. Nauczyciel kompletnie myślami jest gdzieś indziej, albo robi to celowo, żeby mieć spokój z układaniem nowego zestawu pytań na poprawki. Rozejrzałam się po klasie, większość perfidnie ściągała z zeszytu lub telefonu. A ja jak na złość nie miałam nic w zeszycie, bo oczywiście, po co robić notatki, a telefon został na komodzie w domu.

Odłożyłam sprawdzian na bok wraz z długopisem. I tak nic nie wymyślę, więc po co się oszukiwać. Położyłam głowę na ławkę i czekałam do dzwonka, który nadszedł wieki później. Podeszłam do biurka i oddałam praktycznie pusty sprawdzian. Nauczyciel uniósł okulary do góry, żeby dobrze się przyjrzeć.

— Panno Kate, dlaczego tu nic nie ma? — zapytał zdziwiony.

— Profesorze myślę, że jest to spowodowane tym, że mam niedostateczną wiedzę na temat tego działu.

Załamał ręce i tylko powiedział, że na następną lekcję przyszykuje mi poprawę. Wręczył mi taki sam arkusz, jaki otrzymałam dziś, abym się lepiej przygotowała. Czyli mam zakuć, zdać i zapomnieć. Nie mam nic do niego, jest sympatycznym nauczycielem. Jednak sposób "nauczania", a raczej jego brak znacznie wpływa na, to co wyniesiemy z tych lekcji.

Zamknęłam za sobą drzwi i skierowałam się na drugie piętro, prosto pod salę od matematyki. Była to jedna z tych dłuższych przerw, więc każdy gdzieś wyparował. Nie miałam ani siły, ani ochoty gdziekolwiek się ruszać, usiadłam sama pod salą, wyciągnęłam śniadanie i obserwowałam co się dzieje wokół. Naprzeciwko mnie siedziała dziewczyna o niebieskich włosach, które sięgały jej do ramion. Ubrana była cała na czarno, włącznie z glanami. Skupiona była na książce, którą czytała. Podobał mi się jej styl, wyróżniała się na tle szarych, zwykłych ludzi. Obok niej stało dwóch "nerdów", koszula w kratkę, okularki. Rozmawiali przejęcie o jakiejś nowej grze. To była chyba jedyna trójka (nie wliczając mnie), która nie siedziała z nosem w telefonie. Kilka razy śmignęła po schodach Laura z jakąś grubą teczką. Ostatnio ma urwanie głowy z tego, co zauważyłam. Posłała mi uśmiech i zniknęła w pokoju nauczycielskim.

Przerwa dobiegała końca i pod klasą zaczęło się zbierać coraz więcej osób. Wodziłam wzrokiem w kierunku pokoju nauczycielskiego, mając nadzieję, że jeszcze raz zobaczę Havens. Drzwi się otworzyły, zamiast Laury wyszła matematyczka z kluczem od naszej sali. Weszłam niechętnie do środka i usiadłam do ławki. Nauczycielka postanowiła zrobić nam próbną maturę, rozdała każdemu karty pracy i oznajmiła, że mamy 40 minut na rozwiązanie wszystkiego, chociaż na arkuszu jest napisane jak byk 170 minut.

Tak się cieszyłam, że to będzie luźny poniedziałek. Jak nie historia, to teraz matematyka. W tym momencie pocieszał mnie jedynie fakt, że do końca pozostała jeszcze tylko biologia oraz wf.

Otworzyłam arkusz maturalny, na samym początku zabrałam się za zadania otwarte, na które potrzeba więcej czasu. Tak mnie one pochłonęły, że zostało mi 10 minut do końca, a ja ani jednej strony z zamkniętych zadań nie miałam zrobione. Skutkowało to tym, iż zaczęłam pod koniec strzelać na ślepo tylko po to, aby było cokolwiek zaznaczone.

Czerń i bielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz